Daniel Michalak
-
Postów
8 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Daniel Michalak
-
-
Niecierpliwie wyciągnięta ręka
Chcąca dotknąć Twej twarzy
Słowa wyrywające się w ciszę
Chcące być słyszane, dostrzeżone
Kiedy tęsknię, to całym sobą!
Duchem, ciałem, mową i sercem
Śmiałe sny i marzenia
Nieśmiale czekające na spełnienie
Niepohamowane myśli, Twoje obrazy
O pierwszeństwo bijące się w mej głowie
Kiedy tęsknię, to całym sobą!
Myślą, pragnieniem, uczynkiem, każdą Chwilą
Życie obdarowuje wyjątkowe tęsknoty
Jeśli tęsknisz bardziej - kochasz bardziej
Jeśli wiarę swoją czynisz żywą - żyjesz pełniej
Kochaj...0 -
Słowa niewypowiedziane
Takie skromne, tak ubogie
Tak nieśmiale na język mkną
Już nie trzeba mi ognia
by rozgrzac się
Już nie potrzebuję wierszy
by wzruszyć się
Powiedzieć raz głośno te dwa...
Słowa niewypowiedziane
Ukryte w myślach
Gdzieś głęboko w piersi są ukryte
Już nie muszę prosić
by znaleść
Już nie ważne,
że pada deszcz, że grzmi
Bo powiedzieć głośno chcę...
Słowa niewypowiedziane
Wykrzyczeć je
Wyrzucić, kryjąc w sobie gdzieś
Zdradzic sekret dusz dwóch
Sznurkiem zwiazanych
Na nim wypisane co wykrzyczeć chcę...
Małe
Drobne
Słowa dwa...
...Niewypowiedziane...0 -
By zapomnieć świat, wyjść poza granicę
Spotkał Los mnie z Tobą
By codzienny ciąg rzucić w kąt
wierzyć, że go nie usłyszę
By już tylko Twą twarz widzieć
zanurzac się w ciszę
By wraz z Tobą doznać głębi, z Tobą się unosić
Los z Twą złączył moją duszę
By przez oczy łzy przetoczyć
o usta Cię prosić
By rozgrzały wargi moje
Ciebie stale kuszę
I Ty mnie chciej kusić
By Ci kochankowie zapragnęli wspólnych doznań
Zlał Los serca oba
By się zmysły nie rozprysły
w zwykłą mgłę zakochań
By ta gra nie była
jak miłosna choroba
Bez odważnych wyznań
By kochanie ciał i dusz było pełne wiary
Dał Los byśmy razem byli
By gloryji stan chwili
nie trwał, by był stały
By rozkoszy zapach
sprawił byśmy żyli
Kochankowie Ci bez miary0 -
Święta Krew przelana w imię pogańskie
Spłynęła na bogobojnych
By usprawiedliwić ich winy
Naród potępiony splunął na Wybrańców
Wzgardzając ich Wartością
Zaszczuł Ród Niebieski
Z żywych ofiar powstał Ołtarz Pański
Pana Ludu Przeklętych
Pomazańca Piekielnego
Spadł Bóg dobry z tronu Świata
Strącony w niemą Otchłań
Niezawinionych cierpień
Przestrzeń rozdarł krzyk Aniołów
Płacz dusz czystych
Smutek, rozpacz
Ogień strawił Niebios bramy
Zwalił mury
Zniszczył kraje
Książę Nienawiści dzierży berło władzy
Tworząc nowy Świat
Zniewalając dawny ład
Panowanie Jego w nieskonczoność
Majestatu chwały blask
Tryumf wiecznie będzie trwać
Upodlony Bóg oblicze swe utracił
Zło wygrało walkę
Los się dopelnił
SANCTUS SANGUIS
AINA SEREG0 -
usycham z tęsknoty!
błagam!
uratuj moją duszę!
opętanie!
szaleństwo!
blużnię w imię miłości nieczystej!
czekam ratunku wiekami
przed śmiercią w samotności...
czy mnie uslyszysz?
czy raczej zginę katowany brakiem
Twoich ust, piersi, łona?
pocałuj mój smutek...0 -
Nie potrafię sam budować
trwałych uczuć
mocnej wiary
Kruche dłonie Ty mi dałeś
po co komu
takie dłonie
Racz mi raz coś wytłumaczyć
czego ja sam
nie rozumiem
Gdzie się ściera ta granica
miłości z cierpieniem?0 -
To jak wilk ryczy błazen
do księżyca swoje modły
Na pogańskiej ziemi swego domu
składa krwawe pocałunki
Pusta wiara bez sekretów i tajemnic
Pan miraży sypie piach na twarz pustyni
Czerwoną skałą przewiduje przyszłość
To jak sęp jęczy błazen
deklinacją w ciało trupa
Na padlinie sterczą muchy
Martwa wiara, co dzień w dzień wciąż umiera
A testament niespisany
I ten nędzny brudny krawat
w zgniłej trumnie leży
mej małżonki...
W sercu miejsce mam specjalne
Krew mnie z niego wypompuje
Wtem zachłysnę się wolnością
Z tym krawatem będę zdychał...
"Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu..."0
Kocham Cię.
w Wiersze gotowe
Opublikowano
Szedł ciemną ulicą w świetle lamp
Wysoki mlody człowiek
Szedł z kobietą
Trochę niższą i starszą
Nie szli sami, szli w tłumie
Lecz to właśnie oni wyróżniali się
najbardziej
Tacy szarzy, bezpłciowi, tacy zwykli
Bez twarzy, nijacy
Nagle on się zatrzymał
Obejrzal za siebie i zawrócił
Zostawił kobietę, poszła dalej
Nie zwróciła najmniejszej uwagi
Zbyt była zajęta... sobą
On doszedł do bramy, którą wcześniej
ominęli
Wszedł, znalazł się na wielkim placu
Szedł dalej jeszcze długo wąskimi alejkami
Aż zatrzymał się wreszcie
Tam gdzie było pusto, żadnego światła
Przeżegnał się i przeczytał napis na
wyjątkowym zdawołoby się nagrobku
NORBERT FRĄCKIEWICZ
*9.09.1978 +5.02.1990
AVE MARIA
Był tu nieraz, czytał to nazwisko
Ale nie zdawal sobie sprawy jak cenne
jest dla niego
Wzruszył się głeboko
Uronił wiele łez
I to bylo dobre
I ja w imieniu własnym i jego samego
proszę o modlitwę za Norberta.
Niech Bóg mu błogosławi.
Serca mego łzy - z miłości, dla Ciebie
braciszku
Kocham Cię.