kiedy odchodzisz
każdy twój krok odmierzam czasem niespotkania
przysiadam cicho na skraju
twoich myśli żółte latawce chwytam
w drżące ręce obwijając je w listek aloesu
jeszcze jedno spojrzenie utkwione
w dalekim zamglonym punkcie
imago mundi jak dla mnie
skąpany w tle żółtej akwareli słońca
odwracam głowę
spoglądam na senne sklepowych wystaw
lustra mrużą zmęczone oczy uśmiechając się
czyjąś radością przyklejoną przypadkiem
wypełniam nią kieszenie udając
ze wszystko w porządku