Yalomka Yalom
-
Postów
11 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Yalomka Yalom
-
-
Cytatenterus pospolitus
nawet bardzo
pospolitus
pozdrawiam/olena
Tak, też nie przepadam za "enterami" w nadmiarze, ale w tym przypadku były konieczne dla treści wiersza. Czasem trzeba i tak. ;) Również pozdrawiam.0 -
Zielona sierść
ziemi
kilka kikutów
drzew
parę połamanych
marzeń
siedzących niespokojnie
na ławce0 -
Dziękuję panie Piotrze za uwagi.
Jeżeli chodzi o stronę techniczną, to rozumiem, że ma pan na myśli zdania zaczynające się po kropce, a które standardowo powinny być kontynuacją zdania, czy tak? (np. Potem pęka serce. To nie oznacza jeszcze końca.) Jest to celowy zabieg i zapewniam pana, że czytam bardzo dużo i wiem, jak się powinno układać zdania. Tworzenie ma to do siebie, że można dowolnie uzywać słów, bawić się formami gramatycznymi itp., z tym tylko, że nie każdy musi to rozumieć, czy odbierać podobnie jak twórca, to jest to ryzyko.To, co tutaj zamieściłam, to proza poetycka, więc należy ją odbierać nieco inaczej niż typowe opowiadanie. Można powiedzieć, że jest to utwór o przyjaźni a raczej o przyjaciołach, którzy podtrzymują, mają dobre chęci, ale czasem nie potrafią pomóc, nie widzą wszystkiego i niechcący zawodzą, ale jest to tylko część mojego "przekazu". ;)
Nie rozumiem, gdzie pan widzi pouczanie czytelnika? Nie miałam takiego zamiaru i tak naprawdę chodziło mi bardziej o przedstawienie odczuć zawiedzionego człowieka niż kierowanie jakichś uwag do kogoś z "zewnątrz". Interpretację pozostawiam czytelnikom.
Jeszcze raz dziękuję za uwagi, bo każda informacja zwrotna, a zwłaszcza konkretna, jest mile widziana. :) Pozdrawiam :)0 -
Dziękuję bardzo :)
0 -
Dziękuję :)
0 -
Zielona sierść
ziemi
kilka kikutów
drzew
parę połamanych
marzeń
siedzących niespokojnie
na ławce0 -
Najpierw pęka delikatnie zapora, ta największa, ta najsilniejsza, najmocniejsza, która podtrzymuje wszystko, ale to dopiero początek. Droga daleka...
Przyjaciele są po to, żeby odejść. Wspólna droga to mgnienie oka.
Przyjaciele są mili, są sympatyczni, są dobrzy, jak czekolada z orzechami, ale czekolada nic nie rozumie...
Potem pęka serce. To nie oznacza jeszcze końca. Podniesiesz się i ruszysz dalej. Nogi jeszcze całe. Podtrzymuje cię przymus, społeczny nakaz by iść dalej – to twoja laska. Nikt nie wie po co ani gdzie, ale idź. Przyjaciel cię podtrzyma...
Przez cały czas zatykaj usta. Nie skarż się i nie płacz. Nikt tego nie chce, ty też nie możesz chcieć. Niech prawda zostanie zamknięta najdłużej jak się da.
Pękła dusza? To nic. Dusza nie jest ci do niczego potrzebna. To tylko zwiewne strzępki, które mimo swej delikatności przybijają cię do podłoża. Strzepnij je, już niedaleko.
Coraz ciężej iść, prawda? Wyrzuć to co zbędne. Puszkę pełną myśli zostaw w przydrożnym barze, niech bełkot miejscowych pijaczków ukołysze ją do snu.
Co jeszcze przeszkadza?
Garściami pełnymi rad zasiej pole. Niech rosną dla innych.
Lżej? Tylko trochę, ale to już coś. Idź dalej, idź, byle iść.
Wszystko pęka, lawina zalewa Cię i niesie. Chcesz krzyczeć, wymyte przez nią słowa, to wszystko o czym nie wiedział do tej pory nikt (przyjaciele nie wiedzieli, nie wiedzieli, nie wiedzieli), to nieważne już. Wyrzygana cała prawda i nieprawda nie są już ciężarem.
Rozwiń skrzydła, tak, trochę szare, trochę brudne, trochę do niczego...rozwiń, bo tylko to masz.
Lekko, prawda?
Igraj z wiatrem, bo to tylko chwila zanim opadniesz na dno nicości. Będziesz oglądać podeszwy butów innych, tych bez skrzydeł, tych kompletnych. Będą Cię deptać nie wiedząc o tym, że jesteś tam nisko, pod. Będą Cię deptać obcy i przyjaciele. Przyjaciele trochę ostrożniej, dopóki nie zapomną o tym liściu, który towarzyszył im przez kawałek ich drogi, przez mgnienie oka...0 -
Dotknął policzkiem
chropawej ściany
mojego milczenia
Uśmiechnęłam się
całym moim strachem
oplotłam go
jak w miłosnym uścisku,
z którego nie ma już wyjścia0 -
Dotknął policzkiem
chropawej ściany
mojego milczenia
Uśmiechnęłam się
całym moim strachem
oplotłam go
jak w miłosnym uścisku,
z którego nie ma już wyjścia0 -
Zakneblowałam strach
i z plecakiem pełnym upchanych nadziei
idę w świat
ten okrutny, ten bolesny, szarozielony...
Dziś niestraszna mi samotność
ani nawet bezradność za paznokciami
idę w świat
tylko kamyk w bucie skrzypi pytająco
czy knebel to siła wydobyta z mroku
czy też może kolorowe pigułki
toczące się polną drogą mijającej wiosny?0
W parku
w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Opublikowano
Dziękuję za wyrażenie swojej opinii. :) Mam nadzieję, że ten aperitif pobudzi apetyt na coś większego i bardziej apetycznego, co mam nadzieję, uda mi się wysmażyć. ;) Pozdrawiam :)