Czy mi się wydaje, czy już narkotyk zaczął mną władać
Nie ma już moich spraw
Moje sprawy to marihuana
Wszystko wokół „niej” się obraca
Wszystko do „niej” się sprowadza
Wszystko na „nią” się składa
Bo mówią Ci, że nie wraca
Każdy ją kryje, romans nieśmiertelny
Nieoficjalnie kocha i tylko dzięki „niej” żyje
A za to, że z nim jest odda całą płacę
Każdy grosz do grosza i jutro będzie nianja u kustosza
A jak nie ma już sary gotów jesteś za „nią” przyjąć wszelkie kary
Może Ci stary rzuci trochę sary zresztą i tak zawsze gary
Każdy jest w stanie zawsze skminić jeśli tylko chce
Nawet Ty to robisz sam dobrze o tym wiesz
Wiesz jak jest gdy codziennie „to samo”
8 dni w tygodniu opierasz się omamom
Gadasz, że nie ale wciąż robisz „to samo”
Wyrzekasz się dzień w dzień, że z tym skończysz jutro rano
Jednak rano znów to samo
Jeden schemat, który każdego dnia się powtarza
Wstajesz rano i przed lustrem już się zastanawiasz
Czy dziś znów poczujesz się tak jak sobie tego nie wyobrażasz
Wciąż jest w Tobie Siła, której nawet „ona” się nie oprze
Wciąż jest w Tobie Ktoś kogo obchodzisz bardziej niż sam siebie
Bo wierzysz, że nawet jeśli przyjdzie taki dzień
„Odnajdziesz przestrzeń gdzie wielka wiara tłumi lęk”
Poradzisz sobie w każdej sytuacji
Kontrolujesz przecież przebieg każdej reakcji
Twojego zaangażowania procent podczas inhalacji
Mówisz, że wiesz ile możesz...
Że zdajesz sobie sprawę z tego że nie możesz „cały czas”
Bo nie opanuje już „tego” nawet Twój niezłomny, stanowczy, pewny siebie, narcystyczny, dziecinny charakter
Widzisz co robisz gdy „za dużo rzeczy dookoła widzisz”
I co dzień Cię spotyka to samo pytanie
Czy to jest życie?! Czy to jest życia „kolorowanie”...
Dla siebie, dla kolegów, wbrew dziewczynie, wbrew rodzinie
Traktując dom jak hotel a rodzinę traktując jak lokatorów w przyciasnej kawalerzynie
Wszystko to wydaje się jak idealny program
Ty jesteś jego częścią, jego kolejną opcją
Znasz sposoby na ludzi, wiesz jakie trzeba wpisywać komendy
Poznajesz go od samego środka i stopniowo udaje Ci się odnaleźć kolejne cele
Aby przetrwać tworząc niepozorny obraz dobrego służbisty
Ale czemu tak na mnie mówią?? Myślą, że ja święty, bo w białe ruszam szeregów służbistów rzędy
Chcę być jednocześnie dobry jak służbista jedzący ogórki
Staram się jak mogę, lecz wciąż brakuje sił
By stać się tym kim każdy chciałby abyś był
Kim w końcu jestem służbistą dobrym czy służbistą jedzącym ogórki?
Jak to? Czyżbyś nie pasował do żadnego z nich...
Więc jak wytłumaczysz tą ciszę?