Nowoczesność wykrzykuje swe prawa
lecz ja juz nie czuje
ducha liberalizmu
słów polityki i trzasku opon
Cofnęłam sie do naturalności
czuje drzewa, co są mym końcem
i początkiem, mym łonem
sączę krew, którą mam za wino,
wczuwam się w monotonność życia,
człowiek - wielka niewiadoma,
w jednej sekundzie marnuje wszystkie,
dobytki swego ducha
Na Boga, to przecież nie prawda,
że w zgiełku miasta jest życie
Z czułością matki obejmuję trawę,
chowam się w drzewach - mym domu i życiu
Rajski strumień płynie w mych żyłach
śpiew ptaków jest moim pokarmem
Od Chaosu tu przyszłam, od Was, moi drodzy
nie lękam się już zepsucia,
gdy moi mali bracia są przy mnie
Serce me bije poza ciałem,
żyły otwarły się i tryskają strumieniem,
życie nabiera sensu, życie z harmonią,
wśród wilków me miejsce, w tej kolebce życia,
dzikość jest tutaj uległością,
pożądam tu sensu bardziej niż kiedyś,
czuje, że pragnę już tylko jedności.