Z za horyzontu
Nadciągają czarne obłoki
Pełne smoły tak ciepłej
Że bezradne, rozczepiają
Nawet kochanków
Na chwilę,
Chwilę tak nikłą, że nawet
Aniołowie zakrywają usta
Swoimi białymi szatami
I śmieją się z tego niedoskonałego
Dzieła Bożego, jakim jest czas.
Ale z za horyzontu
Nadciągające czarne obłoki
Zniewolono chwilą.
Wielkim Światowym Grzybobraniem.
Nie podoba mi się: w poezji
bezmyślny tok myślenia,
poeta co o drogę pyta
sztukę rymowania,
ani efekt końcowy
co jakby chciał a nie mógł
zbudować wieżę Babel
bez pomocy Boga.
A więc chciałbym zaprotestować (szkoda, że wcześniej tego nie zauważyłem). Otóż „Jest mi źle, choć ramiona me…” jest totalnym zaprzeczeniem twojej interpretacji, bo zdanie to zaprzecza logice i dlatego nie bez potrzeby stoi przed nim zdanie „
Jest mi źle, choć kocham Cię” i przy którym powinni stać twoje zdanie Wiktorze G. … po drugie proszę nie utożsamiać autora z podmiotem litycznym! To bardzo nie ładnie…
A co do całego wiersza to jego sens jest ukryty w trzeciej strofie i nie ma innego:)…
Jest mi źle, choć kocham Cię,
Jest mi źle, choć ramiona me,
obciążyłeś kolejnym krzyżem
Kocham cię, choć jest mi źle
Kocham cię, choć ramiona me,
obciążyłeś kolejnym krzyżem
I mam tylko jedno pytanie,
czy wybrałem dobrą kolejność strof?