Zielone drzewa pochłostane bolem zazrości
Kołyszą sie na wietrze niczym Koniczyna Nędzności
Nie wiedzą co powiedzieć - czy płakać czy sie śmiac
Czują sie potrzebna lecz nie nie wiedza czy krzyczec czy tez łkać
Ból dosiegnie kazdego tutaj, nawet Wierzbę Starą,
Która nie wie czy jest mordercą, czy moze juz ofiarą.
Jam jest Dąb solidny nie łatwo mnie obalić,
Lecz huraganem uczuć każdy czasem moze sie prowadzić
Gdzie góry, doliny i rzeki tam i drzewa i krzewy
W polse rosną nas lasy tropikalne, choć nikt w to juz nie wierzy.
Tak juz zawsze będzie, czy jutro czy za lat sto
Jesli sie jest Brzózką to mozna kołysać sie wciąż, lecz kto,
Kto zrozumie Dąb wieczny który widział wszystko i ze smiercią juz sie mierzy???