(brak, bo nie ma rzymskiego zera)
Inwokacja do ateizmu
Nie zwykłem wstawać ze Śmiercią
Czyli wtedy, kiedy jej brat (Sen)
Odchodzi wraz z każdym sprawiedliwym
Podążając za dłonią aniołów kopalnii i hut
A mimo to nierozbudzony piasek porannej mgły
Ostały na jej oczach wita się dzisiaj ze mną
Nie przytomnieję modlitwą
Jako ten leśny, odziany w skórę szaman
Bawiący się w agonię przed monolitami
Rodzonymi trzaskiem narkotycznych grzybów
Czemu zatem zarzynam chwile nożem medytacji
Jak wypada jedynie natchnionym
I
Gorzko-kwaśny smak kawy pozostał
W gardle niczym uciążliwy pleśniak
Odpycha mnie zimno własnego zegarka
Chociaż od dawna zakładam go tak samo
Dźwięk wielokrotnie przefiltrowany przez umysł
Tym razem wyrzygiwany przed dokładnym przerzuciem
Kłuł kiedyś przyjemnie będąc całym światem
Ale teraz widok śniegu nie cieszy jak dawniej
II
Cielesna śmierć, jeśli ma mieć sens, wymaga duchowego odrodzenia
Krwioobieg odżywa od pocałunku gołąbka Łazarza
Rozpostarł swe skrzydła, słusznie dumny z siebie
Niestraszny plujący z komina dym tysiąca cygar
Kiedy wtulisz się w moje ramiona i uśniesz
Jeśli Ci zimno, dam Ci swoją kurtkę
Nawet ochłapy odzieży mogą ochraniać
Jeśli tylko szron nie przejdzie przez nozdrza
Odry przepłyną na drugi brzeg Bałtyku
III
Narkotyki tworzą aniołów
Wirują Wasze twarze, wirują jak w kotle wiedźm makbeckich
Mienią się barwami, chociaż brak u Was jakielkolwiek tęczy
Zgorszyło was rozcieranie rąk nad oparami kawy
Wstydliwości nadal (oczywiście) nie mają prawa istnieć
IV
Umieranie jako ponowne narodziny błędu
Tak, oto ja się trzęsę i marznę, skoro już pytasz
Zmysły jednak wciąż pozwalają spojrzeć za horyzont
Strusie przybyły do Arktyki, nucą hymn godowy
Cóz to za melodia - raczej rozcinanie szklanek
Inne żywe istoty pękają krwawo od samego słuchania
Czy chcecie, bym podłożył pod jedną z tych szklanek tętnicę?
Tak to ma się skończyć - długo i boleśnie?
Bez krakania płaczek i płakania kruków?
Zwinąć sie na powrót w kokonik jaszczurki?
Powrócić do dżungli i jeść surowiznę
Zleżałą tyle czasu, ile chciał silniejszy?
Przyjdź, jutrzenko, czym prędzej
Gorzkie zbawienie
Opowiedz dokładnie, jak skrzydlate krasnale
Wznoszą się nad odrutowane zakłady pracy
Opowiedz mi ze szczegółami, jak słońce oświetla
Ten chamski zaułek i skurwioną uliczkę
Oślepili mnie bez pytania - cóz to za brak manier
Gołąbek też odleciał, nie miałem go czym nakarmić
Do kogo mam się modlić, komu złożyć Izaaka
Skoro w grobie nie ostało się nawet szare truchło
ehehehe... parę wypowiedzi od prześlicznych forumowiczów, bitte ;)