Robert – psychiatra na dyżurze w szpitalu – przeciągnął się, uruchomił leżący na stole dyktafon i zaczął powoli przepisywać odtwarzany tekst na czystej kartce.
Wywiad z dnia... z nowoprzyjętym pacjentem Janem X.
Lekarz: Jak to się stało, że trafił pan do szpitala?
Pacjent: Panie doktorze! Wiem, że to zabrzmi nieprawdopodobnie, ale musi pan o czymś wiedzieć, zanim zacznie mnie leczyć. Otóż zostałem wybrany przez Boga, żeby wierzyć, że Ziemia jest okrągła.
L: To znaczy? Nie rozumiem.
P: Proszę mi powiedzieć – skąd pan wie, że Ziemia jest okrągła?
L: No.. ze szkoły. I na zdjęciach z kosmosu widać...
P: Ale to czytał pan w książkach albo słyszał od nauczycieli, a na własne oczy pan przecież nie widział, a nawet jeśli, to też nie będzie pan miał pewności, czy to rzeczywistość, czy tylko obraz na monitorze.
L: Czyli twierdzi pan, że tylko dzięki temu, że pan w to wierzy Ziemia jest okrągła? (liczne urojenia – posłannictwa, wielkościowe?)
P: Wiara, panie doktorze, czyni cuda. W Ewangelii jest napisane: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!»”. Ja i inni Wierzący zostaliśmy wybrani, żeby wierzyć we wszystkie rzeczy i zasady rządzące światem. (prawdopodobnie urojenia na tle religijnym)
L: Powiedział pan, że to ważne. Dlaczego?
P: Jeśli zginę, albo przestanę wierzyć – to w co wierzyłem przestaje istnieć. A stosując leki może pan spowodować, że przestanę wierzyć.
L: I przestanie istnieć nasza planeta? (urojenia nihilistyczne)
P: Nie wiem. Może ludzie zapomną, że świat jest kulisty, a może to świat przestanie być kulisty. Wierzących jest wielu – każdy wierzy w inny fragment świata. Jeden wierzy w grawitację, inny w koty, kto inny jeszcze w złość. Nawet rzepiszniak ma swojego Wierzącego. (RZEPISZNIAK – neologizmy?) Jeśli Wierzący zginie, albo straci wiarę i nie zdąży jej przekazać kolejnej osobie, to ze świadomości wszystkich ludzi znika rzecz, w którą wierzył. A ponieważ świadomość określa byt ta rzecz znika też ze świata...
Robert przerwał nagranie i zaczął notować: Zastanawiająco żywy afekt oraz brak jakichkolwiek cech ubytkowych. Urojenia chociaż absurdalne w treści układają się w logiczny? ciąg. Prawdopodobnie wysoki iloraz inteligencji. Wgląd w chorobę mocno ograniczony Racjonalne argumenty zbywa. Omamom zaprzecza. Dgn: ostre wielopostaciowe zaburzenie psychotyczne? utrwalone zaburzenia urojeniowe? organika? regres psychotyczny? – do dalszego wywiadu i różnicowania.
Rozpisał „Wierzącemu” neuroleptyk, przeciągnął się i ziewnął. Ponieważ zbliżała się pierwsza w nocy rozłożył tapczan i zaczął szykować się do snu, kiedy do dyżurki wpadł z impetem kolega z izby przyjęć.
– Cześć stary! Co porabiasz?
Niestety kiedy Adam zaczynał mówić, zwykle długo nie przestawał. Teraz również rozsiadł się przy biurku i spozierając na papiery zaczął nawijać:
– Na izbie przyjęć straszliwe puchy. Pies z osobowością borderline nie zagląda. Z tych nudów wpadłem na nowy pomysł jak zarobić. Otóż słuchaj – ci wszyscy schizole tutaj opowiadają takie niestworzone rzeczy, że aż się prosi o jakiś biznes. Wystarczy dopuścić do komitywy chirurga. Będziemy im w nocy wycinać nerki i sprzedawać nadzianym biznesmenom, a rano nawet jak ci biedni wariaci będą cokolwiek pamiętać, to przecież nikt nie uwierzy facetowi, który na co dzień rozmawia z Chrystusem, że... – przerwał nagle patrząc na jedną z leżących na stole kartek – Rzepiszniak? Skąd znasz to słowo?
– A to taki neologizm. Jeden pacjent, chyba ze schizofrenią, twierdzi, że musi wierzyć, ze Ziemia jest okrągła, bo jak nie, to przestanie być okrągła i takie tam. No i właśnie powiedział, że ktoś inny wierzy w rzepiszniak.
– A to ci dopiero – roześmiał się Adam – a mi właśnie kilka dni temu uciekł z oddziału facet, który opowiadał podobną historię. Mówił, że musi wierzyć w jakiś rzepiszniak, że to bardzo ważne, bo jak rozpoczniemy leczenie to rzepiszniak zniknie ze świata, a wtedy to mogiła itepe. Najgorsze, że był już po leczeniu wyprowadzony na prostą i zaczął gadać z sensem, a teraz pewnie znowu zacznie rozpowiadać te pierdoły Bóg wie gdzie. Ale z tego wynika, że ci dwaj musieli się już gdzieś wcześniej w jakimś psychiatryku spotkać i jeden od drugiego się nauczył. Mój Boże – to już nawet psychotycy na tyle oryginalni nie są, żeby sami...
– A powiedział, co to w ogóle jest? – przerwał mu Robert
– A cholera, nie pamiętam. Pewnie cudowny lek na wszystkie choroby, albo perpetuum mobile. A zresztą – gdybym tak grosik dostawał od każdego debilnego urojenia, które usłyszałem, to byłbym się dawno przeniósł w ciepłe kraje. A słyszałeś może...
Zapowiadała się długa noc. Robert próbował przypomnieć sobie ile razy w tym miesiącu będzie miał dyżur z Adamem.
Dwa tygodnie później siedząc w dyżurce Robert przeżywał deja vu.
– Mój syn wybiera się na Koronę Świata – oznajmił dumnie Adam – Nie martw się, nie spadnie – dodał, mylnie interpretując otępiały wyraz twarzy Roberta – oni mają różne takie cudeńka – linki, karabinki, i całe stada innych dupereli, a świat oglądany zza krawędzi, z odmiennej perspektywy wygląda zupełnie inaczej – czujesz rękę Boga i takie tam. Jak dla mnie za dużo zachodu, ale co kto lubi. A w ogóle to znaleźli wczoraj tego wariata, co ci mówiłem, że mi uciekł ostatnio – tego od rzepiszniaka. Dostał ode mnie wszystkie zaległe dawki klozapiny i parę miligramów halopierdolu w bonusie – może trochę go powykręca, ale za parę dni przestanie być rzepiszniakowiercą – powiedział Adam odwijając z papieru kanapki – Mmm – mlasnął wgryzając się chleb – pyszoty. Swoja drogą chyba nie ma lepszej przyprawy. Nie dziwię się, że niektórzy wymyślają na jej temat urojenia. Gdyby nie było rzepiszniaka, to trzeba by go było wymyślić – dodał sentencjonalnie.
Robert nagle się zakrztusił.
– Ej stary uważaj, bo sobie płuca wyplujesz – krzyknął Adam waląc kolegę w plecy aż zadudniło – tak to jest jak się je i gada jednocześnie. Nie chcesz chyba, żeby to był ostatni rzepiszniak jakiego jesz w życiu?