Julka
-
Postów
46 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Julka
-
-
Zagraj tak, by moje zero rh plus wpłynęło
stylem klasycznym prosto do głowy.
Nie przyjdą wtedy do niej demony
w białych rękawiczkach. Udaremnię
im zalanie wodą mózgu czy podpalenie.
Ciężko jest, gdy pod stopami miękną kamienie.
Odciąż mnie tak, bym nie zostawała w tyle
z bagażem. Podrzuconym, niewygodnym.
Zagraj jak lubisz, zamaszyście rozrzuć
dźwięki wokół; może mnie namówisz
na współudział w tej kociej kompozycji.
Żeby wypocić z siebie te obce ciała,
na jednej nucie wypłynąć spod powierzchni.
[sub]Tekst był edytowany przez julka dnia 24-07-2004 21:44.[/sub]0 -
Cytat
Ja już nie będę tu tego edytował. To jest ostatnie ostrzeżenie - jeszcze jedna zabawa na forum i zostaną wobec Pana wyciągnięte konsekwencje.
A.S.S.
ojoj, brzmi groźnie.
( tak, wiem: " proszę pisać o wierszu". komentarz powyżej zupełnie przyćmił mi jego obraz. tak to wygląda).
0 -
"Jakże żal podmiotu lirycznego, który spotyka "chłopców" zainteresowanych konsumpcją jedynie."
Otóż to, dlatego peel pierwszą część kończy właśnie tak: " Dosyć tego"
Natomiast we fragmencie " ucha i stróża" źle zostały odebrane moje intencje, zupełnie co innego miałam na myśli, zupełnie. Ale odbiór czytelnika to sprawa bardzo indywidualna. To dobrze.
Czasem ktoś widzi w małym fragmencie, lub całym tekście- to co chce zobaczyć. Nie to, co tam jest.
[sub]Tekst był edytowany przez julka dnia 02-07-2004 10:27.[/sub]0 -
To jest wiersz, a nie sklep mięsny. Należy tu wziąć pod uwagę, że autor stosuje metafory.
0 -
:)
0 -
d.s.
Czasem czuję się jak kiełbasa podwawelska:
obwąchiwana, nadgryzana i przymierzana
do kanapy jak do kromki chleba. Dosyć tego.
Przetwory ze świeżego mięsa jak najbardziej,
ale nie z tej łąki dam się porwać nierogata.
W stanie surowym oddaję się dorastaniu.
Szlachetnie nawiedzona odbywam narady
z bezmięsnym jeszcze stróżem mojej cnoty.
Zamieszkał w lewym uchu i muszę go słuchać.
Jeszcze poczekajcie, jeszcze się nie śpieszcie.
Tyle tylko dzisiaj mogę wam zadżezić chłopcy.
Na razie nie po drodze mi z waszym apetytem.
Bo jest głód i głód. Wybieram inną kartę dań.0 -
No, ten wiersz mniej drażni jeśli chodzi o formę i przerzutnie, a własciwie nie drażni w ogóle.
Lubię go za te niby gry słów, powtórzenia, jednak nie gry, a płynność i wzorowy porządek w tekście, do samego końca.
[sub]Tekst był edytowany przez julka dnia 18-06-2004 23:13.[/sub]0 -
co do "się":zgoda, nieudane. zmienię.
"niesen"- rzeczownik, który sobie wymyśliłam, bo taki był mi potrzebny.o tak.
serdecznie.0 -
niesen niesie wciąż te same głodne kawałki
rozmów z wczoraj.
trudny dialog z panem s. - tym od śmierci
tyle we mnie, ile zdążę narysować przez sen.
rano reperuję pamięć, liczę palce.
bo tak składa się gwiezdne składnie,
a im się zdaje, że tylko nocą mam ostre wejścia
w niebo.
[sub]Tekst był edytowany przez julka dnia 18-06-2004 19:41.[/sub]0 -
łatwo takiej bem śpiewać: żyj kolorowo.
słowa są czasem bezkarne, można się wycofać,
wnieść poprawki, usunąć to co w nawiasach
i bez stresów przypuszczać, drażnić siebie
i innych egzaltacją, rozpromieniać naiwnie.
długo się tak nie pociągnie, bo wszystko mija cię
jak pośpieszny pociąg, wyprzedza z piskiem,
a ty musisz uciekać na bok, bo jest tak, jakbyś
jechał na resztkach paliwa. a to dopiero początek.
i po co te kolory śpiewać, skoro pokrywa je rdza?
za dużo, za dużo tych słów. debet i kolejne awizo
o przekroczeniu konta. i co z tego masz? wydane,
przegadane, a ty nawet nie ruszyłeś z miejsca.
wokół strzępy monologów, bezużyteczna komórka,
bo skończyła się następna karta. i zapalenie krtani.
żyjesz rozłożony chorobą zawodową,
śpiewak operowy za trzy grosze, co wmawia,
że nic innego nie potrafi. wciąż tylko jedna aria,
z dnia na dzień bardziej fałszywa. zamierająca.
ja ci nie pomogę, bo dawno przestałam śpiewać.0 -
dobrze, teraz powinno już być dobrze.
mam siebie na pocieszenie, na okrasę,
wycieczki, ucieczki. kaskaderka doskonała.
wspinaczki, karuzele, beczki strachu.
razem, ale bez eskorty; jak długo można
staczać się z góry, nie czuć bólu
i dziwić się, że nikt po drodze nie złapał?
nie chcę być skazana, choć czasem
niezręczna jak stara kobieta- nie umiem nic.
ona wstydzi się i chciałaby umrzeć. ja nie chcę.
niczego jeszcze nie dotknęłam
naprawdę. nie zdążyłam się jeszcze zacząć.
skazać się na siebie, bez wahania
wyrwać się ze stanu na niby,
osiągnąć stały poziom ciepła na swój temat.
most do siebie zbuduję. do domu.0 -
nie ufam słowom. mam kłopoty
z odpowiedzialnością. wciąż
jeszcze są jak kilkudniowy tatuaż.
za dużo na raz, za szybko to dwa.
cierpliwość. z niej uszyję sobie
naustniki, słuch mam świetny,
a siebie słyszę wyraźnie, mam
bliżej. wydaję się sobie podwójnie
złożona. obie części równo przylegają,
pojedynczo jakby niepewnie. mniej,
ale tak, żeby dźwięki nie wracały
jak źle zaadresowane listy. ostrożnie.0 -
pozwoli pan, że nie odpowiem na to wyżej, bo naprawdę szkoda palców.
jednak śmiech na twarzy nie ustaje. bo to zabawne było, jak cholera.
pozdrawiam bardzo:)
i na tym kończę tę gadkę. do widzenia.
[sub]Tekst był edytowany przez julka dnia 13-04-2004 22:18.[/sub]0 -
hmm, panie ojeju- merci. dawno się tak nie uśmiałam:))
0 -
mówię sobie - nie śpiesz się i znaki odczytuj
nie tylko po swojemu. zajrzyj do map, zapytaj
tych, co zdołali dotrzeć na miejsce.
przecież nikt cię nie wyśmieje, że kolejny
trop okazał się fałszywy. tylko głupcy
zacierają ręce. krótki rozum. nie zważaj.
ta niecierpliwość. roziskrzona przyjaciółka.
spokojnie kochana, sprawdź dokładnie
dokąd pędzi ten pociąg, nie wskakuj w biegu.
dopiero zaczynam przeczuwać gdzie i po co
rozpocznę wędrowanie. bagaże w rozsypce,
brak dziennika podróży, nic nie gotowe.
ale smak jest, czuję go od niedawna
i rośnie apetyt na dzikie stepy, rwące rzeki.
lecz mówię sobie - nie śpiesz się, zaczekaj.0 -
Free-wolna. Ja, całe pięćdziesiąt dwa
łamane przez sto pięćdziesiąt osiem.
Nieopierzona, nastawiona na razie
kątem oka do wszystkiego - tyle chcę,
że aż się boję, czy mnie nie przygniecie,
nie przechyli jak dziurawą łódź.
Chciałabym w sam raz, żeby
nie pozbywać się zbędnego balastu.
Nigdy nie wie się do końca,
co zostawić, a co wyrzucić. Ja nie wiem.
Jutro będę dorosła, w każdym razie
to państwo zacznie mnie tak traktować.
Dzisiaj jeszcze mam luz społeczny
i trochę czasu na ćwiczenia
z dmuchaniem świeczek. Zawsze byłam
w tym słaba, a teraz to już nie są żarty.
Od jutra muszę dmuchać na zimne.
Pięć po dwunastej złożę sobie życzenia,
a potem to już się zacznie proszę pani.0 -
niewiele Ireno. lada dzień - osiemnaście.
0 -
Marcin, czy mógłbyś do dziewuchy ze wsi jaśniejszym językiem? bo nic nie kumam.
0 -
Kto pogada? Sama siebie dobrze nie słyszę ostatnio,
a może po prostu mam dość tych jęków.
Siedzi sobie w kącie taki nieuczesany wynik zerwanych
ze sobą układów i chciałby porozmawiać, a nie może.
Marzą się jej rozejmy, w grę wchodzi nawet biała flaga,
byle tylko zapełniła się wokół niej ta pusta plama.
Ustawiona do siebie w poprzek czuje się jak przetrącona,
rozklekotana. I taka biedna. Zawsze pędem z górki,
trzy schody na raz, a tu nagle wszystko takie płaskie,
cicho i wrażenia jak po wypadku. Spowolniona, zła
na siebie przez siebie, odbija się sobie czkawką,
zwraca jak po narkozie pretensje i fochy. Krztusi się.
Kto pogada? Obiecuje, że nie będzie mówić od rzeczy.
Głośno i nie pod nosem. Żeby ktoś usłyszał i posłuchał.0 -
to jest z " Pigmaliona". profesor, który uczył pewną kobietę z prowincji jak być damą.
0 -
krótko mówiąc, nie bawi mnie już
zabawa w zgadnij co mam na myśli.
wbiłeś sobie do głowy
bliskie pokrewieństwo
prostoty i prostactwa.
zamiast zwykłych spotkań
odbywamy teleturnieje.
ty się głowisz, ja nadstawiam
głowę, bo pierwsza odpowiedź się liczy.
cholera, szkoda mi czasu
na łamanie szyfrów, a przecież
słowa zaklęte w esy floresy
tak łatwo rozebrać.
i jest niedobrze.
tobie i mnie. jak się wyplątać.
myślimy o tym oboje
patrząc na siebie bykiem. po co to.
lepiej teraz wymienić zamki w drzwiach,
oddać w kasie bilety, cofnąć rezerwację,
a potem każdy jak mu po drodze. znaczy
ja windą, a ty po schodach higińszczaku.0 -
Jak można zrobić coś i mówić, że to na zawsze?
To tak jak zamurować drzwi i zgubić narzędzia.
Nie zrozum mnie źle, nie mówię, że życie ma być
wciąż na nowo budowanym gniazdem.
Jeszcze nie znalazłam takiego miejsca,
gdzie chciałabym zasiać kwiaty, palić ogniska
i czytać z tobą na głos nasze wiersze.
Kiedy tam dotrę, wiem, że nie oprawię w ramy
szkicowanego dzień po dniu pejzażu.
Zmieniać, przestawiać, urządzać się od nowa.
Jak z odświeżaniem garderoby. Przyzwyczajać się
do rzeczy nie chcę. To zaledwie rekwizyty
w wymyślanej wspólnie dekoracji. Właściwie
martwe. Zmieniać je można łatwo i bez żalu.
Wiesz, odkąd czuję, że już jesteś blisko, zaczynam
rozglądać się częściej, bo już nie dla siebie,
a dla nas szukam. Może ty znajdziesz pierwszy
takie miejsce. To bez znaczenia, które z nas.
Najważniejsze, żeby można było komponować.
Nuta za nutą, bez refrenu, słowo za słowem.0 -
Ta wizyta, której jak zwykle nie zapowiedziałeś,
nie mogła popsuć mi humoru, bo i tak ostatnio
nic się nie układa. Teraz chrzęścisz jak rozsypany
pod nogami cukier i rozmowa rwie się na kawałki.
Kiedyś bez trudu wnikaliśmy razem w milczenie
i tak dobrze nam się myślało o sobie. Dosyceni
muzyką umieliśmy się przytulać, nawet oddaleni.
Tylko, że wtedy czułam cię, zanim wszedłeś do domu.
Nie potrafię powiedzieć w którym piecu zgasło
wcześniej. Nie przypilnowaliśmy siebie i dzisiaj
to, co nazwałeś tak ładnie jedną falą, przypomina
rzekę, co jak zbieg wyrywa się z poszarpanego brzegu.
0 -
dotknij mnie tak, żebym zadrżała
albo jak czasem sobie wyobrażam.
nieraz kładziesz mi ręce na głowie
i lekko uciskasz, gładzisz nos, powieki.
najbardziej lubię kiedy podgniatasz
moje uszy i bawisz się kolczykiem
a potem drażnisz i płoszysz palcem rzęsy.
żadna siła nie ruszyłaby mnie z miejsca
w takiej chwili. i nie musisz posuwać się
dalej, poza napiętą szyję. wystarczy, że
wygładzisz lęk na mojej twarzy, palcami
rozgarniesz splątane myśli ukryte we włosach.
i zagrasz mi jakieś reggae na zadartym nosie.0
czarne koty dobrze się palą
w Wiersze gotowe
Opublikowano
"zwijam się w kulkę i rzucam w przód dla niepohamowania".
Wiersz jest i o mnie. Bardzo przemawiają te obrazki, jak zwykle u Ciebie pisane w zaskakujący sposób. Mój podziw dla Twoich wierszy rośnie jak na drożdżach:)
pozdr.