Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Elżbieta Rafa

Użytkownicy
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Elżbieta Rafa

  1. Ktoś, kto nie obchodzi, robi zakupy na dwa dni, bo będzie zamknięte... Odwraca oczy od santaklausów, dżingołbele drażnią jego uszy. Sprząta mieszkanie jak zwykle... Gotuje pierogi z mrożonek, ale bez barszczu... Wyłącza telewizor – znikają aniołki i świerki. Bierze komiks o Jerzym Jeżu poczyta trochę... Przed snem Wypija szklankę mleka, Otwiera okno... Spłachetek nieba między blokami, blade gwiazdy.... Niedługo styczeń... Minął kolejny dzień.... Dwudziesty czwarty grudnia...
  2. Jestem słuchaniem rozmów gołębi, brzęczenia pszczół, odległych dzwonów na błękicie. Dotykiem. Szorstkością ciepłego drewna, porowatością chłodnej ściany, miętowym orzeźwieniem majowych liści. Jestem istnieniem- plamą światła na podłodze, wonią czeremchy... Jestem patrzeniem. Dostrzegłabym nawet własny cień na chmurze.
  3. W pogoni za wczorajszym dniem bezdech niepokoju próbuje złożyć rozedrgane atomy w pachnącą miodem jaźń. Wszyscy święci powinności coraz szybciej obracają swoje klepsydry. Rozczłowieczam się na wszystkie strony. Tak chciałabym pojechać na Markizy....
  4. Piliśmy tanie wino. Morze szumiało nam w głowach. Godzina beztroski, noc zapomnienia... gwiazdy tańczyły zorbę, ogród echem – śmiechem rozbrzmiewał. Budził nie tylko przyszłe wspomnienia. Piliśmy wino – po nic, po siebie, po wszystko. Po odrobinę prawdy do ostatniej kropli.
  5. Pod pocztówkowym niebem czyjeś życie szczęśliwe, oddzielone od niewyobrażalnej zimy beżowym kolorem kolczastej makii. Kapryśna pamięć uderza o piaszczysty brzeg zabierając w głąb czasu tych, o których milczą wieki. Rewersem skalistych bezdroży, korytami wyschniętych rzek, wędruje tutejszy genius loci. Człowiek jest igraszką samego siebie.
  6. Jestem słuchaniem rozmów gołębi, brzęczenia pszczół, odległych dzwonów na błękicie. Dotykiem. Szorstkością ciepłego drewna, porowatością chłodnej ściany, miętowym orzeźwieniem majowych liści. Jestem istnieniem- plamą światła na podłodze, wonią czeremchy... Jestem patrzeniem. Dostrzegłabym nawet własny cień na chmurze.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...