Zabiłeś swojego anioła.
Z zimną krwią wetknąłeś swoje milczenie
w sam środek jego serca.
I umarł.
Targany wiatrem miłości, zmarł.
Teraz zmywaj z rąk niczym Makbet,
anielską krew niewinnego stworzenia.
Płacz, wołaj, szukaj.
Lecz twój anioł nie wróci.
Skazałeś go na zagładę.
Teraz leży w kałuży miłośći,
niegdyś krążącej w pajęczynach jego żył.
On już nie jest aniołem.
To zwykła śmiertelna istota,
strącona z chmur
okrutnym palcem rzeczywistości.