Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Amelia Grążel

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Amelia Grążel

  1. A ja nie. I to już też będziemy wiedzieć ;) Co do głównego wątku, to nie mam pojęcia...
  2. A tak z drugiej strony, to mam nadzieję, że to ten właściwy wiersz... :)
  3. "W Chałupie" W okna chałupy, zwrócone Ku chmurnej stronie zachodu, Bije i bije szaruga. A kropla deszczu za kroplą Wsiąka przez szybę stłuczoną, Którą zapchano szmatami. Snadź to ostatki sukmany, Bo skrawek, zewnątrz wiszący, Tedy owedy drucianym O szkło zaskrzypi haczykiem. Wicher szparami wciąż wieje, Że liść geranii i laku, Co w poszczerbionych doniczkach Na zgniłej stoją poręczy, Gnie się i razem z szarugą, Ze skrawkiem starej sukmany I z kroplą deszczu, sączącą Zlewa swe dreszcze w dysonans Nędzy. Na stole, w łyżce blaszanej Podpartej cegły odłamem, Pali się knotek, zasycan Kawałkiem świeżej okrasy, I rzuca mdławe światełko W zmrok zadymionej izdebki. W kącie, przy ścianie zapadłej, Na butwiejącej przyciesi Łyżnik o barwie brunatnej I o zębatej fasadzie: Na nim talerze gliniane, Dzbanek i garnki z żelaza, W połowie sadzą pokryte. Na ziemi woda we wiadrze O zardzewiałych obręczach I drwa, rąbane na jutro, Tworzą z łyżnikiem i knotkiem, Z garnkiem i miską dysonans Nędzy. Na ławie, wąskiej a długiej, O nogach górą zwężonych, Ślady spożytej wieczerzy: Kartofel łokciem zgnieciony, Szare łupiny, solnica I na dnie misy czerwonej Resztki zgęstniałej polewki. W małym piecyku żelaznym Tleją się jeszcze iskierki, Przez szpary kręgów złocistym Zabłysną czasem promykiem I żółte światło poleją Na mąką zaschły żurownik I na zmoczone pończochy, Które się suszą u brzegu. Oto je podmuch w tej chwili Rozszerzył w język płomienny, Gwiżdżąc w kominie dysonans Nędzy. Przy piecu starsza kobieta: Włos czarny, krótko ucięty, Zza błękitnego zawoju Na skroń się białą wysuwa, Powieki na dół spuszczone, Broda na piersi obwisła I ręce skryte pod fartuch. Tedy owedy, gdy wicher Głośniej zadzwoni o szyby, Budzi się z drzemki i oko To rzuci ku drzwiom zamkniętym, To znów, gdy słoma zachrzęści, Błyśnie z ukosa w kąt izby, Aż czoło w fałdy się zwęża. Oko niebieskie, ostatnią Paląc się jeszcze pięknością, Tworzy z tołubem wybladłym I z lic bruzdami dysonans Nędzy. Pod strzępem kołdry, na słomie, Zasłanej zgrzebnym płachciskiem, Szesnastoletnia śpi dziewka, Łokieć wsunęła pod głowę, Że aż koszula opadła Z wypełniającej się piersi. Ze stołu spływa żółtawy Tłuszczowej lampy promyczek I koralowe policzki Okrasza jeszcze różowiej . Czasem się w lekkim uśmiechu Rozszerzą wargi czerwone: Śni o paniczu z fabryki, Co ją ukradkiem pochwycił I udo przycisnął kolanem. Patrzaj! ten uśmiech i sen jej, I pierś namiętnie wydęta Łączą się w smutny dysonans Nędzy. J. Kasprowicz Z pozdrowieniami Amelia :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...