Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sara Zoe

Użytkownicy
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Sara Zoe

  1. W ciężkich czarnych butach trudno uważać na kamienie Pod palcami nie czujesz przecież nawet szkła W ciężkich czarnych butach giną Twoje chłodne już marzenia zgniatasz je piętą gdy codziennie wciskasz w nie swoje szare stopy Ciężkimi czarnymi butami deptasz co dnia tęsknotę Ciężkie czarne buty kupione na jesień na cmentarzu ciągle było błoto a on tak lubił Cię w sandałach
  2. Niedziela obudziłam się z podrapanym brzuchem Wczorajsze błaznowanie przed lustrem w celu zagłuszenia chaosu zakończone zaawansowaną nerwicą Wyrywam włosy pluję obgryzionymi paznokciami Siniaki na udach W akcie pokuty zawzięcie biję się z myślami
  3. ta końcówka to mi się poprostu na usta cisnęła... A mojemu kotu-to tylko ten ukłon-i pomnik wystawić... =)
  4. Napisałam testament Podziękowanie wrogom i reszcie za lata motylich skrzydeł w słoikach wypalonych papierosów -w aktach nienawiści- wypitych butelek wina i podpisanych kwitów ...et cetera... całego tego chłamu Podziękowania mojemu kotu za sierść na kartach dzienników O tak, serdeczny ukłon mojemu kotu i spalcie go razem ze mną
  5. Umiem? Maliny były moim drugim tekstem w życiu...a to...niezbyt autobiografia. Ale po części, to o mnie. Pozdrawiam
  6. Wsypała dwie łyżeczki cukru do szklanki z Jackiem Danielsem. Siedzący obok mężczyzna patrzył na szkło ze zdziwieniem. Odwrócił głowę, to w końcu nie jego alkochol, ani nie jego kobieta. A jaka szkoda.Skrzywił głowę i obrzucił krótkim spojrzeniem dłonie z pomalowanymi na ciemno paznokciami. Zapaliła ViceRoya. Przymknęła oczy i wolno wypuszczała dym. Lubiła ten stan...Kiedy z tym cholernym światem łączył ją tylko tlący się papieros. Dopada ją nieodparte wrażenie, że Bóg też pali...może cygara? Jego też musi od czasu do czasu coś łączyć z tą stertą gruzu, którą stworzył. Blat baru, przy którym siedziała Zoe lśnił zimnym brązem. Tak jak butelki przed nią. Obróciła się na wysokim krześle, by przyjrzeć się mężczyźnie obok. Miał takie lodowate oczy. I wymiętą koszulę.
  7. Dzięki...nie pytam. Pozdrawiam...
  8. Są twarze, których się nie zapomina Są ludzie których ciągle brak Choć dawno przyszła ich godzina to w ustach jeszcze łez jest smak I ułożoną parną nocą na stosie wspomnień spalam się Gdy się płomienie strachu złocą Ja mam nadzieję- że tylko śnię.... Na próżno szczypię brudne ręce I węglem malowane palce Nie,nie obudzę się już więcej Nie wygram z moim sercem w walce Tymczasem ranek mnie zastaje W popiole marzeń klęczę brudna Anioł do ręki mi podaje- nadzieję-a tak jak zawsze- złudna...
  9. Wpadłam na Nią wczoraj rano.W brudnym pyle ulicy nikt nie zauważał jej zielonych oczu. Potknęłam się o jej rękę, gdy leżała zdeptana na zakurzonym chodniku. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Zabrałam ją stamtąd.Opierała się, ale była zbyt zmęczona, by mi się wyrwać.W końcu upadła. Siedząc przy jej łóżku nie potrafiłam sobie wyobrazić, co robiła na tamtej skwarnej ulicy. Była taka piękna. Mamrotała coś o końcu świata. Wypiła szklankę wody i zaczęła się szaleńczo śmiać. ...jakby zadźwięczało tysiąc kryształowych dzwoneczków... Zamrugałam oczami i odpędziłam od siebie natrętną muchę. Bzyczące stworzonko natychmiast usadowiło się na odkrytej stopie dziewczyny. Odrazu pożałowałam mojego nierozważnego machania rękami. Śmiech ustał. Dziewczyna spojrzała zdziwiona na muchę.Odstawiła szklankę i nieudolnie spróbowała złapać owada. Czy ona nigdy nie widziała MUCHY? Jakby słysząc moje myśli, nagle przestała haotycznie rzucać się po łóżku w histerycznej pogonii i usiadła zawstydzona.Podkuliła nogi i oparła brodę o kolana. Naprawdę, zachowywała się conajmniej dziwnie...jak mała, ciekawa świata dziewczynka. ...jak wariatka-przemknęło mi przez myśl. Wychodzę. Nie chcę, żeby czuła się skrępowana...to wszystko. *** Weszła do kuchni.Lekko, jakby tańczyła. -Kawy?-spytałam tylko. Kiwnęła głową i uśmiechnęła się. Usiadła na podłodze.Po turecku, jak dziecko.Wskazałam ręką krzesło, ale odmówiła ruchem głowy i skrzywiła wargi na znak dezaprobaty. Ona chyba jest nienormalna. Podałam jej kubek z gorącą kawą. -Dziękuję...-szepnęła. Uff, umie mówić, a już myślałam że te jej majaczenia tylko mi się wydawały. -Jak masz na imię?-patrzę na Nią uważnie. Milczy Odkłada nieruszoną kawę i pyta o ubranie. *** Oniemiała patrzę.Kolorowa,letnia sukienka w kwiaty moknie bardzo szybko. A Ona tańczy w tym zimnym deszczu! Zauważa mnie stojącą w oknie. Znika z pola widzenia. Szukam jej spojrzeniem, ale najwidoczniej weszła na werandę lub do domu. Słyszę kroki...A więc jest. -Chodź tutaj!-krzyczy. Odstawiam talerzyk z ciastem brzoskwiniowym. Bierze mnie za rękę. -A parasol...? -Daj spokój...odbierasz sobie całą zabawę! Butów też nie bierz-śmieje się. Pachnie malinami. Coś błyska w ciemnych włosach. Skąd ona wzieła świerze tulipany? *** Biegnie ciągle trzymając mnie za dłoń. Bolą mnie stopy...Omijam duże kamienie, ale to i tak za mało! Potykam się. Ląduję w brunatnej kałuży. Podnosi mnie. Zaczynam się śmiać, co mi innego pozostaje! Sądząc po jej minie, wydaje się być usatysfakcjonowana moim zachowaniem.Przez chwilę patrzy na mnie uważnie. Nagle zrywa się do biegu ciągnąc mnie za sobą.Ludzie patrzą na nas zdziwieni. Gorąco mi...nie mogę złapać tchu... Wbiegamy do parku. Puszcza moją dłoń, zaczyna się kręcić z szeroko rozpostartymi ramionami. Robię to samo. Świat zaczyna wirować. Z szarych, brudnych barw wyłaniają się ogniste, ciepłe kolory.Przymykam oczy. Na chwilę przystaję. Ona zdyszana pochyla się i wyciska wodę z sukienki. Znów chwyta mnie za rękę. Chcę o coś zapytać, ale zanim pada choć jedno moje słowo słyszę: -Poprostu biegnij...Poprostu czuj się wolna... *** Dworzec wita nas obskurnymi, odrapanymi murami. Mrużę oczy i w jednej chwili wszystko pokrywa się jasnym pomarańczem. Kupujemy rurki z kremem. Obie jemy.Zlizuję bitą śmietanę z górnej wargi. Idziemy po bilety...Nieważne, dokąd...Poprostu gdzieś pojedziemy...Sprzedawczyni patrzy na nas zgorszona. Wyszło słońce, ubrania zaczynają wysychać. Turkot kół zagłusza nasz śmiech. Wskakujemy do wagonu. Nadal czuję zapach malin. Nie pamiętam nawet, dokąd mamy bilety.Za oknami mkną kolorowe pola. Jaki piękny zachód... Uśmiecham się i wyciągam dłoń za okno. "...If I could change everything that I have done..." Chciałabym poznać Ją wcześniej. Żałuję, że straciłam tyle czasu... Pociąg zwalnia. A Ona wciska mi w dłoń zwiniętą, obszarpaną karteczkę, i uśmiechając się-wyskakuje. -Zacze...-chcę ją zatrzymać, ale pociąg już rusza, zamykają się drzwi. Jest już daleko...Z nosem przyklejonym do szyby obserwuję czasoprzestrzeń. Przypominam sobie o papierku w mojej zaciśniętej pięści.Rozwijam go. "Mam na imię Wolność"
  10. Jak dla mnie...w porządku...przyjmuję zatwierdzam. Pozdrawiam.
  11. "Tamto miejsce miało schody z butelek po piwie Ostrymi krańcami głosek cieły papierową skórę Obce ręce-obdzierały z nadziei Obce oczy-rozbierały z resztek nieprzytomnych snów... Słoiki pełne niedopałków śpiewały mi o Tobie banalne A to już piekło... Talią kart zabrzęczał maj"
  12. Dla niej noc staje się dniem W chwilach mroku-żal i gniew Kalendarze dawnych łez ...obce to, co teraz jest... Co czuje gdy podpala sobie skórę Jak długo może wytrzymać myśląc że ból nie istnieje Gdzie jest jej Bóg gdy błaga o nadzieję ref. Jak smakują niewypowiedziane słowa gdy dławisz je w gardle I jak to jest gdy zostaje sam na sam ze swoim szaleństwem i strachem W czterech ścianach cudzych słów -bezsensowny pokój bez drzwi- Na stole położyli jej nóż Pokazówka dla idioty- że to szczęście- że niby więcej już nic I tylko nie odwracaj głowy gdy ona z błaganiem ręce składa Gdy ją zobaczysz- nie udawaj że nie słyszysz gdy kolejny raz z hukiem upada
  13. Dzień witany mrokiem Zabite deskami okna Nie mówią zbyt wiele Lepka niewyspaniem podnoszę się z brudnej pościeli Naderwane kąciki warg Plecy obolałe Siniaki na nadgarstkach Proszę Nie mów że mnie kochasz To że jestem dobra w łóżku to nie wszystko Nie myl pożądania z miłością
  14. Bezsilność wytatuowana na przedramieniu Kod strachu wyuczony na pamięć Kazali jej zostawić zabawki przed wejściem Mała żydówka z irytacją kręci głowką Wbiega za mamą Ogród Rudolfa Hessa pełen jest gumowych kaczuszek
  15. Śnieg zamigotał w siwych włosach Na pomarszczonym nosie rozpłynął się płatek Starł go Spracowane dłonie założyły jej czapkę -śmiech- Przygarnął ją przytulił Jak śmiesz mówić że nie ma miłości...
  16. Tak...nikomu nieznany85, odczytałeś dobrze. Dziękuję za komentarze...
  17. Ja i parapet wąskie pasmo mojej bezsilności Zgięte nadgarstki nie wiedzą jeszcze,że to koniec Narysuję Ci palcem na szybie bajkę o Małgorzacie Mistrz zniknął wczoraj bramą z lnianengo sznuru wyszedł Oddechem zbiję szkło czasem wystarczy chwila By odejść
  18. "Dusiłam się- nie było czym oddychać Nie było po co żyć po co się budzić...i zasypiać A później był czerwiec- i czerwiec płakał A później cmentarz domem ...i prośba, by zapomnieć... Tęsknotą zalany świat zatarły się wszystkie barwy Nie potrafiłam się już śmiać ...Bóg pewnie też już nie potrafił... I tylko jeden widok nadziei ...jasnego kota na Twoim grobie... Patrzył się na mnie i milczał A wiesz...milczał-o Tobie."
  19. Teraz już wiem Ta jarzębina na nitce to modlitwa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...