Odwiedził mnie ranny deszcz,
by zmyć i zgnić
świata tego ból,
lecz ah
On wstrętny jest
Nie odwiedzi słońce mnie
puszyste
w pokoju zaciemnionym,
lecz ah
Ono tak wstrętne jest
parzy i naznacza mnie,
piętnuje
Odwiedziło mnie tysiąc ciemnych chmur,
by snuć i pruć
moje przebrzydłe słowa,
lecz ah
One wstrętne są!
Odwiedziło mnie kolorów siedem,
a niebo było tak czyste…
Odbijało, purpurowo-niebieskie,
i witało mnie…mgliście,
a pal to sześć!
Co tu dłużej pleść?
Nie odwiedzi nikt mnie,
więc odetchnę
Oni wszyscy ah, wstrętni są…
Nawiedził mnie przeokropny sen,
by wstać i znów
budzić się,
w tym samym śnie.
………………………….
I przyszłaś ty,
Zmazałaś fizyczność
w fizycznej formie
Stałaś się moim największym snem, marzeniem, czystym jakże niewinnym pięknym pragnieniem, aniele…!
wciąż na jawie
Jestem błaznem! w mrok pójdę
mojej przyciepłej jaskini
Nie wstanę, póki
nie wyrwie mnie
ostatni
…..
raz
Bedę błaznem
choćbym się zarzekała,
będę
wciąż
….
Błaznem?
Ucieknę stąd
w moje marzenia
Głupie serce,
obyś wygrało!