Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tomasz Goraj

Użytkownicy
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tomasz Goraj

  1. Tomasz Goraj

    Idę dalej

    Hmmm... kolejne zdziwienie, tym razem raczej nie miłe. Na pewno? Twoje wiersze które mogłem przeczytać mają moc. Chciałbym więcej, dużo więcej. Będzie można gdzieś Cię znaleźć? Gdzie jest Twoja Stela Zwycięstwa?
  2. @Sylwester_Lasota @Sylwester_Lasota Dzięki panie Sylwestrze. Miło mi Cię poznać.
  3. @Alicja_Wysocka Alicjo, dziękuję, że przeczytałaś mój wiersz. Bardzo mi miło Cię poznać. Przejrzałem na portalu poetyckim kilka Twoich tekstów i szczególnie poruszyło mnie opowiadanie amerykańskie. Gdy skończyłem czytać, pomyślałem: hmm, ta dziewczyna ma świetny słuch, nieźle pisze. Byłem pewien, że to fikcja. A potem zajrzałem do komentarzy… i z coraz większą zgrozą odkrywałem, że to nie jest wyobraźnia. To była dobra opowieść, wciągająca, wiarygodna — sam spędziłem w Ameryce kilka lat i wszystko, o czym pisałaś, brzmiało bardzo prawdziwie. Ale że pod tekstem siedzi żywy autor, tak otwarcie rozmawiający? Tego się nie spodziewałem. Dla mnie większy dramat krył się w Waszym dialogu! Naprawdę. I od razu pomyślałem o granicach intymności, o szczerości. Zastanowiłem się też, czym właściwie jest poezja i po co ją piszemy. Przecież w niej pokazujemy siebie jak na dłoni. Czy to dobrze, czy źle? Miałem wrażenie, że prawdziwy wiersz ukrył się w tej Waszej rozmowie — szczerej, żywej. Ciekaw jestem, co o tym myślisz… a może: co o tym myślicie? Tomasz Goraj (serio, to moje imię, nie żaden Robert, muszę to zmienić).
  4. @Naram-sin Hmmm... dzięki. Cenne są Twoje uwagi. Zresztą ja wszelkie uwagi bardzo sobie cenię. To chyba najtrwalszy budulec. Piszę jak amator, raczej intuicją, ale to dziś za mało. Po prostu przeczytałem trochę wierszy, trochę znam na pamięć, trochę uważam że powinny tak wyglądać i jazda... po piękne chwile. (Matko, a może jazda... po chwile pełne piękna?) Jak coś zaczyna mi się podobać i to bardzo, to chciałbym to robić dobrze. Ot i wszystko. Naramsinie! Zrozumiałem Twoje rady, choć trochę musiałem się podrapać w głowę. Rymy? Tak! Zacznę zwracać uwagę. (Chociaż, ludzie... wiersz bez rymów? Kto to widział?) Chociaż je bardzo lubię tak jak Ty w młodości. Wiesz jak jest, bęc, bęc, bęc i już ten strumyk szybciej płynie. Inwersja i skrócone zaimki. No racja! Jasne, trąci to mychą i odwraca uwagę. Ale... tego wiersza już nie ruszę, bo jak wyjmę jakiś klocek, to prawdopodobnie cała konstrukcja się zawali. A sporo się nakombinowałem. Zostawię ten wiersz jako świadectwo etapu na którym jestem. Mam jeszcze kilka innych. Bez obaw je przemontuję. Jeszcze raz dziękuję.
  5. @Maciek.J Ups, przepraszam Maćku. Kilka słów do Ciebie wkleiłem Annnie. Trochę się jeszcze w tym systemie nie łapię. A poza tym te reklamy! Takie piękne, kolorowe, wszystko mruga i świeci... można się pogubić. Wybacz. @Maciek.J Panie Maćku. Dzięki! Takie miłe powitanie. Mam w szufladzie jeszcze trochę tych okruchów samego siebie. Ktoś nie głupio wymyślił te 24 godziny na publikacje. Pewnie bym je chciał wszystkie na raz wrzucić i zrobiła by się z tego kupa bułki tartej z Biedronki. Chętnie zajrzę na Twoją stronę. Wszyscy jesteście niesamowicie ciekawi. P.S. O, i teraz jest dobrze. Piąteczka. @Annna2 To ja przepraszam, nie zrozumiałem, bo za mało Twoich wierszy przeczytałem. hej.
  6. Anno, znowu nie bardzo kumam, tak jak z tym zniczem. Podpowiesz, co poetka miała na myśli? @Maciek.J Panie Maćku. Dzięki! Takie miłe powitanie. Mam w szufladzie jeszcze trochę tych okruchów samego siebie. Ktoś nie głupio wymyślił te 24 godziny na publikacje. Pewnie bym je chciał wszystkie na raz wrzucić i zrobiła by się z tego kupa bułki tartej z Biedronki. Chętnie zajrzę na Twoją stronę. Wszyscy jesteście niesamowicie ciekawi.
  7. @Annna2 Super, dzięki. Bardzo mi pomogłaś! Czuję się trochę jak młody słoń — chwilę po urodzeniu próbuje stanąć na nogi i z wdzięcznością przyjmuje obecność zgromadzonej wokół rodziny. Bardzo mi się ta rola podoba. P.S. Będę "cierpiał", ale usunę to słowo — już wcześniej nad tym myślałem.
  8. @Berenika97 Bereniko, dziękuję Ci za lekturę mojego wiersza. Kamienna Matka leży mi bardzo na sercu, ale i u Ciebie znalazłem coś, co mną poruszyło — Twój wiersz o narodzinach w czasie wojny. Dziecko przychodzi tam na świat w piwnicy, w ruinach, zamiast w bezpiecznym domu. A ta „betonowa linia życia” - mocne - metafora tragicznego losu, który zapisuje się już w chwili narodzin w tym po…….. świecie. To przejmujące niczym obrazy bombardowanych szpitali, czy to na Ukrainie, czy w Strefie Gazy. Zastanawiam się, czy dobrze odczytuję — czy jesteś młodą matką? P.S. Jestem tu zupełnym „świeżakiem”, więc — tak jak innych — i Ciebie proszę o słowo więcej na temat Kamiennej Matki. Jak odbierasz warsztat? Czego jest za dużo, a czego za mało? Razem z kilkorgiem przyjaciół wiążemy z tym wierszem pewne plany, dlatego bardzo zależy nam, by osiągnąć choćby „przyzwoity poziom +”. Z góry dziękuję za każdą uwagę.
  9. @Annna2 Annno, dziękuję że przeczytałaś mój wiersz. Jako "początkujący" w tej dziedzinie bardziej oczekuję konstruktywnej krytyki. Takiej, po której westchnę, no ma dziewczyna rację i to zapamiętam sobie. Czytałem Twoje wiersze i Ci ufam. Szczególnie zależy mi na tym wierszu, gdyż z przyjaciółmi zamierzamy taki pomnik Kamiennej Matki zbudować. Zainspirowało nas zdanie, że Matka jest jak pomnik którego jeszcze nie ma, a już jest gotów. Serio, zakładamy fundację i będziemy zbierać pieniądz. Ale to jest zupełnie inna historia. Więc bardzo proszę o parę wskazówek dotyczących wiersza, bo chcemy go dołączać do próśb, listów czy maili. Było by super. Zależy nam bardzo, aby ten wiersz jako wizytówka Fundacji był na przyzwoitym poziomie. Pomóż, Karma, to cudowne stworzenie, lubi wracać. A, i jeszcze, nie bardzo klapuję o co chodzi w tych nawiasach z dzióbkiem i gwiazdką w środku. Hej, serdeczności.
  10. Kamienna Matka W niedzielne przedpołudnie biją dzwony. W hotelowej piżamie wyglądam przez okno, szczoteczkę do zębów trzymam w dłoni – spoglądam w dół. Po ulicy Piekarskiej we Lwowie idą trumny. …wieczna pamięć… pamięć wieczna… jemu wieczna… jemu pamięć… wiatr szarpie słowami jak chce: czasem z nimi opada, czasem dmuchnie nimi w górę, z gołębiami pod chmurę. Po ulicy Piekarskiej idą trumny. Każdy krok zostawia ślad na bruku. Ludzie przystają, w cierpieniu, gubią wzrok, pięści zaciskają w milczeniu. W ósmej trumnie leży chłopiec. Na komputerze grał i nie odróżniał już angielskich słów od cyrylicy. Słowo „Bajraktar” brzmiało jak imię kolegi z zagranicy. Za trumną idzie Matka. Nie płacze. Nie krzyczy. Nie szepcze. Z kamienia jest: kamienną ma na sobie suknię i kamienne buty. Wiatr nie porusza jej włosami, bo to kamień. Niesie zdjęcie w kamiennej ramce. Na zdjęciu – synek z dziecięcym uśmiechem, z mlecznymi zębami i oczami, które wierzyły, że są nieśmiertelne jak kamień. Kamienna Matka idzie, bo nie może stać. Idzie, krok po kroku, w stronę cmentarza, w stronę mroku – żeby zawsze przy swym synku trwać. Jak pomnik, którego jeszcze nie ma, a już jest gotów. Od wieków nic się nie zmienia. Ludzkość stoi na takich kamieniach. Po drugiej stronie ulicy, na murze, ktoś napisał farbą: „I don’t want flowers, I want my Ukraine.” Obraz wygenerowany przez Ai
  11. @Annna2 Dziękuję Annno. @Naram-sin Dziękuję, że przeczytałeś mój wiersz. W zasadzie to jesteś pierwszą osobą która wyraziła swoją krytykę. W ogóle pierwszą, pierwszą na świecie. Wiersze zacząłem pisać parę miesięcy temu i jestem absolutnym "świeżakiem" mimo siwej głowy. To jest moja pierwsza publikacja. W związku z tym bardzo proszę o wskazanie wody którą można "odlać". Chętnie nad tym popracuję. I jeszcze jedna prośba. Odnoszę wrażenie, że trzeba się chyba nieźle postarać aby się przebić. Moment publikacji jest jak meteoryt na niebie, błyśnie i po tobie. Sam z trudem odnalazłem swój wiersz z przed kilku godzin, bo już zastąpiły go inne. Czy trzeba mieć wierszy co najmniej kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt? Bardzo będę wdzięczny za kilka rad.
  12. Abyss Niebo bez dna, ziemia bez końca, człowiek bez granic. Otwórz oczy: gwiazdy świecą, piekło płonie. Tam, gdzie nie ma nic, jest wszystko. Ogarnij to „wszystko” ramionami, a zobaczysz, że nie masz nic — tylko ciemność, którą oddychasz. Otchłań wpatruje się w ciebie jak w czarne, tłuste bagno. Widzi swoje odbicie: złe, radośnie koszmarne, skrzywione uśmiechem. A ty… drżysz. Boisz się. Otchłań nie pożera, tylko czeka, aż sam w nią wskoczysz. A wtedy zrozumiesz: nie ciemność była twoim wrogiem, lecz własny cień. Cierpliwy i cichy jak sumienie, które nie prosi o rozgrzeszenie, lecz o odwagę, by spojrzeć na siebie. I zobaczyć, że skok nic ci nie da. Otchłań istnieje, dopóki się z nią mierzysz. Jesteś jej oddechem, dopóki w nią wierzysz.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...