Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

homanronet

Użytkownicy
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez homanronet

  1. Nie ukryć nic przed sobą- to czystość barw. Nawet czarodziej obok zaklina czas. Czar od niej gdzieś na nowo obrał swój kształt. Pakt między mną a tobą, to jakiś żart.
  2. Odwróć się, padnij na twarz i nie patrz, twój bóg nie jest Bogiem. Gdy w 94 ścięgna cięła maczeta, on nic nie zrobił. Odwróć się, padnij na twarz i pomyśl; krew, rzygi, szczyny, odcięte kończyny- czarny dom boży. Ludzie nie ze stali jak ostrza, nie produkcja z Huty, to Hutu! Widocznie tak można, to redukcja, to człowiek opluty. Czarne jezioro krwi Rwandy, wypruj organy tego dziecka- widocznie tak można. I to pod jego domu dachem, który runie jak na Bloodhail- widocznie tak można. A on spojrzy, ziewnie i machnie ręką; i będzie wyłączony, będzie upośledzony, będzie o miłości głosił androny z ambony przez usta namaszczonych. I nic więcej nie zrobi, tylko się położy, ziewnie drugi raz i zakwili żałośnie pod nosem, o tym że: tak trudno być Bogiem https://youtu.be/RnvuuQ4PB-8?si=UIRR75TKPs5wVb-E
  3. @Łukasz Jasiński Gdzie jest Piotr Kuśmirek? Czarna mafia (magia) go porwała ?? BTW. Pet do gęby, selfie przed lustereczkiem i świrowanie "artysty"- to są działania charakterystyczne dla kabotynów- demoralizacja. (Może zamiast plucia jadem i jakichś wymysłów-zarzutów; całkowicie niezwiązanych z tematem; po prostu wygoglować imię i nazwisko? Przecież jesteś tutaj najinteligentniejszym użytnikiem, no co ty)
  4. @Łukasz Jasiński Takie miało być.
  5. Piotrowi Kuśmirkowi (żyj..) Mój dom jest ze śmieci, na zewnątrz rosną metalowe drzewa, dzieci z papieru łakną szczęścia, znikają mi z oczu na czekoladowych ścieżkach, i przepadają. Ja nie wychodzę z tego domu za często, mam tam okna z poliwęglanu, które mają za zadanie chronić mnie przed bombami zrzucanymi przez złowrogich krasnali. Po prawej Zeze, po lewej Zazie, dziecko potrafi, znowu się pali. Mój strach ma twarz Jerzego Wielachowskiego, ale zamykam oczy i tygrydygry znów beztrosko podskakuje na ogonie. A oni są mili i mili byli, gdy byłem jak BILLY; - MGLISTY miałem sen. A on stoi i krzyczy, słoik i naleśniki; a ja się wałęsam w te i wewte, a on macha rękami mi, zasłaniają mi go mgły, a ja podbijam skórę w górę i straszę gołębie. I upadek na kamień głową z roweru, i odłamek w kolanie, i nie ma kolegów. Świat się zmienił odkąd ścieli nasze drzewo z czerwonym żaglem. Świat stał się zły gdy spod korzeni wyszły krnąbrne skrzaty. I wszyscy się rozeszli i nie ma już nikogo.
  6. Zrównają cię z ziemią. -No, chłopie, nie mów, że klasyczna? Robić, robić, robić! Wybebeszą z ciebie wszystko co wyższe, wszystko co niepragmatyczne. Żreć, żreć, żreć! Wykpią słabości, wszystkie twoje samotności. Pieniądz, pieniądz, pieniądz! I będą ciągnąć za kostki w dół, implementować ci pustkę, agitować swe plebejskie nawyki. Umniejszać wszystko, smagać cię codziennie po mózgu parszywymi jęzorami parzącymi jak pokrzywy, okraszając to wszystko żarcikami podszytymi rzadkim kałem i opowieściami o jebaniu, najebaniu się, pojebaniu i dojebaniu sąsiadce i jej córce- i to wszystko wygłoszone z chwałą jakby to była nobilitacja. I przylega do ciebie ten Nietzscheański wyziew. Jan Pelc wróży ci przyszlość; takie jest życie, słabiaku. Sygnał, 5 nieodebranych, nie pójdziesz już tam- postanowione. Nie zostaje za wiele: Decasia, Ladoni, Górecki, tory, las, ambient, człowiek słoń i Curtis- a to wszystko ponad dekadę później niż planowałeś.
  7. Światło dzienne rozrywa bezlitośnie na strzępy nocne marzenia ściętej głowy. Pierdolone śnięte wywody struchlałego zjeba. Z takim zjebem to do brudnej wygrody! - Tylko tam się nadajesz z taką mentalnością, ty tłusta, pręgowana, śmierdząca świnio! Z czym do ludzi?! Skazy, diody, rachityczne przegrody. Lustra w moim domu chorowały na trypofobię, więc wypierdoliłem je wszystkie. Wszystkie trzy roztrzaskałem. Trzy razy siedem- wiesz co to znaczy? Wziąłem największy odłamek w dłonie i pomyślałem o Senece (...) Moje łzy spływają do przedramienia przez wyżłobienia pękniętych włókien(...) 5 lat później ona pojawia się znikąd, gdzie już każdy nerw i każda tkanka pogodzone były z upadkiem. I po co? Tylko po to, żebym po wyjeździe czuł jej zapach na pościeli, i przez następne dwa tygodnie ronił łzy za tym, co już nigdy nie wróci(...) Pora się przedstawić: jestem wybitym kciukiem, haluksem twej stopy, gęstą krwią na nożu, uciążliwym polipem w nozdrzu, rachityczną naroślą na łopatkach, artrogrypozą wszystkich twoich stawów! - Świnio, wracaj w swoje dobrze znane bagno, niech cię wchłonie. Gnij i zdychaj. Niech cię rój plujek przyozdobi, wtedy chociaż raz będziesz władcą jakby ci epilog spisał Golding.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...