Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mikołaj_Batkiewicz

Użytkownicy
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mikołaj_Batkiewicz

  1. Gdy usiądę w kraterze Księżyca i wszelkie Życie ogarnę wzrokiem, Ziemię – mrówcze gniazdo – Każdą jej rzekę, górę, puszczę, każde miasto. Tam jest dusz niezliczoność: te obce i bliskie. Cóż ja pomyślę? Przecież wszystko to maleńkie I błahe się wydaje. W ogóle czy warto Z tej oddali martwić się, czy żyje się wartko Na tej kruchej planecie – myśli to błazeńskie! Są oni tam wszyscy, a ja sam tutaj siedzę, Na białej martwej skale, gdy życie się tam wiedzie. Samotny, otoczony pustką o nich myślę. Rozterki, dylematy – Precz! Do gwiazd je wyślę. Na mnie czeka historia, nowe ścieżki kreślę! Przebiegła tęsknoto – nie! – twój czar mnie nie zwiedzie.
  2. Na skraju kraju ongiś straconego Stoi ruina, a w niej już żadnego Miłego Bogu nie uświadczysz ducha. Wszystkich zabrała dziejów zawierucha. Tam gdzie sień była teraz rosną chaszcze, Tam gdzie pan sypiał jeno zając zaśnie, Gdzie dawniej była miłość i zabawa Dziś głucha cisza uśmiechu zabrania. A moje serce do czasów ucieka, Gdy wśród tych murów mieszkała uciecha I widzę mocą mojej wyobraźni, Jak się na dworku musiało dziać dawniej. Rysuje mi się dom między dębami Pokryty bluszczem, zdobiony różami, Z kominem, który gwiazd na niebie sięga I z gankiem ślicznym – dla oka przynęta. Obok jest ogród, sad w owoc dorodny, Pasieka skromna oraz oczko wodne, Rzeczka szepcząca, cichy mostek na niej Jeszcze młyn stary i gniazdo bocianie. Dalej są pola całunem zbóż kryte, śród nich mieszka zwierz, ptactwo rozmaite I żeńcy chodzą gdy nastaną żniwa, Ze zbiorów później nawarzą im piwa. Łąki zielone – pasą się koniki, Gdy przyjdzie zima prowadzą kuligi; Latem bez pracy w głowach jeno harce, Kiedy rusałka zagra na piszczałce. Nawet i piękna czym jest ta sielanka, Gdy w porównaniu stawiona ziemianka, Której lico lśni wdziękiem tak nadobnem, Że tylko nimfy pokrewieństwa godne. A co jest w dworku? Co się w środku dzieje? Fasada pączkiem, tak wnętrze nadzieniem. Po kątach kryją się skarby i cacka I smok wawelski i bajka sarmacka. Zbroje błyszczące – bitwy pamiętają, Stare portrety – dumnie spoglądają, Szabla na ścianie – znała Chodkiewicza, Robił nią sprawnie antenat dziedzica. I lutnia leży, córką jest poezji, Jej krystaliczny dźwięk nadaje pieśni Utkanej słowem magii i rozmiaru, Kto się jej dotknie ze strun rzuca czaru. A wiersz musi mieć smak lepszy od wina, Kiedy w piwniczce masz bezmiar węgrzyna By zaspokoił to słynne pragnienie I żeby Polak nie stał zaraz w niebie. W końcu śmietanka – stare meble z wiśni, Fotel wygodny – cóż ci się w nim przyśni. Krucyfiks stary – symbol silnej wiary, Bez niego w domu diabły by mieszkały. Po co obraz ten słowem swem maluję? Po co duchy dni drzewych wywołuję? Bo tęskno mi jest do tych dawnych czasów, W których się żyło niby pośród kwiatów. Bo wtedy było pięknie i spokojnie, Żyło się wolno, beztrosko i skromnie. Takiego życia dla się pragnę właśnie, Wiem że niejeden Polak mi przyklaśnie. To nasz ideał wspólny, narodowy, Żeby żuć trawę jak to robią krowy, Bo polska dusza za światem ugania, Który zabiły wojny i powstania. Dość udawania, żeśmy ród rycerski, Czas się przyznać, że tworzymy lud wiejski I nieważne któż to był twoim przodkiem, Ty też możesz wieść takie życie słodkie. Bo dziś nadeszły znów spokojne czasy I każdy twój dzień może być jak wczasy. Inni mogą bić się i sobie grozić, Nienawidzić się, wojnami dowodzić. A Ty i Ja niech mamy lipę własną, Pod którą można – ach! Leniwie zasnąć, Kiedy uchroni ona swojem cieniem Przed uderzającem słońca promieniem. Niech inni mają hufce i sztandary, Niech inni giną we krwi wśród pól chwały. Dla mnie po niebie niech idą kłęby chmur Niech ja wypocznę na materacu z piór. Wy się bogaćcie -jeśli chcecie- chciwie, Żyjcie w pośpiechu, jeśli tak lubicie, Miejcie wy sobie skarbce pełne złota! Tymczasem dla mnie niech płynie patoka. Bursztynowego złociutkiego miodu, Za którego smak podziękuję Bogu Oraz -rzecz jasna- tobie tłusta pszczółko Mojego domu pyszna przyjaciółko.
  3. Czarny łobuzie o kozackiej duszy, Twoje uczucia nikogo nie obchodzą. Może chciałbyś być z nią najszczęśliwszy? — Chamie! Prędzej na pal cię naniosą. Choćby ciebie pierś bolała od żalu, Tak jak Rzędziana po ciosie obuchem, Nie pozbędziesz się tego stanu, Bo cudze usta Kniaziównie dodadzą otuchę. Przecież wiesz, że miłością cię nie obdarzy; Ogniem, mieczem i krwią tego nie zmienisz. Choćbyś tysiąc razy spalił Rozłogi, To jej serce do innego już należy. Rzucanie rękawicy przed Małego Rycerza Nic ci nie przyniesie prócz bólu. Porażka tylko na chwilę cię zmroczy, A dobra ręka Rzędziana nie uleczy żalu. Nie dla ciebie, chamie, panna — ona dla Skrzetuskiego. Teraz zabiją ci wiedźmę strzałem z samopału, Tam, gdzie Helenę ukryłeś przed światem. Zostało ci tylko powstrzymać się od płaczu. I w przypływie szaleństwa rzuć się na chorągiew Księcia, który nie zna słowa "litość", To może zginiesz tam, znając tylko gniew, Bo nie chciał tobie nikt pokazać, czym jest miłość.
  4. @Leszczym Groteska rządzi światem, ale może gdzieś się kryją aniołowie
  5. Gdy zapadnie noc, spośród mroku dnia wyjdą znów na bruk -kalecy aniołowie. Potracili moc, dosięgli także dna, czarni są jak kruk, bo stracili aureole. Skrzydła połamane nie zabiorą ich do gwiazd. Twarze zesztywniałe straciły dawny blask. Nie są godni nieba, nie są godni gwiazd; kryją się więc w cieniach lub pełzną pośród nas. Sylwetki ich skrzydlate, jakże kiedyś dumne, dzisiaj są garbate -Boże to okrutne. Piękna pozbawieni, pozbawieni nieba. Nie są godni gwiazd, więc pełzną pośród nas. Nie są godni Pana, nie są godni nieba, nie są godni świata, godni są cierpienia. Nikt im nie pomoże, bo nikt nie wie jak. Chyba już na dobre pozostaną pośród nas.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...