schowam się w ciszy
choć ona tak głośna
utopię się w dziczy
lecz ona wciąż nośna
ukryje się w potoku
zimnym i ciemnym
zostanę dzieckiem mroku
w miłości oziębłym
brakuje drzew i tlenu
to wszystko mnie przenika
jak mam zaradzić temu
skoro to nadal nie znika
odpłynę w samotności
nawet ona tak cicha
wyrzeknę się radości
co robić, do licha
przede mną piękna laguna
twoja miłość w wody odbiciu
choć już nie wierzę w cuda
nadal myślę o naszym życiu
las powoli ciemność wita
cóż mogę poradzić na to
nasza miłość mrokiem spowita
tak mi w ustach jakoś mdło
wita znów mnie ta przeklęta cisza
co każe cierpieć w samotności
nie obchodzi mnie już ta dzicza
utonę w rzece pełnej złości