Pośród tego co obce, a bliższe niż dusza,
Wiruję płytko na wietrze oddechu ust,
Choć zbyt wiele szans przez palce przeleciało,
Na codzienności ciepłe dreszcze
Na sny niewarte interpretacji,
pola słoneczników co nigdy nie usychają,
To wciąż z wdzięcznością czekam,
Aż uwolnię w sobie przestrzeń
A rzęsy pokryją krople rosy nadziei
Przeżyłam - bo kazali,
Przestałam żyć - bo za niewidomym tłumem pognałam jak dziecko za pierwszymi krokami,
Zagubieni się w oceanie materii,
Wymarzną na śmierć i autentyczności brak
Spalą się łąki krzyży, na jedno zamknięcie powiek,
prawie niezauważalnie stanie czas,
I znów przed lustrem staniesz
Wyśpiewuję z rana pieśń wolności,
A łzy topią serca lód,
Już nie ujrzę swej miłości,
Zawitała ciemność zbyt głęboko,
Przeszył ciało z impetem genetyczny ból
Gdy spojrzałam na świat z góry,
Widząc wielki tego świata nieodwracalny trud.