Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Emiliko

Użytkownicy
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Emiliko

  1. Była piąta nad ranem w sam środek lipca. Krajobraz przez dużą szybę wejścia na balkon, mienił się różnymi kolorami. Ogród zlewał się z pobliskim lasem. Zaraz będzie gorąco tak, że wszystko pousycha. Zobaczyłam postać przechadzającą się po ogrodzie jakby nigdy nic. Weszłam na balkon i krzyknęłam. Mimo to ta kobieta nie reagowała na nawoływania. Po krótkiej chwili spojrzała na mnie swoimi dużymi szklistymi oczami i powiedziała, szukam miejsca w którym mogłabym się schować. I człowiek rozmył się na wietrze wtapiając w ubranie powieszone na barierce by wyschło. Przypomniało mi się wtedy, co się zdarzyło kiedy nosiłam te stare ubranie. Spotkałam dziewczynę która była mi bliska ostatni raz. Ona nigdy tak naprawdę nie istniała. Zostałam jako nastolatka zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Dali mi leki i już więcej się nie pojawiała. Chodziłyśmy razem po parku w środku nocy i obserwowałyśmy jak światło latarni oświetla fontannę z pływającymi płatkami róż. Kiedy widzisz kogoś i możesz poczuć czyjąś obecność, nie spodziewasz się tego, że to tylko ty. Może ją ostatni raz opisze używając swojej pamięci. Miała rude włosy, z porcelanową cerą pokrytą piegami. Była zawsze ubrana w to co ja. Powiedziała mi kiedyś, że chce się do mnie upodobnić i, że najchętniej to by była mną. Nie rozumiałam jej. Osiągnęła swój cel wtopiła się we mnie. Tylko ja na jakiś czas byłam powiernikiem zapisu jej istnienia. Może by istniała gdyby się urodziła zamiast mnie. Udało mi się uciec. Dostałam pokój na piętrze, udało otworzyć mi się okno. I próbowałam się ukryć w czyimś ogrodzie na jakiś czas. Zasnęłam w nadziei wtopiona w kwiaty. Zostałam przyłapana, poprosiłam wtedy starszą panią, aby nie wzywała policji. Zapewniłam, iż potrzebuje się tylko i wyłącznie ukryć. Dalej nie pamiętam co się stało. Odeszłam od szyby i zaczęłam na całe gardło krzyczeć. Dlaczego jedna tabletka mogła wymazać życie mojej przyjaciółki? Dlaczego nie wymazała mojego życia? Gdzie jest ta granica pomiędzy tym co jest, a tym czego nie ma? Jestem autorką powieści w którym opisałam jej głos przekrzykujący się przeze mnie. Teraz inni ją widzą i słyszą, oprócz tylko i wyłącznie mnie.
  2. Światło wisiało nad nią tak, że nie mogła niczego dotknąć. Rozchodziło się i wzrastało dając iluzje w jej oczach. To był dopiero początek rzeczy które niespodziewanie znikały. Najpierw była to mała lampka zdobiona witrażem z bursztynu odziedziczona w spadku po bogatej ciotce. Nigdzie nie mogła jej znaleźć tak jakby nigdy nie istniała. Szukała jej po całym domu aż miała wątpliwości czy kiedykolwiek takie zdarzenie z udziałem przedmiotu miało miejsce. Może nigdy jej tak naprawdę nie otrzymała. Znalazła coś znacznie ciekawszego, była to teczka z starymi wierszami na strychu. Mimo to każda kartka była pusta, ktoś musiał podmienić zawartość. W tym domu od niepamiętnych czasów znikały różne rzeczy. Coś nie tylko kradło dane rzeczy, ale i kazało kwestionować swoją pamięć na temat rzeczywistości. Czuła się w tym domu przytłoczona, może dlatego, że nigdy nie był to jej prawdziwy dom. Myliło się jej zawsze z domem naprzeciwko, który był bliźniaczą kopią tylko stał opuszczony. Bo po co komu dwa domy? Próbowała sprzedać nieruchomość, mimo to nikt jej nie widział, a pustego terenu nikt nie chciał kupić. Kupcy którzy chcieli kupić teren na dom po dokładnym oglądnięciu zmieniali swoje zdanie. Mówili, zbyt jasno tutaj, czuje się jakby coś wypalało moje wnętrzności. Ona jednak doskonale wszystko widziała. Rzeczy raz z jednego domu przechodziły do drugiego i to był ten kłopot. Nie miała czasu i ochoty przechodzić po kilka razy dziennie. Zwłaszcza, że zmieniały położenie. Nie można było utrzymać porządku który tak uwielbiała. Po wsi zaczęły chodzić głosy, że kobieta jest czarownicą. Ktoś o wyjątkowo złym humorze próbował podpalić rezydencje. Niestety blask go oślepił i pochodnia podpaliła jego ubrania z nim samym. Nikt już więcej nie mówił złego słowa z obawy przed magią ochronną. Tak naprawdę nie była w żadnym wypadku czarownicą Co najwyżej kobietą o wyjątkowym zmyśle wzroku. W krótce ona zaczęła znajdywać czasami drugą siebie. Witała się z nią, patrząc sobie głęboko w oczy, uświadamiając sobie jak jest samotna. Codziennie piła kawę w ogrodzie który starała się pielęgnować. Jednak kiedy zbyt długo przykładała do tego wagę, bała się, że przypomina swoją matkę. Matka była kobietą o wyjątkowo paskudnym charakterze. Wcielała się w role ofiary, z powodu tego, iż nikt nie chciał z nią rozmawiać. Kiedy bowiem rozmawiała, nie pozwalała mówić o niczym innym jak o swoim ogrodzie. Nawet jak natrafiała na miłośnika ogrodnictwa, to nie pozwalała dojść innym do głosu. Przez pewien czas jak była dzieckiem, podziwiała matkę. Kiedy jednak zerwała dla niej bukiet kwiatów z ogródka, wściekła zostawiła swoje dziecko naprzeciwko, karząc jej tam być cały dzień i przemyśleć swoje postępowanie. Wtedy po raz pierwszy z rzucanego światła, dom zaczął się rozbudowywać. Rodzic nie przykładał wagi gdzie całymi dniami jest dziecko. Ważne, że nie przeszkadza. Wkrótce kiedy przyszła zobaczyła matkę z tyłu domu od strony lasu całą we krwi. Było ślisko od deszczu, poślizgnęła się i głową uderzyła o beton. Zakopała jej ciało aby ogród ją pochłoną. Od tej pory miała na własność dwa domy i siebie samą. Tak nie mogło być, chciała opuścić dom i zacząć żyć gdzie indziej. Jednak przeszkadzała jej w tym druga wersja osoby tworząca jeden nie spójny byt. Nie chciała odejść od domu czując bezpieczeństwo. Nie było innej możliwości, musiała zabić inną siebie. W tym momencie popijała kawę obserwując ryby w przydomowym stawie jak jedzą pokarm. Przyszła do jej domu dała jej naszyjnik z pętlą jako prezent. Nałożyła jej na szyje i zachęciła do próby lewitowania jako formę zabawy. Udusiła się tak na śmierć. I mogła odejść, jednak to nie ona była prawdziwą sobą. W krótce zaczęła opadać jak płatki przekwitniętych kwiatów. Wyszła za mąż za krawca który widząc osobę bez oczu przyszył starannie wyhaftowany zamiennik. Niestety wkrótce jej nogi zaczęły odpadać, po parę razy w tygodniu przyszywał. Jej kościste marniejące w oczach ciało przykrył sukienką balową. Niestety nie mogła dłużej żyć bez siebie samej. Znalazł na jej miejsce pękniętą bursztynową lampkę, a jej samej nigdzie nie było. Po czasie zdał sobie sprawę. To pozostałość jej samej jest tym światłem, rzucanym przez światło lampki Światło wisiało nad nią tak, że nie mogła niczego dotknąć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...