Gdy w kucyją o północy kościoła przeskoczyć progi
Gdy ciemne jeszcze wszytki drogi
I na kuranty z nadzieją czeka dusza
Co za katusza!
Wnet światło obiega ołtarze
Święty obraz jawnie ukaże
I wtedy bucha orkiestra, chóry
I każdy chce je dojrzeć, patrzy za siebie, do góry
"Bóg się rodzi!"
I nagle śpiew wszystkich godzi
I nagle widać pochód kaznodziei - pierwszy Księgę Świętą
W górze trzyma z mocą niepojętą
Dwaj za nim z kadzidłem; kadzą Święte Słowo
Kadzidła aromat budzi zadumę na nowo
A ostatni kaznodzieja trzyma figurę
Dzieciątka Jezus, czuć jego dumę
A gdy Najświętszy Sakrament czas przyjąć
Trudno rozśpiewanych wiernych z ławek do linii wyjąć
Gdyż rozbrzmiała piosnka o dawnej, spokojnej nocy
W której pastuszkowie do szopy biegną ku anielskiej pomocy
I stojąc do Sakramentu w linii wciąż śpiewają wierni
Choć wcześniej sen ich morzył, teraz jakby zesłany Duch Święty napełnił
Po Sakramentu przyjęciu modlą się dziękując, że Bóg mszę tą spełnił
A przy końcu tejże mszy pasterskiej
Ozywa się orkiestra i chór męski
"Bracia, patrzcie jeno, jak niebo goreje!
Znać, że coś dziwnego w Betlejem się dzieje!"
I wszyscy słuchacze stoją jak słupy soli
Z wrażenia im wszystkim zmiękły nogi
Pieśnią tak piękną, tym patosem
Kończy się msza pasterska, wyznawcy opuszczają świątynię powoli, równym głosem
I tylko zmierzają w stronę swych domów
By bliskim opowiedzieć co miejsce miało w kościele po zmroku