Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

eskaoer

Użytkownicy
  • Postów

    23
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez eskaoer

  1. Obietnice dwie trzymają się za ręce obietnice dwie a każda z nich swoje tajemnice chowa na dobre i złe przysięgi a słowa to tylko słowa wypowiadane w afekcie by kary wymiarować od nowa próbować by obietnice mogły trzymać się dalej wspólnie rezerwować miejsca w grobie krwiak na policzku uczy hamować żale do trzech razy sztuka mówi przysłowie czwarty przypadkiem więc się nie liczy śliwkę spod oka doda do gulaszu kocha, szanuje i dlatego krzyczy kredytem zaufania przyprawi do smaku
  2. wsłuchaj się dobrze w księżycowe pieśni dusz i krzyk w dolinie żmij który szlocha ciszą bo zamglony umysł szuka ogniska na oślep by w zimne wieczory przekraczać granice myśli znajdować klucz do wszystkiego choć żal gryzie w oczy kokietują skruchy na smyczy wyobraźnia iskrzy od prób remontując nasze dzisiaj gdy ściany malujemy na zgodę odpalamy wiertła doznań a upiory w nas meblują pokój, niepokój, spokój rozstawiają kryształy złudzeń nakrywają do stołu wspomnienia a my siadamy nadzy po przeciwnych stronach prawdy czekamy na aperitif
  3. boli, aż palce lizać drzwi sumień otwarte na oścież pośród tajemnic sklepienia czart czyta duszy poezję licho słabo dziś spało czekając na nowy początek a diabeł wewnętrzny w człowieku odegrał piękną i bestię a oczy czarno to widzą kalendarz znów się obraził rozbitych ścian świadomości nie naprawisz miłości lekarstwem obrazy płaczą farbami bicze boże chcą zemsty powietrze ostre jak brzytwa rozcina dusze syjamskie
  4. A może? czy ja Cię tak samo jak Ty mnie? czy Ty mnie tak samo jak ja? a może to wszystko to brednie bo tylko ja bym tak chciał? a może widzisz dziwaka co głupio się patrzy ukradkiem i snuje plany przebrzydłe jak serce uwięzić w klatce? a może marzysz co rano by znowu mnie spotkać na drodze rzucić mi się w ramiona i nigdy nie dać mi odejść? a może nie czujesz już nic bo ktoś Cię kiedyś poranił? a może jestem zbyt zwykły niegodzien Twojej uwagi? a może już dawno za nami nadzieje młodzieńczonaiwne niepewność wieczornych spowiedzi znowu słabości nam wytknie i przemilczymy swe żądze zdusimy na wszelki wypadek ostatnie iskierki magiczne aż zmysły zamienią się w kamień lecz serca otwarte na oścież świadomie trzymają rękami otwartych umysłów emocje nim przeciąg pierdolnię drzwiami i miną nam bezpowrotnie kolejne lata w otchłani półsłówek, półprawd, półobjęć bo kurwa pół życia za nami
  5. Zima stulecia zmysły zamarzły na dobre w oczekiwaniu na wiosnę ciężar cudzych szczęść połamał kruchy kręgosłup krzyk zdarł gardła na zawsze nie pierwszy raz, nie tysięczny oczy już czarne od bólu głód zmian wwierca się w myśli zapomnienie podano do stołu czy wystarczy zadać cios? zaśmiać się z życia? wyrzucić smołę z płuc i splunąć flegmą na los? żmije trzymam pod butem słyszę jak dławi się jadem bycie panem i władcą to najcięższa ze służb w świecie plugastw nabytych bawimy się w dorosłość a w nas te same dzieci co wciąż uczą się cierpieć gryzą kłykcie w stresie czekając na zimę stulecia czy wystarczy zadać cios? zaśmiać się z życia? wyrzucić smołę z płuc i splunąć flegmą na los?
  6. Ofiara w sieć pajęczych tęsknot chwytasz swoje ofiary przez lustra zdarzeń wyglądasz w światy stworzone nie dla nas w twej czerni ukryte piękno co budzi moje koszmary i światło skryte w zakątkach gdzie nie zaglądam od dawna cała jesteś milczeniem powiedz - to czar czy pogarda? prawda w emocjach wyparta czeka by znów mnie rozszarpać mieliśmy być przeznaczeniem snem cieknącym po wargach ostrzem więzionym w ich gardłach krwią cieknącą z nadgarstka
  7. Malarz jesienne nastroje wieczór lustrzanych trosk odbicie choć się uśmiecha ma ochotę na cios wszechobecność wszechświatów tylko sznur nas wyręczy kolejny niepewny krok wśród wędrówek po tęczy nasze wnętrza złamane od lat krwawią poezją a meteory emocji chcą się z powierzchnią zetknąć mój malarzu aniołów co przyzwałeś w nas iskrę także staniesz przed ławą gdy nadejdzie sąd istnień
  8. Wyznanie nie żałuj ludzi nie ma potrzeby podróżnicy w tu i teraz od dawna nie wierzą w przypadek każdy to najlepszy rocznik rozlany w piękne kryształy zrodzony a nie stworzony pęka w kontakcie z ziemią a przez niego wszystko się stało wpatrzony w akty zazdrosne i żyły nabrzmiałe od uciech w co wierzysz mały czlowieczku? pyta kostucha nad łóżkiem odpowiedź jest gorzko-słodkawa jak kac po szybkim rozwodzie jak zdrady brutalnie kojące w obskurnym hotelu za miastem demony mieszkają w emocjach dłonie pchają w płomienie oparzenia będą zbyt straszne ale strach jest modlitwą słabych moralność to gra w chowanego place zabaw w szklanych sypialniach stare kino i stali bywalcy bo wolność ma swoją cenę tak jak milczenie sumienia
  9. jestem tu w każdym momencie co dnia oglądam Twe życie wołam do Ciebie we śnie ponoć wtedy możemy się słyszeć czasem staje za Twoim odbiciem wtedy gdy nie patrzysz w lustro i z cieniem mknę po suficie gdy rano się robisz na bóstwo wieczorem gdy walczysz z pustką lejąc w kieliszek półsłodkie poruszam liśćmi i furtką i firanką w sypialni oknie czasem nieśmiało Cię dotknę pogłaskam Twe włosy podmuchem pragnienia wsunę pod kołdrę takie uroki bycia duchem
  10. gwiazdy skąpane w falach a noc wciąż kradnie promienie gniewa się dal piorunami bo nie szukamy latarni natchnieni magicznym dryfem wilgoć chłoniemy i wenę horyzont karmi złudzeniem szum fal zagłusza nadajnik rejsy wśród kwiatów na wodzie dni pełne nieznanych przecięć suniemy w labirynt prądów czekając co morze przyniesie a jak nas znajdziesz bezkresie ostrzeż tylko przed sztormem płynąc na tratwach poezji od lat nie tęsknimy za lądem
  11. czeka jak na stracenie wzrok nieśmiały spłoszony przez pęknięcie na lustrze i kruchość wyznań więzionych karma trzyma nas w garści wskazówek szwadron zawistny wyrok zapadł już dawno pod ścianą stajemy w linii w ciszy czekamy na strzał myśli nie mieszczą się w kadrach ramy złocą się kłamstwem obrazy zalane przez szał na zawiasach już wiszą puste powłoki bez butów siewcy znaczenia i kwiatów pokolenia mielone na miał wpatrzone w błazna z ekranu duszą się w swych skorupach mrużą oczęta przekrwione suną paluszkiem przez wybór święty węzeł małżeński wiążą na szyi morału prowadzeni przez winę uzależnieni od wstydu
  12. chciałem tylko usłyszeć co powie złocista jesień kiedy zobaczy jak milczę w kalejdoskopie uniesień a ona tańczy z uśmiechem kręci piruet na pięcie unosi liście powiewem mrucząc "co będzie to będzie" chciałem tylko zapytać strumienia co mknie jak szalony czy mogę zanurzyć zwątpienie on szumiał milczeniem swoim i gdzieś miał moje wywody wzruszenia szczeniacko ponętne wznoszone nad taflą wody bo w końcu "co będzie to będzie" chciałem tylko zapytać oczu Twych pięknie niewinnych czy zechcą na mnie spoglądać gdy wrócę dziś z pola bitwy zmęczony codzienną tułaczką przez barykady poświęceń łamiąc swój lęk przed wyznaniem bo przecież "co będzie to będzie"
  13. Szafa w starej szafie na kluczyk trzymam pamiątki niesforne wspomnienia naszych uśmiechów których już nie nałożę podziurawione uczucia bo kiedyś było na zabój w pudełku zazdrosne listy niepokój skrzydlatych westchnień długie, niemodne żale poupychane w jej kącie przykryte nerwowym kocem który nie pachnie Tobą zapomnianych tajemnic kondukt obciąża poręcz na dnie zaschnięte kwiaty których nie zdążyłem Ci dać
  14. Pościel nam do jutra cichutko stajesz się bielą co wieczór patrzysz w me okno puch rozścielasz mi do snu nadzieję chowasz pod kołdrą układasz równo poduszki każdą napełniasz wyznaniem otulasz szramy paskudne nim noc przywoła nieznane wkrótce Ci zasnę na wieczność spakuj mi garnitur, krawat wybierz też dzień i pogodę i może to lepiej gdy pada zadzwoń do wszystkich znajomych niech wezmą pół dnia wolnego ubiorą szerokie uśmiechy te same z melanży z kolegą połóż się obok na chwilę gdy ciężkie wieko opadnie ogień zwycięży iskrę popiół zostanie z mych pragnień kołysankę mi zanuć zaściel me łóżko i pamięć rozpakuj bagaż doświadczeń spal wiersze w żalu pisane
  15. Dobranoc dobranoc lęku niewdzięczny co dręczysz sumienie co wieczór modlitwo na końcu tęczy cicha melodio mych przeczuć dobranoc mały człowieku co siedzisz w kącie mej duszy i liczysz każdy z oddechów nim cisza krzyk w nas zagłuszy dobranoc chwilo obłudy ukryta w milczeniu pożegnań gdy ciekną z ust naszych brudy na biel niewinności i piękna dobranoc nadziejo szpetna co żądze trzymasz na smyczy i szepczesz o konsekwencjach wciąż kusząc swą czarą goryczy dobranoc resztko słodyczy ukryta w zapachu twych perfum piosenko upadków i przyczyn zaklęta w mozaice momentów dobranoc stłumiony dźwięku więziony w spłoszonych powłokach na przekór głupiemu sercu co chce wykrzyczeć, że …
  16. Mordy całe miasto skąpane dziś w mordach czyja morda zatrzyma Twój wzrok? i która z tych mord na billboardach zgarnie hołd w plebiscycie mord? jedna morda smukła lecz szpetna druga morda spuchnięta i obła a obydwie są z równego szczebla z ministerstwa wszechobrony godła na przystanku dwie mordy przebrzydłe w szrankach po dwóch stronach ławki jedna i druga wygląda jak bydlę i tak podobne jak z jednej matki ktoś w nocy upiększył im mordy czarnym wąsem i wulgarną obelgą i choć ten krajobraz jest podły to trochę się człowiek uśmiechnął i tak wiszą te mordy na sobie mordy nasze i mordy zdradzieckie lecz które są które - nie powiem podobno się różnią numerkiem za chwilę zakończą plebiscyt i zdejmą te mordy paskudne i przeniosą do telewizji oczywiście w tej jedynej słusznej ktoś mógłby tutaj zapytać czy kraj ten aż taki bogaty że zamiast drukować w nim książki drukuje się z mordą plakaty? ktoś mógłby tutaj zapytać czy u nas tak to wygląda że w wszystkich tych plebiscytach ważniejsza jest morda niż program?
  17. Głód niespokojne palce gonią sens skaczą po emocjach jak zawsze gdy gramy w grę w kto kogo bardziej kto kogo szybciej kwadratowe słowa na kwadratowych metrach ciekną z ust stęsknionych za chwilę zliżemy je z siebie wyssiemy myśli i jęki zaspokoimy pragnienia wiem że czekasz że masz ochotę aby się nie bronić oddać całą siebie tu i teraz i co z tego, że patrzą? co z tego, że nie wypada? niech patrzą jak zaspokajamy głód.
  18. Tylko przez moment zegar przestawia wskazówkę przewraca horyzont na bok na przekór złym przemijaniom uciskam klatkę piersiową uderzam pięścią w ścianę w złości szukam swej maski bo wyjść bez niej umiem bez niej nikt mnie pozna za czym mam schować uczucia? ci którzy biegną za chwilą ze szkła umieją kochać tylko przez moment szaro-niebieskie przestrzenie zostaną za mną i tylko kamienna ścieżka pełna krawędzi tak ostrych jak nasze myśli poranne jak ideały zburzone jak krzewy kwieciste co gapią się w ziemię czekając na rozkwit jak i ja czekam sam już nie wiem na co ci którzy biegną za chwilą ze szkła umieją kochać tylko przez moment
  19. Na siebie leć ze mną w daleką podróż dziurawą kaczką z plastiku do krańca doznań z młodości nałogów skruszonych w palcach dymem z tytoniu i smutku uspokój sumienia i lęki kieliszkiem gorzkiej wódeczki uwolnij czerwień i sarkazm potem zrań mnie świadomie jak w przerwie ciosy za szkołą zszywając łuk i wrażliwość zaceruj sny i tożsamość pocałuj kłykcie namiętnie choć wczoraj znowu przegrały niechciane wojenki i waśnie o standard, lojalność i ciało za krótka smycz codzienności za długie lejce mych potrzeb malutkie rozterki i zadry upchane w pudełku pod łóżkiem na pokuszenie mnie prowadź swą siecią poplątaj me zmysły pozwalaj umierać na siebie nim dzisiaj stanie się jutrem
  20. Pomiędzy pomiędzy śmiechem a łzą pomiędzy bólem a siłą w ciszy budujesz swój dom na gruzach mych słów i mych imion na skraju tajemnic gdy noc ubiera wstyd na swą maskę wspominasz nasze podróże pomiędzy szeptem a wrzaskiem między przepraszam a wybacz gdzie nic nie trzeba tłumaczyć stawiasz mury ze wspomnień w zwykłej prostocie wypaczeń pomiędzy starać a być stawiasz lub rzucasz talerze nocą zadzwoni telefon którego już nie odbierzesz pomiędzy trwać a umierać ktoś z trudem nagrał wiadomość odsłuchaj ją kiedyś gdy nocą tęsknoty kły Cię dogonią
  21. Nowotwór znów wziąłem leki na lęki o siedem dawek za dużo bo miewam słabość do liczb samotnych wędrówek w burzy straciłem siły na tańce nocne hulanki w przestworzach chyba już pora się żegnać wyczułem w emocjach guzy doktor wykrzyczał diagnozę terapia do dzisiaj nieznana wypadły mi myśli niewinne a oczy mi zaszły czerwienią ogłuchłem na głosy demonów straciłem apetyt na wolność nadzieja otwarta na oścież z dumą wystawia swe dzieło usiądź na chwilkę i popatrz jak rośnie we mnie ten owoc nieuleczalność ma w pestkach zasadzę je kiedyś w ogrodzie chorobę widać po oczach wybucha mi tam koło serca przenika przez ciało i myśli bo zakochałem się w Tobie
  22. E-milość dostałem uczucie na skrzynkę złamałaś mi hasło do serca jutro spotkamy się w sieci złapie Twą rękę przez ekran weźmiemy ślub na serwerze dzieci zrobimy przez WiFi a gdy się będę zawieszał wymienisz mi przetworniki wkrótce mi stanie procesor wirusy pochłoną mą pamięć załaduj miłość do chmury sformatuj ostatnie wyznanie wiatrak już przestał się kręcić me zmysły odpiełaś od sieci rdzewiejąc w ciszy tu czekam na odbiór elektrośmieci
  23. Robot ile kosztuje twa wiedza? przelicz mi to na nasze nie śmiej się z mej zwykłości to najlepsze co mam ktoś poprosił robota by wykonał mu pracę robot stworzył w sekundę co on tworzył od lat szef zatrudnił robota jego wyrzucił na bruk bo po co mu człowiek jego pensja i zus robot robił i robił lecz tonęli w kłopotach konkurencja na przeciw miała lepszego robota konkurencja też padła no bo przyszedł dzień taki jak im się robot zawiesił to już nikt nie potrafił ... i tak siedzą szefowie pracownicy ze stażem piją w ciszy samogon roboty przejęły świat ile kosztuje twa wiedza? przelicz mi to na nasze nie śmiej się z mej zwykłości to najlepsze co mam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...