We śnie wszystko jest piękniejsze
Widzimy tylko czego pragniemy
Najpiękniejsze sny dają nadzieję
Jednak są jeszcze koszmary
I kiedy one ci się pokazują oblewa cię strach
Najgorszy jest przypadek kiedy masz tylko je
Kiedy nawet śniąc nie masz dokąd uciec
Wtedy nagle poznałam postać w kapturze
Bez ciała, tylko kości koloru mąki
Głupie szpiczaste pazury trzymające kosę
Nie ma nawet czaszki, tylko bezdenną czarną przestrzeń
Wygląd jej jak z średniowiecza
Najstraszniejsze stworzenie
ŚMIERĆ
Czuję jej oddech na sobie jak stoi za mną
Dłoń oparta na mym ramieniu gdzieś mnie prowadzi
Podobno mam odzyskać spokój na zawsze
Idziemy więc prosto a dookoła łyse drzewa
Czuje że one patrzą na mnie i oceniają
Dalej widzę małe dzieci, które się bawią
Pojawia się mała ja, lecz jest gdzieś z tyłu
Patrzę się na dzieci a następnie na ich rodziny dookoła
Pamiętam nadal to okropne uczucie samotności, ono nigdy nie uciekło
Błagam śmierć aby przestała mnie prowadzić
Okłamała mnie. Oszukała okropna istota
Nie pozwala zawrócić i widzę znowu siebie
Z podstawówki wspomnienia zalewają mi głowę
Chce uciec, tak bardzo uciec
Nie chce pamiętać
Nie chce pamiętać
W końcu zamykam oczy i idziemy dalej
Widzę teraz siebie przed lustrem
Ale jakby wyssana z życia
Błękitne oczy zastąpiła mgła
Ręce ledwo się trzymają tułowia
Słyszę że muszę się obudzić i walczyć
Zaczynam bić w gniewie w lustro
Mocno, bez opamiętania walę w lustro
Kiedy już się rozbija i czuje odłamki na
skórze
Dociera dopiero do mnie że przegrałam
Już się nie wybudzę bo jedyną drogę powrotną rozbiłam
Śmierć z tyłu się z mnie śmieje
I nagle rozdziera mnie na strzępy
Nie ma już ludzkiej mnie
Nie mam skóry ani żadnych organów
Wokół krew i moje resztki
Stałam się właśnie kolejną śmiercią