Zdecydował się i wyszedł jej naprzeciw
Jak to w lutym, mróz przeszywał go do kości
Powiedziałbym, że czuje się niebiesko
Jednak kiedy się z nią spotka, wszystko się zmieni
W południe dotarł do wyznaczonego miejsca
W jego dłoni zagościł odpalony papieros
Szare myśli jak włóczka kłębią mu się w głowie
Pragnie wpaść w czułe objęcia swej ukochanej
Chociaż czas mija, nie traci nadziei
Wie, że kiedyś nadejdzie, w końcu się zjawi
I choć odmarzają mu dłonie i stopy, da radę
Słońce zaszło za horyzont, nastał wieczór
Nagle w świetle ulicznych latarni ujrzał Białą Damę
Tańczyła zgrabnie ze spadającymi śnieżynkami
Choć każdy krok rozrywał zamarznięte ścięgna
Znalazł się przy niej, wpadł w jej objęcia
Delikatnie ułożyła go na białym puchu
Wyszeptała słowa które zawsze chciał usłyszeć
Ucałowała w zaczerwieniony policzek
Gdy już zasnął, odeszła