Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kadath

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kadath

  1. Przeżywam okropne katusze Na barkach dźwigam ciężar swego pióra Głowę uciska korona zachłannej pustki Odziany w bezradność Poddaję się w pełni procesowi tworzenia Po drodze wiele razy boleśnie upadam Ciało I umysł powoli konają z wycieńczenia Lecz poprzez cierpienie dostąpię zbawienia Ostatkiem sił uniknę szaleństwa Po wszystkim dołączę do zmarłych idoli Przybija mi ręce do czystej kartki Patrzy dumnie jak atrament cieknie z ran Weno ma! Czemuś mnie opuściła? Nagle przebija mi bok, poezja mój kat Natchnienie z ostatnim tchem mnie opuszcza Cicho zapłakały tomiki wierszy Dokonało się moje najwspanialsze dzieło Teraz po śmierci mnie będą doceniać Ktoś wyryje na nagrobku kilka słów "Tak właśnie umiera artysta"
  2. Miej cudzych bogów przede mną Twoje pragnienia utworzą nowy panteon Kiedy już tylko będziesz ich świadom Bierz imię Boga swego na daremno Co ci grozi? Ześle cię do piekła? Wszak moc jego śmiesznie nikła Zapomnij o tym abyś dzień święty świecił Bądź jednym z tych którzy czasu nie tracą Ecclesia i tak nie dosięgnie Cię żadną karą Zbeszcześć ojca swego i matkę swoją Na samą myśl o nich czuj nienawiść Od teraz dla serca twego będą nieznani Zabijaj Zniszcz każdego kto stanie Ci na drodze Bezlitosne zabijanie jest teraz w modzie Cudzołóż Dzisiaj już nikt na wierność nie patrzy Trzymają się z nią tylko ludzie starzy Kradnij Pierwszy milion nie uzbiera się sam mój drogi Bierz w ręce kosztowności i szybko w nogi Mów fałszywe świadectwa przeciw innym Slowa to potężne narzędzie A język nie jedno kłamstwo uprzędzie Pożądaj partnera bliźniego swego Nie krępuj się, nie należy w pełni do niego Co najwyżej ucierpi na tym jego ego Pożądaj każdej rzeczy która jego jest Oddaj się w objecia zielonej zazdrości Żaden człowiek się za to na tobie nie zemści
  3. @Rafael Marius zgadza się
  4. Zdecydował się i wyszedł jej naprzeciw Jak to w lutym, mróz przeszywał go do kości Powiedziałbym, że czuje się niebiesko Jednak kiedy się z nią spotka, wszystko się zmieni W południe dotarł do wyznaczonego miejsca W jego dłoni zagościł odpalony papieros Szare myśli jak włóczka kłębią mu się w głowie Pragnie wpaść w czułe objęcia swej ukochanej Chociaż czas mija, nie traci nadziei Wie, że kiedyś nadejdzie, w końcu się zjawi I choć odmarzają mu dłonie i stopy, da radę Słońce zaszło za horyzont, nastał wieczór Nagle w świetle ulicznych latarni ujrzał Białą Damę Tańczyła zgrabnie ze spadającymi śnieżynkami Choć każdy krok rozrywał zamarznięte ścięgna Znalazł się przy niej, wpadł w jej objęcia Delikatnie ułożyła go na białym puchu Wyszeptała słowa które zawsze chciał usłyszeć Ucałowała w zaczerwieniony policzek Gdy już zasnął, odeszła
  5. Emocji sztorm do brzegów serca uderza Próbując zatopić stabilności mej statek Pioruny zmieniają fragmenty wybrzeża Niszcząc stary naleciały czasu piasek Dzika życia burza wciąż serce wypełnia Nie stłamsi ich w sobie nawet nadczłowiek I choćby próbował z całych sił swoich Jednak czym byłby człowiek beznamiętny Z lodowatym sercem o pustych komorach Drobinką prochu zlepioną przez Boga
×
×
  • Dodaj nową pozycję...