
anibas
Użytkownicy-
Postów
9 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez anibas
-
@goździk okay, dziękuję :)
-
Nie podziwiaj Nie pragnij Nie kochaj Nienawidź jeśli tak czujesz Rozumiem Jestem diabłem który stworzył to piekło Obserwuję jak emocje tańczą w płomieniach mego serca Nie zamierzam przerywać tego aktu czystego wypalenia Pozwalam na unicestwienie Chcę być pierdolonym feniksem Chcę się odrodzić na nowo Nie jestem twoim czarnym koniem Nie stawiaj na mnie swoich kart Jestem jak płochliwa sarna Która ucieka przed tym co czuję Która znika w mroku lasu I wychodzi wtedy kiedy poczuję, że zagrożenie minęło Nie czekaj, aż się pojawię Bo zrobię to wtedy kiedy będziesz spokojnie spał Nie trać na mnie czasu Bo mimo, że rozpływam się w tęsknocie za tobą To i tak jestem wierna swoim zegarom Miłość na siłę, to nie jest miłość To narzucanie uczuć To fałsz Chcę byś czuł się swobodnie w swoich wyborach Jeśli musisz to zrań, przyjmę I odejdę Pójdę dalej By móc się ciągle przemieszczać Bezwstydnie rozprzestrzeniać Pokonywać miliony kilometrów Przemierzać oceany Wspinać na szczyty Jestem wolna JA Jestem I żyję Moją prawdziwą miłością jest wolność Doświadczanie jej sprawia mi życiowy orgazm Należę w pełni do niej Ty miałbyś tylko cząstkę mnie A nikt nie zadowala się jedząc okruchy
-
@duszka dziękuję, doceniam pozytywny odbiór :) Pozdrawiam @goździk tak, to prawda...moje utwory są przeważnie oparte na wewnętrznym monologu z tym że kieruję swoje słowa bezpośrednio do odbiorcy, pomagając sobie chcę pomagać też innym w zrozumieniu i pokonywaniu swoich słabości. Dziękuję za komentarz :)
-
Obezwładniony własną agresją Wściekły byk to przy tobie maskotka do przytulania Nie potrzebujesz czerwonej płachty by wyjść z równowagi Wystarczy podmuch wiatru nie w tą stronę By rozpętało się emocjonalne tornado Błagasz by to się wreszcie skończyło By wszyscy dali ci spokój Ten pierdolony spokój Gdzie on jest? Kiedy się zjawi? Jest coraz gorzej Nie czujesz satysfakcji Z bycia skurwysynem Nie lubisz tej etykiety Wiesz że to nie jest twoje ja Poddajesz się Niech się śmieją Niech mają lepiej Niech będą szczęśliwi I tak wiesz więcej niż oni by mogli sobie kiedykolwiek wyobrazić Masz do zapisania własne karty historii Swoją flagę do wywieszenia Nie możesz patrzeć na resztę Bo reszta już dawno została wydana I rzucona lwom na pożarcie Nie zmienia losu ten , kto się z nim nawet nie przywitał Nie potrzebujesz wróżki by ci przepowiedziała przyszłość To jest twoja dłoń Sam odczytasz co cie czeka I choć teraz czujesz że musisz przepraszać za to że żyjesz Beznadzieja wypełnia każdy dzień I nawet cisza nocą drwiąco się śmieje To wiesz że to nie jest jeszcze koniec Na dnie oceanu leżą największe skarby Nadchodzi moment W którym wzburzysz fale niczym Posejdon I podniesiesz skarb który do ciebie należy
-
Wola Nawet nie wiesz jak cudownie jest rozpływać się we własnym smutku Leżeć przez długi czas we własnych odłogach po to by następnie powstać ze zmarłych Jak Jezus Mieć swoje własne zmartwychwstanie Ujrzeć własną prawdę O wiele lepsze jest umrzeć na jakiś czas Niż całe życie udawać że się żyje Nie chce udawać Chce własnej prawdy Chce wiedzieć po jaki chuj to wszystko ma miejsce Czy faktycznie jesteś moją przystanią Czy tylko pinezką na mapie jedną z wielu Odszedłeś ale masz wyjście Możesz powrócić i udowodnić że nasza historia ma sens Możesz nadal milczeć i dawać mi przeświadczenie Że będzie ktoś lepszy Kiedyś… Wybieraj
-
Siedzisz na dużym łóżku W przestronnym pokoju… A mimo to Nie ma tu dla ciebie miejsca Nie ma Na myśli Na emocje Na uczucia Na pragnienia Na ambicje Na marzenia Na plany Na słowa Na czyny Na ciebie całego i nawet w kawałku Patrzysz na tych ludzi którzy poruszają ustami I choć doskonale rozumiesz usłyszane słowa Nie masz pojęcia jak miałbyś się w tym odnaleźć Lejący się potok zwykłej paplaniny Nie chcesz się zamoczyć głupotą Wychodzisz Nie chcesz być uczestnikiem czegoś co cię nie obchodzi Nie musi To tylko stos tępych noży raniące twe uszy Ułomne dźwięki które wychodzą by ujrzeć świat Wybierasz ciszę To twoja cisza Twoja cicha burza Nie pozwalasz sobie na zbędność Nie będziesz marnotrawić czasu jak oni I tak sporo już błędów na koncie życia Wiesz, że trzeba coś zrobić! Odnaleźć nową rzeczywistość Nie wiesz jeszcze gdzie Nie wiesz jeszcze jak Ale nie będziesz się zatrzymywać Słyszysz tyle hałasu wokół Niekończące się biesiady zwykłych dziadów Niewolników biedy Pasożytów bytujących na organizmie natury Larw które kiedyś niechcący się wylęgnęły Muzyka jest tu królową Żyje sama dla siebie Wypełnia puste łby Morduje czas Zabija ciszę (twoją ciszę) Nokautuje nudę Łamie marazm i apatię Pobudza opasłe dusze do jakiegoś życia Na chwilę Tak bardzo niepotrzebnie Tak bardzo Jesteś sam dla siebie rodziną Jedynym prawdziwym krewnym Jesteś sobie Ojcem Matką Siostrą Bratem Jesteś sprzymierzeńcem Sojusznikiem Przyjacielem Wiesz, że nie ma tu zrozumienia Nie przeklinasz za to losu Nie skarżysz się Wiesz Że się różnisz że jesteś źle wstawionym znakiem w zdaniu Przypadkowym pionkiem w grze Nie chcesz osiąść na mieliźnie To nie jest meta Tylko stary walący się przystanek Czekasz na pociąg Bo twoja dusza jest zbyt wolna Dzika Niepokorna Wiesz! Że istniejesz dla większego celu Nie karmisz się starymi kromkami chleba Nie chełpisz się głupotą Nie wznosisz toastów za to, że oddychasz Nie śmiejesz się z czegoś co cię ani trochę nie bawi Nie szukasz aprobaty Poklasku Uwagi Czekasz w ukryciu jak żołnierz na odpowiedni moment Jak lew przyczajasz się po cichu do ofiary By zaatakować By wygrać Bo jesteś zwycięzcą Łowcą I nikt ci tego tytułu nie odbierze
-
2
-
@[email protected] dlatego zachęcam w tym utworze przede wszystkim do wiary w siebie i we własne możliwości
-
@anima_corpus Obłęd to ty masz w głowie, a z satanizmem ani ja ani mój utwór nie mamy nic wspólnego. Radzę sięgnąć po szerszą interpretacje
-
Bóg Modlitwa Kościół Klęczysz z mocno zaciśniętymi dłońmi Z twoich oczu kapią wielkie słone łzy Na twej twarzy maluje się tylko jedno słowo – Błagam! Jesteś przepełniony wiarą dzięki której twoje problemy mogą zniknąć Tak bardzo wierzysz że to zależy od Jego bezgranicznej dobroci Że rozwiązanie leży w jego wielkich boskich dłoniach Objawię ci prawdę - Ta wiara to kłamstwo Skierowana w bóstwo dla którego jesteś przeźroczysty Karmisz tylko ściany Nadwyrężasz nadgarstki Brudzisz kolana Nawet nie jest mi przykro że to tak nie działa Obojętność boga to najlepszy prezent jaki może ci podarować Musisz to tylko dostrzec i docenić Musisz unieść smutną od żalu twarz Powstań! Wiem, że się boisz bo właśnie teraz w tej makabrycznej ciszy i rozpaczy jesteś sam Zupełnie sam Ta cmentarna cisza cię przeraża? Nie walcz Przyjmij ją Wsłuchaj się w nią Ból Żal Tęsknota Samotność Wysłuchaj każdego po kolei Usiądź na niewidzialnym tronie Teraz ty jesteś bogiem Sam dla siebie To czego potrzebujesz Jest w tobie Zanurz się w swoim mroku Bo wszystko co jest cudem Zaczyna się od ciemności