Urodziłem się ponownie,
kiedy wczoraj zrozumiałem ciężar świata, który noszę
Morza stereotypów, wąskich przesmyków myśli
i cudzych lęków, kierujących moimi poczynaniami.
Czy zostałem oślepiony i zagłuszony
podczas tej samotnej przejażdżki?
Czy sam oddałem kierownice
tym, którzy mówili, że wiedzą lepiej
Samemu siedząc na fotelu pasażera
oglądałem krajobrazy mijających lat
licząc, że kiedyś ster przejmę ja
Chciałem coś krzyknąć, powiedzieć,
ale głos grzązł w gardle,
a zamiast słów wydobywał się cichy jęk
Gdy byłem mały chciałem latać,
uskrzydlony własnymi wizjami,
gotów byłem do startu od zaraz
bo na co niby miałem czekać
- Lecimy! Już ! Dalej! Wyżej! -
krzyczałem
Nie zaufałem jednak sobie
W końcu byłem tylko dzieckiem
wesoło dreptającym swoimi ścieżkami
bez bagażu łez i upadków, które budują dorosłość
Uwierzyłem, że będę bezpieczny,
że mam receptę na dobre życie
nie zawsze kolorowe, ale stabilne
i zgodne z utartym schematem.
Więc zszedłem na ziemię, odstawiając skrzydła w kąt
jako sentymentalną pamiątkę z lat nieograniczonych możliwości
przymierzając je od czasu do czasu przed lustrem
żeby przypomnieć sobie jak to było
I spod siwiejącej już strzechy włosów,
zmierzwionej latami walki z samym sobą
patrząc na swoje odbicie zobaczyłem znowu
tego małego chłopca, który mógł wszystko
Gdy uśmiechnął się szczerze i serdecznie,
bez krzty urazy w oczach za to, że go opuściłem
Serce pękło mi na milion kawałków kalecząc mnie dotkliwie
Straciłem czucie i zniknąłem.
Wczoraj urodziłem się na nowo.