Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

matiii

Użytkownicy
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez matiii

  1. Horoskop nie jest zbyt przychylny. Talia tarota nie daje konkretnych odpowiedzi. Zaprzęgam się więc do ciężkiej roboty. Mam zamiar posprzątać. Miedziany enkolpion wydziela specyficzny zapach egzystencji. Jakoby chmary ciemne osuwają się domy małych braci. Dopuszczam się bratobójstwa. Czarne pajęcze odwłoki ostro szybują między ostatki świadomości. Anihilacja zakończona całkowitym powodzeniem. Zdzieram przepaloną miejscami narzutę, przypominającą o niszczycielskiej naturze ognia Westy. Klarują się nowe idee. Maszyna hazardowa zaczyna mi przeszkadzać. Zbiłem fortunę, zuchwałość przestała mi sprzyjać. Wynoszę pudła przepełnione pamiątkami dalekich wojaży. Wyjmuję sentymentalizm z kieszeni. Przywdziewam czarny smoking. Jestem już gotów otworzyć ekspozycję. Brak zainteresowania. Powracam do niezbyt taktowanego ekshibicjonizmu. Suma doświadczeń wyczekuje logicznych składników. Zbędny bagaż utopiłem w zlewie. Mimo ogromnego brudu jest tu jakoś czyściej.
  2. Nim kogucia pieśń nową kartę dnia otworzyła Chwiejnym krokiem ma dusza próg przekroczyła Rausz mym zbawieniem swą mantrę w koło wygłaszam Sztućców szczęk świadectwem iż ciągle w szarość powracam Pogwizdującego czajnika szczerze nienawidzę Nicość to banał gorsze życie w którym nic nie widzę Czajnik nieustannie głowę mą frapuje Zwykły to przedmiot a jednak coś czuje W jego płucach para gorąca rozbrzmiewa A ten beztroski idiota? nic tylko śpiewa Ociężały w końcu powstałem, powód do śpiewu i jemu zabrałem Zabrałem mu parę i wodę, teraz w nim pusto Dziwne wrażenie, czy ja patrzę w lustro?
  3. Pośród deszczu siebie dopatruję Jak sierpniowa ziemia ma dusza Lekkie na mej skroni ciepłe krople Czuły ich taniec nad wyraz porusza
  4. Ujrzałem ogień, zdolny spopielić wszystko na swej drodze. Między lawirującymi kolumnami ognia, pełną żalu postać. Ogień mimo swej bestialskiej natury, wydawał się poruszony, odczuwał ból wraz ze swą matką. Spopielone zwłoki jak jeden mąż powstały, oddając honory zrozpaczonej matce płomieni. Tłumnych salw procesje wciąż jednak siały spustoszenie. Pożodze nie było końca. Cały wszechświat w jednym momencie stanął w ogniu. Krzyk płomieni, dzikszy niż zazwyczaj, przepuszczał jednak szloch. To matka ognia nad losem dziecka swego ponownie zapłakała. Senny koszmar przerwał wszechobecny chłód mego serca. Na mej twarzy zagościły pierwsze promienie porannego, zimowego słońca. Świat zdawał się być, całkowicie nieporuszonym oniryczną wizją ognia, był jeszcze spokojniejszy niż dotychczas. Pozostałem więc sam, owładnięty wydarzeniami nocy. Samotny i przerażony. Usłyszałem zdradzicielski szept ognia. Namawiał me serce do przełamania chłodnych okowów szarego żywota. Rozum jednak za wszelką cenę starał się stłumić ten paskudny szept. Między szepty wkradał się pojedynczy szloch. Nim jednak ten doleciał mych uszu, taraban zabrzmiał z całą swoją wrogością. Oto jest, właśnie nadszedł czas. Czas wiecznej wojny, czas wielkiej rozpaczy. Poczułem ulgę, słyszałem ogień, czułem jak przemawia. Towarzyszył mi niemal nieprzerwanie, był przy mnie. Początkowy koszmar powoli przeradzał się w uczucie spełnienia. Z fascynacją śledziłem wzrokiem jego pełen gracji taniec. Z każdym spalonym papierosem, coraz bardziej oddawałem się ogniu. Wreszcie mam kogoś bliskiego memu sercu. Płomień jest jedynym godnym mnie towarzyszem. Przebudzony, poczułem jego ciepło. Chciałem by ten stan trwał wiecznie. Ciągle uciekałem we własne sny, by tylko go ujrzeć. Z czasem ucichł nawet i ten irytujący szloch. Nic nie zagłuszało płomieni, mogły trwać wiecznie. Ogień jest ze mną, czuje jak mnie wypełnia. Oto ja jedyny zdolny posiąść płomień. Jedyny godny, naznaczony ogniem. Wierny jego sługa i przyjaciel. On zawsze będzie mi bliski, nigdy mnie nie opuści. Spełniają się najgorsze koszmary, nadchodzi chłód. Chcą nas rozdzielić. Chcą abym znów obległ w chłodzie. Nie poddamy się. Będziemy walczyć. Wieczna zmarzlina otuliła wszelka żywą materię. Chłód tryumfalnie kroczy ponad niebiosami. Jetem przerażony, czuje jak ciepło ognia oddała się ode mnie z każdym dniem. Muszę do niego powrócić. Dłużej już nie wytrzymam, przestałem słyszeć ogień. Przestał mnie koić swoim łagodnym dźwiękiem. Miejsce ognia wypełnia już tylko chłód. Mam dość, muszę coś zrobić. Nie mogę go stracić. Ogień wygasł. Chcę poczuć go jeszcze raz. Muszę go poczuć. Postanowiłem, skoro on nie chce przyjść do mnie to ja muszę wykonać krok w jego stronę. Nie mogę się doczekać naszego ponownego spotkania. -Co za psychol!- rzucił śledczy, ponownie wertując ocalone od ognia zapiski -Czyli co, tak po prostu się podpalił, bo było mu zimno?-dodał drugi mężczyzna z nutą ironii w głosie
  5. Krwawy miecz na polu bitwy Żniwo srogie zawżdy zbierze Na nic modły i pacierze Dłoń na klindze już spoczywszy Rzezi pragnie w wirze bitwy Szkarłat mknie w takt miecza Cięcie jedno drugie trzecie Otoczony trupów kopcem Żąda glorii i zabawy Demon bitwy król pożogi Bieży między trupów stogi Szczęk i stukot zwiastun śmierci Rozpacz bliska czasy bólu Wtem nadchodzi bastion ludu Omamiony pieśni blaskiem Naznaczony boskim darem Tarcza nasza zbawca ludzki Pod ostatnim mknie sztandarem Śród pożogi bitwa będzie Ciemne chmary tak zwiastują Kolos życia demon śmierci Swoje miecze wnet skrzyżują
  6. Niechaj muślinowych ust posmak Otuli mnie grzesznego Wtenczas rozbity Cudownie Powstane Umarły śród żywych Wstąpię ponad płomieni sztandar Walcząc przeciw śmierci Gdyż ja zbawstwa dowodem Ja byt kruchością naznaczony Parł będę Póki drzewo żywych Nadzieją konających
  7. Jak grzmot śród niesnasków uderzasz Wojenny amok blednie wobec blasku twego Tyś, co wszelki rausz wstrzymujesz O powiedz mi ma luba Czego i gdzie poszukujesz? Czyż to nie właśnie twój wdzięk pomaga dojść mnie grzesznemu, ku niebios bramom Dlaczego, o dlaczego nie wstydzisz się zakłócać dźwięku anielskiego Tyś jak burza w chaos obleczona A jednak, chciałbym wejść na twe ramiona Mimo huku i piorunów wrzasku, chcę powiedzieć jedno o ma luba W mym sercu zawsze znajdzie się gościna Więc uracz mnie o pani Spocznij Wypij I zaśnij Wtem wiedz, że serce me spełnione, na wieki może leżeć niewzruszone w grobie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...