Płyną zajadle, jak wzburzone wody,
Dusze nieczyste, upadłe, niewierne;
Dusze bluźniercze - czarcich nasień płody,
Płyną w ogniste czeluści piekielne.
Płyną i płyną rzesze niezliczone.
I ja za nimi, gród odwiedzić Złego.
Choć życie moje jeszcze nie skończone,
Brnę do bram piekła śladami Dantego.
W oddali wrota na oścież rozwarte
Łuna z nich bije, zwodnicza, wabiąca,
W nie płyną dusze, posępne, rozdarte
I potępieńców pochód nie ma końca.
Stąpam po bruku. Niegdyś, dobre chęci,
Gładziły kamień drogi zatracenia.
Dziś starte szkliwo wszetecznej pamięci,
Do wieczystego prowadzi więzienia.
Coś mnie rzuciło w te strony odległe
I wiedzie w otchłań złowrogiego mroku,
Jako te tłumy bez wiary, uległe
Gdy pragnę zwolnić to przyspieszam kroku
I prę wraz z nimi ku piekielnej bramie.
Tuż nad nią napis - treść twarda jak życie
Czas tutaj panem - on zniszczy cię, złamie
Porzućcie nadzieję - którzy wchodzicie.
Skrzypią zawiasy zdarzeń zardzewiałych,
A pamięć miesza z teraźniejszą chwilą
Miriady przeżyć w umyśle skostniałych.
Prastare wrota złowieszczo się chylą.
A tłum spieniony , jak fala wezbrany,
To gaśnie nagle, to znowu przybiera;
Strzegą go widma i przez nie spychany,
W ognistą czeluść wierzei napiera.
Dreszcz zimny strachu na wskroś duszę wierci,
Gdy tuż za sobą szept rozwiany słyszę,
Cichy i zimny niczym oddech śmierci,
Dźwięcznym sztyletem godzi w martwą ciszę.
Nie bój się człecze . Jam twoje sumienie-
Rzecze przeźrocze, z wiatrem się unosząc-
Wzbić się jak Ikar chcesz? Na zatracenie?
Słońce wosk stopi zgubę ci przynosząc.
I mnie unosi złotą nicią więzi,
Z dala od łuny bijącej z ościeży
J bruku drogi - pełnym dobrych chęci,
Którą wabiony, duszny pochód bieży.
Z dala od gniewu, zazdrości i zdrady,
Wyżej i wyżej w nieboskłon szeroki.
Od potępieńczej straceńców parady,
Gdzie nierozważne mnie zawiodły kroki.
Lecz wicher nagły, bez żadnej przyczyny.
Zrywa złocistą nić sumienia pieczy;
Strąca mnie w wądół - bym odkupił winy-
Tu, gdzie swój żywot wiedzie ród człowieczy.
Tu - gdzie nie wszystkie grzechy odpuszczone.
Gdzie dusza grzęźnie w bagnisku szarości.
Moje jedyne Piekło zasłużone -
Boska Komedia... Z mej teraźniejszości.