Wykształciuch jestem bez matury
Inteligencik rzucon w tłuszczę
Jak śmieć gdzieś w kąt nagle popchnięty
Przed szczęściem wtóry raz się ustrzegł
Mędrzec ja wielki bez dyplomu
To śmieszne niczym "młody starzec"
Lub niczym chłód w ogniska żarze
Sypie się gąszcz oksymoronów
Gawiedź mnie pusta wciąż przegania
Choć biegłem dzielnie lata całe
I, mimo, że się ciągle wzbraniam
Przyznać już czas - ja dziś przegrałem
Przegrałem z losu srogim gromem
Co trafił mnie, jak trafił wielu
By teraz w świata trwać ogromie
Trzystu nie starczy mi suflerów
Oto jest kres mojej powiastki
Jeśli stać nie chcesz się tak mały
Płyń stale z prądem, abyś wreszcie
Dosięgnąć mógł swej rajskiej gwiazdki
A mnie, cóż - podepcz, podepcz śmiało
Jeśli nie butem, to wprost - słowem
Po cóż zajmować masz swą głowę
Człekiem, co przegrał wojnę całą
Jedynie z własnej, śmiesznej winy