Bezkresne, śmiejące się łąki
Rozbawione pąki
Echo perlistego, dziecięcego śmiechu płynące
głębią przez las
porywa już i was
Ten dom, w którym uwięziona zakłopotana,
porzucona radość i rosnąca rozpacz
Droga cierpliwie czekająca
Ciało tylko tutaj, dusza zawsze tam
Serce leży gdzieś wśród tych gór
spoglądających wiernie z oddali
Wszystkoście mi zabrali
Tyle godzin z tymi istotami
skąpanymi we mgle młodości
Tyle radości
z biegania po polach
A wszystko oparte na niekończących swawolach
By teraz siedzieć tu ślepo wpatrując się w ścianę,
wydając z siebie błagalne wołanie:
"Wróćcie mnie tam, wróćcie!"
Nie zapomnisz ty tej ziemi,
gdzie się czułeś między swemi.