Ściągam ubrania
Stoję naga i przyglądam się swojemu ciału, niczego nie znajduję.
Zdzieram więc skórę, odchodzi długimi, postrzępionymi pasami.
I szczypie.
Teraz badam czerwonawą, oślizgłą powierzchnię mięśni.
Nadal nic.
Zaczynam więc je odrywać. Niektóre odchodzą łatwo, z charakterystycznym plaśnięciem.
Inne trzymają się mocno, ściśle oplatając kości.
Wyrywam je wszystkie, każdy dokładnie oglądając.
Patrzę teraz na swój szkielet, wydaje się być całkiem przejrzysty,
Niewiele jest miejsc, w których mogłoby się coś jeszcze ukryć.
Dla pewności jego też rozkładam na kawałki, starannie oddzielając każdą kość.
Gdy nie znajduję niczego pod żebrami ani w okolicach miednicy,
Gdy odkrywam, że wnętrze czaszki jest puste, zaczynam się denerwować.
Pozostaje mi tylko rozkruszenie kości, sprawdzenie, co się w nich kryje.
A co, jeśli je także wypełnia tylko pustka?