Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Joanna

Użytkownicy
  • Postów

    27
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Joanna

  1. A w moim sercu zamieć

    Podzielona na pól

    Twardą linią demarkacyjną

    Zona śmierć i zona życie

    Do czego będzie mi bliżej

    Gdy zacznie się czas

     

    Mówie jedno, a myślę drugie

    Czasem  nawet

    Żałobne skrzypnięcie podłogi

    Przywodzi mnie do świata żywych

    Byle tylko nie cisza

    Byle tylko nie cisza

     

    Walcie w bębny

    Trwożliwi

    Śpiewajcie – niemi

    Nawet niewidomy

    Zobaczy

    Gdy przyjdzie czas

     

    Tylko chwilami

    Gdy jestem sam na sam

    Ze sobą

    Tak do dna

    Dosięga mnie rozpacz nieznana

    By parę dni trwać

     

    Wtedy

    Nie mów do mnie

    Nic

    I nie ogłaszaj

    Tonem wszystkowiedzącego

    Że to

    Tylko zadraśnięcie

    Bo

    Nie – miłość

    Nie przyjdzie ani nie przejdzie

    Chociaż tak bardzo

    Lubię

    Twoje oczy indygo

    I styl

    Małego chłopca

    Nie na pokaz

     

     

     

  2. Dlaczego mój głos miałby być ważny

    Tylko pół - uśmiechy i przemilczenia

    Smutnej sprzątaczki biurowej na

    Post Avenue

    Czy możesz to unieść

    Dług wdzięczności

    Za piękne kłamstwa

    Milczę

    Bo mam tylko żal i walizkę pełną  póz

    Zaraz ci wytłumaczę

    Nie, teraz

    Wyczaruję ci

    Ptaka lecącego na miotle

    Kasztanowy włos zanurzony w wosku

    Zaklęcia

    Na Wielką Naszą Miłość

  3.  

    Deszcz  deszcz  deszcz

    A ja tak lubię moknąć!

    Czy potrafiłbyś to nazwać

    czymś

    Więcej niż tylko

    euforią wariatki

     

    Staram się każdego dnia

    Jakbyś był obcy

    Pokonywać granicę

    Między Twoim Ja na firmamencie nieba

    I swoim Ty gdzieś na marginesie życia

     

    Odrzuceni dawno przez los

    Niczym spadające gwiazdy

    Błyszczymy

    By umrzeć

    Jeszcze tej samej nocy

  4. Nim wyrzeknę ostatnie słowo

    Do kogo mam udać się

    Z prośbą

    O moment ciszy

    W jasności widzę pochodnie

    Łunę jasna na sto mil

    Pożogę

    Czy jeszcze kiedyś zapytasz o to

    Czy cię kocham

    A mnie dasz zagrać pierwsze skrzypce

    Tuz przed pożegnaniem

    Pośród zręcznej żonglerki

    Twardych słów

    Nie chcemy zobaczyć

    Swojego odbicia

    W twarzy drugiego

    To boli

    tak bardzo

    jak świnka

    kiedyś

    przejdzie

     

  5. Ty

    oznaczasz dla mnie kłopoty

    Ty

    choć jesteś daleko wiesz o tym

    że Ty

    choć wzrok masz skierowany w obłoki

    tu na ziemi musisz towarzystwo me znosić

    bo Ty

    choć nie domyślasz się wcale

    i Ty

    włos odgarniając niedbale

    właśnie Ty

    chodzący mój ideale

    czy Ty

    kochasz mnie niebanalnie

    a może Ty

    kpisz sobie ze mnie fatalnie

    i Ty gdy noc zagląda do środka

    to Ty

    myślisz ta głupia trzpiotka

    o Tobie

    nic nie wcale

    a ja

    szyję swą spowijając szalem

    o Tobie

    myślę byś majem

    dał się rozdzwonić nareszcie

    gdy Ty

    ramienia niedbałym gestem

    właśnie Ty

    mówisz : no, poszła sobie nareszcie!

    a ja

    czekam, i czekam, i czekam

    i ja

    na swój los nie narzekam

    bo ja

    choć Ty nie masz pojęcia

    to ja

    w miłości schwyciłam Cię pęta

    lecz ja

    dziś od Ciebie niczego nie pragnę

    więcej: ja choć nadziei już nie mam żadnej

    to ja

    w darze słowa Ci niosę nieskładne

    że my

    tak pięknie być mogło drzewiej

    i my

    sobie oddani w zaśpiewie

    bo my

    wciąż odrzucamy pozory

    wciąż my

    nie dbamy o spotkań pory

    to my

    lecz nie zanucę do końca

    bo mi słona się łza wytrąca

    i ja

    dziś do widzenia rzec muszę

    bo Ty

    innej oddałeś duszę

    a ja

    niech deszcz zrosi me ciało

    niech ja

    porzucę myśl (dotąd) doskonałą

    że mi

    będzie zawsze po drodze

    z Tobą

    więc teraz : wybacz odchodzę!

  6. Witaj w dżungli

    Moich myśli

    Czy widzisz jak bujam się na linie

    A potem spadam

    Spadam

    Spadam

     

    Może dziś przyjdziesz do mnie

    Prawdziwy

    Z miłością

    Za pan brat

     

    A może to ja zadzwonię

    Odważę się

    Wyznać ci prawdę

    O moim doświadczeniu

    Nicości

     

    Droga nasza była prosta

    Ja w jedną, a ty w druga stronę

    Proszę cię

    Czy jesteś w stanie siebie ocalić

     

    To co zawarte w słowach

    Przeminęło z wiatrem

    Ale

    pozostała  głębia

    Czasu spędzonego

    Sam na sam

    Z Tobą

    Gdzieś w skate parku

    Poza miastem

  7. Zagląda zmierzch do okna

    Czarne myśli ulatują

    Daleko

    Daleko

    Przy casta diva

     

    Czynisz mnie lepszą

    Czynisz mnie lepszą

    Z każdą nutą arii

    Której nigdy nie będę mogła

    Ci wyśpiewać

     

    Stracony czas

    Żałoba

    Która przechodzi w narodziny

    Tak bardzo niepozorna

    Wydaje się być przemiana

    Do której

    Odnajduję klucz

    Każdego dnia

     

    Nadziejo

    Ty która jesteś

    Pierwsza i ostatnia

    Ukołysz mnie

    Ukołysz mnie

    Nawet wtedy

    Gdy  przestaniesz istnieć

  8. W mroku gubię zwątpienie

    I zastępuję je

    Pożądaniem

    W twoich rękach

    I pod zmienionym nazwiskiem

    Drwię sobie ze świata

    Paląc wszystkie mosty

    Za sobą

     

    Najmilsi nieobecni

    Arena życia

    Nie pomieściła takiego tłumu

    Niewytłumaczalne

    Ale melodia istnienia

    dotarła do wszystkich

    z brzuchami pełnymi głodu

    za jutrem

     

    Onieśmielasz mnie

    Tym

    Że zawsze masz odpowiedz na pytanie

    Którego

    Głośno nigdy nie śmiałam zadać

  9. Wymierzać sprawiedliwość

    jest  to tak

    jakby dwa palce skrzyżować przy przysiędze

    Gdzieś daleko

    miedzy odchyleniem pleców a uśmiechem

    do siebie

    powtarzam

    że nie trzeba

    zaklęć ani przekleństw

    by narobić zamętu

    w lewej komorze serca

    i przednim płacie czołowym

    Posłuchaj lepiej

    jak

    mijasz

    mijam

    mijamy

    aby znaleźć właściwą miarę

  10. Zaplatani w senne marzenie

    Nawet nie wiemy

    Kiedy wymknie się na powierzchnię

    Najważniejsze słowo

    To nazywa się chyba podświadomość

    Niewidzialne lejce

    Które pociąga rączy rumak czasu

    Czy właśnie tak miało być?

    Czy w bladym świcie nadziei

    W ten sposób

    Powinniśmy brać życie za rękę

    Niczym małe dziecko

    By je wieść na zatratę?

     

    Wszechmogący zamyślony

    Nad sprawami

    Które nie mają końca i początku

    Odmierza nam

    Szczęście w naparstku

    Uczy nas cierpliwości

    Poprzez

    Tykanie zegara

  11.  

     

    Miarą człowieka jest porządek wszechrzeczy

    Dusza poukładana w członkach niczym

    Prasowanie złożone w kostkę

    Którego już nikt nie założy

     

    Nie rozmawiałam dotąd z tobą o tym

    co nazwałeś przemijaniem

    Dzisiaj wiem

    że prędzej wiatr rozbije szybę

    niż wspomnienie wyżłobi to miejsce

    które najbardziej tkliwi

     

    Odliczam nieskończenie

    Adin dwa tri

    ale cud się nie dzieje

    szyba pozostaje szybą

    a kartka papieru kartką papieru

     

    Przychodzisz do mnie szeptem

    snem który nie ma znaczenia

    ale nie pozwala mieć później dobrego dnia

    Co mi powiesz na pożegnanie?

     

    Czy zapłaczesz nade mną

    a ja wtulę się w twój szal

    niczym w wieczność?

  12. Tylko nie przychodź do mnie

    Tej nocy

    Zaskoczenie

    Oto jedyne

    Co

    Mogłabym ci dać

    W chwili

    Kiedy się o mnie upomnisz

     

    Jedyny

    Którego znam

    Z wróżby zawsze na tak

    Zielonego światła

    Gdy się spieszę gdzieś przed siebie

    Romansu

    Który nigdy nie skończył się

    w łóżku

    Odpieram te falę pożądania

    Bo może to tylko powietrze

    Jak pieprzyk na szyi

    I oczy w kolorze

    blue

×
×
  • Dodaj nową pozycję...