Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Aleksander Łukiańczuk

Użytkownicy
  • Postów

    116
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Aleksander Łukiańczuk

  1. Oćma na zewnątrz, wieczorowa pora,  

    Nad księgą płoną bladolice świece,

    Czyż to nie również możebne dalece,

    Iż nam się zjawi jakaś obca zmora?

     

    Zmierzchową porą obraz się zaciera,

    Kontury widne bledną w gęstej nocy,

    Ogół we własnej zatraca się mocy,

     

    Różna od znanych sfera się otwiera.

    Dla charakteru naszego istnienia,

    Jest ona nowym polem doświadczenia.

     

     

    lato 2022

  2. @Wędrowiec.1984 Powiedziałbym, że ludzie nie tylko dzisiaj ale od zawsze wolą szybko, łatwo i przyjemnie. Nadrzędną ideą twórcy nie powinno być natomiast dogadzanie ludziom. W przeciwnym wypadku, odnośnie ostatniego, nie może być mowy o żadnym rozwoju. Ja staram się wymagać od siebie, tworzyć formy nieprymitywne i trzymać się z dala od, jakbym określił, "plucia słowami", które cechuje współczesne produkcje. Dziękuję za wpis. Pozdrawiam.

  3. @janofor Co do pytania o sens, nie wiem jak mam je rozumieć. Sensem jest dążenie do piękna. Dróg ku temu może być wiele. Ta zdaje się być zgodna ze mną. Nie dobieram celowo archaizmów, wszystkie słowa wydają mi się naturalnymi. Być może związane jest to z tym, że jeśli czytam poezję, to jest ona autorów z lat dawno minionych, przez co nabywam trochę tego języka. Być może wynika to z jakichś innych pewnych duchowych inklinacji. To drugie może być też przyczyną pierwszego.

     

    Ale jeśli chodzi o uczucia, to ja, z kolei, nie pałam miłością do tego co współcześnie uważa się za poezję i co się teraz produkuje. Bardzo, bardzo ładnie ujmując.

    Pozdrawiam

  4. Wianuszek plotą liściaste obłości,

    Zerkając kołem na trawiaste błonie,

    Po nich kłusują orzechowe konie, 

    Krainą godną na próg mojej włości.

     

    Chcę iżby była zakątkiem miłości,

    Gwieździstą porą razem na balkonie,

    Byśmy trzymali się za swoje dłonie.

    Ach, wiele życzę sobie od przyszłości!

     

    By było słyszeć fortepianu brzmienie,

    Gdy córy moje wygrywają cudnie,

    Bym zoczył żony mej ciągłe kwitnienie,

     

    Gdy tylko wiersze swoje rodzi żmudnie,

    Bym stał się też tym, kto ten obraz utnie,

    I ujmie owo marzenie na płótnie.

  5. Od maleńkości córuchną cierpienia;

    Za wolą Bożą w łachmanach sieroty,

    Matula kochana zmarła na suchoty,

    Po ojcu, bracie, zostały wspomnienia.

     

    Lecz jak na przekór pragnęła ciernienia,

    Choć chwili kilka na łonie golgoty,

    Od Boga znowuż septyczne nawroty,

    A niepowszednio trochę uleczenia.

     

    Bo jak tu kochać nie cierpiąc tu wcale,

    I łaskę zyskać u ukochanego,

    Jak nie swe ciało ofiarować cale?

     

    I nie udźwignąć jarzma krzyża swego.

    Gdyż Jezus stał się człowiekiem boleści,

    Tak żywot córki będzie bliźniej treści!

     

     

    IMG_20221007_220152.jpg

  6. Na panoramie pulchne cumulusy,

    Jak białogłowe nad wybrzeżem mewy.

    Etery chłodne zwiastują ulewy,

    Przez dmę utkane deszczowe obrusy.

     

    Gdzieś wyżej słychać burzowe całusy. 

    Ktoś dyryguje błyskawicom śpiewy,

    Chórowi grzmotów harmonijne ziewy,

    I Perunowi czarowne opusy.

     

    Nieboskłon krasi malownicza tęcza,

    Sportretowana tańczącymi łzami.

    Szafirem pała zmokła nić pajęcza,

     

    Przeszklona łuną słonka za chmurami.

    I niebo swoje modrości odchmurza,

    To jest już koniec, już przeszła ta burza.

  7. @Dared na chwilę obecną będę publikował to co już napisane mam. Co do przyszłości, jeśli starczy mi czasu, może będą pojawiać się także jakieś trzynastozgłoskowce. Nie bardzo wiem, choć się domyślam, czym jest ta rozbudowana estetyka. Mam pewne swoje wzory, swoich mistrzów i raczej jestem oporny na zmiany, zwłaszcza jeśli impulsy do nich płyną z zewnątrz. Pozdrawiam.

     

     

  8. Ja ponad nacją, wielkim z cesarzy,

    Na wzgórzu winnym, w helleńskiej willi,

    Niby prę żywot w wiecznej idylli,

    Lecz mi się jeszcze cesarzowa marzy!

     

    Liść jej laurowy słoni piękno twarzy,

    Śniadość zrodzoną w słońcu Sycylii,

    Acz jeśli stanie na czele flotylli,

    Poddaństwem moje imperium obdarzy.

     

    Żądna miłości cesarstwo krwią splami,

    Mieszkańców Lacjum, wyzutych z prymu,

    Co broczyć będzie tam akweduktami,

     

    Do fontann, łaźni i szaletów Rzymu,

    Niech pomną wobec możni patrycjusze,

    Iż za jej żądzą wleką się katusze!

     

     

     

  9. Gdzie chrzczona żmija pląta się łęgami,

    Dokądże biegnie ta bezduszna droga,

    Czyż to nie miejsce, które dłonią Boga,

    Zrodziło oczko spowite algami?

     

    Miejsce bajkowe podkute czarami,

    Pośrodku wody poetyczność błoga,

    Na brzegu zapach dymu z ożoga,

    Tafli zwierciadło tli się płomieniami.

     

    I łódka drewna co ma bure wiosła,

    Sunie nieśpiesznie lazurową sferą,

    Lekko jak gdyby chmurka ją wyniosła,

     

    Gdy wkoło cieszy rechot żab operą.

    I się nurzają wzdłuż pałki tęskności,

    A słonko zerka między te smukłości...

     

    52.429033,22.554785

  10. Gdy szliśmy łanem o złotym porożu,

    Poprzeplatanym woniami pokosów,

    Ów zapach domu żal dla naszych nosów,

    Bośmy za młodu tańczyli w zbożu.

     

    I mycia żądni w dębowym morzu,

    Żeśmy przystali pod borem kolosów,

    By oddech złapać pod mgłą ptasich głosów,

    Gdy szarak tuszył przy żytnim bezdrożu.

     

    Wtem nas ujrzawszy oczyma bojaźni,

    Pierzchnął co tchu w fiolet jagody.

    Nie myśląc pewno o ludzkiej przyjaźni

     

    I będąc piętnem tej wiecznej niezgody.

    I byli my więc pewniejsi pewnika:

    "Natura coraz to chyżej nam zmyka."

     

     

    25.05.2022

  11. Wierzba płacząca jak chińska glicynia,

    Jej padające grynszpanowe włosy,

    Uchodzą tu za greckie distylosy,

    A to skądinąd podlaska świątynia.

     

    Krużganki wiedzie ku bogu Cetynia,

    Dramaty grają łezki rześkiej rosy,

    Gdy w porę jutrzni przejdą afodosy,

    Ów wodę czarą zbieże do naczynia.

     

    I po ugorach przez łaciate niwy,

    Poczłapie gnuśnie po krużę mleka,

    Fiołki krzewinki cukierkowe śliwy,

     

    I kędy patok woń sieje pasieka,

    Za wiklą siędzie łbem o czerstwą korę,

    Zwróconym licem na tę sielską florę.

     

     

  12. Gdy na tarczy księżyca martwieje poświata,

    Blednieją zamaszyście lunarne ażury,

    Mierzchną sfery sklepienia i kłębiaste chmury,

    Bryza nocna szeleszcząc te obłoki zmiata. 

     

    Wtem arkada Neptuna nadbrzeże ugniata,

    Wzburzona przez zjadliwe tym brzegom wichury,

    Trzeźwi obdal drzemiące morskie kreatury,

    Ja kucam na falezie, rzekę do zaświata:

     

    Boć panien ziemskich mortus to choćby rusałka?

    Co w przestwór pokusi do wspólnej kąpieli,

    Aże w Letę runie ma samotna skałka.

     

    Pobrodzę w gulgotach do tej wieszczej bieli,

    Włosów w wieńcu róż, ciała jak zapałka...

    Ktoś wreszcie zwichrzonego objęciem uścieli!

     

     

     

    IMG_20220224_190548.jpg

    @Aleksander Łukiańczuk Ów obraz - "Humeur Nocturne"  - Williama-Adolphe Bouguereau

×
×
  • Dodaj nową pozycję...