(ten wiersz to jest dramacik)
Pensjonariusze siedzą przed ceglanym budynkiem i dyskutują o tym jak powstrzymać nadchodzącą wojnę. Są w jasnych strojach, mają troche zadługie rekawy.
Mareczek (czytając komunikat z wezwaniem do opuszczenia terenu zagrożonego konfliktem): a gdybyśmy wszyscy tam pojechali mówię wszyscy bierzemy nasz dobytek i jedziemy a może chociaż plecak jak turyści tam na granicy i w Donbasie w Kijowie, nie tylko Lwowie
Zuzia: nie pozwolimy patroszyć ojczyzny naszych braci na oczach Europy
Heniek (ten ze smartfonem): wysyłamy na Ukrainę pełne autokary
instagramerow youtuberow
niech narzekają ze wiatr
ze zimno ale i tak
selfie w nowej czapce i live'y
niech tam nam się rozejdą
i na żywo porównują
Majdan z Zakopanem,
Donbas z Ustką
Kliczkę w Gołotą
Paranormal: ale trzeba szybko ich tam przenieść by całej operacji nie przejęli podstawieni agenci ktorych tak dużo w Polsce jak nigdy
Chór: nie licz na świat
bo każdy jego ruch
już ustalony
to szalona wojna
przez szaleńca prowadzona
Zuzia: zły szaleniec to taki który
w słoneczny dzień
w całej Europie
strąci samoloty ludzi
świat wyrazi oburzenie
świat przemyśli sankcje
Chór: myśl racjonalna jest że tylko szaleńcy
mogą go powstrzymać
Mareczek (czyta w the economist, że młodzi wyjeżdżają na zachód): liczę na was pustaki i wy tłuszczo przebrzydła… (dalsza część zawiera wyzwiska)