Zielony ptak, ze skrzydłami z liści,
pod nieboskłonem zataczam koło,
i małym szponem zapisuję myśli
i słowa na piachu, co serce utkało.
Daj mi swe pióro, krew jak atrament,
i cierniste dłonie unieś wysoko,
błękitem oznaczam głęboki firmament,
skroniami uderzam o klatkę złotą.
Dom mój jest tam, gdzie wracam latami,
gdzie gniazdo i miłość czekają cierpliwie,
gdzie gwiazdy mi wskażą, którymi drogami
odnaleźć mam Matkę, co przyjmie życzliwie.