la maison du pommeraie
w kantabryjskiej trawie piękna leżała rosa
żółtymi kropelkami ozdobiła sad piękny
blada rosa porankiem wśród niej piękno kłosa
kołysząc się w tańcu podkreślało jej wdzięki
wiatru powiew choć lekki to tańczą z nim wszystkie
tylko rosa zastygła jak gdyby w środku pusta
zatańczy tylko z ziemią tworząc kompost tak miękki
że aż same z rozkoszy rozciągną się usta
niegdyś hermosa rosa a teraz paruje
ku niebu wiatr niesie zebrane gazy
rosie nawet tak pięknej bóg nie daruje
i nic nie powstrzyma rozkładu fazy
wnet muchy się zlecą nad ciałem spuchniętym
i w purpurowej rosie zalęgną się larwy
w oczach pochwie i w brzuchu nadętym
taki już młodej dziewki los marny
przepadł błysk dawny tęczówki szarej
niegdyś skóra taka jędrna teraz jak wór jest wiotka
długie zgrabne tak nogi teraz baby są starej
niegdyś pełna wigoru teraz żarta od środka
nie wiadomo kto jeszcze szedł sadu aleją
wiedzą jedynie gnijące u stóp jabłka miękkie
z powiewem wiatru oba rozkłady się zleją
tworząc perfumy jakże trudne choć piękne
la maison du parc planty
cham ułożył ją na ławce ot nocny wysiłek
lędźwie wcisnął w dół i pstryk wypiął się tyłek
młoda i piękna lecz pakt z diabłem zawarła
bei nacht und neibel gdy latarnia zamarła
w bezlitosną noc ciemną cham walił posuwał
by do piersi się dostać kurtkę zręcznie rozsuwał
była hiszpanką lub włoszką zresztą mało istotne
walił ją pięc minut sześć może i skończył w niej psotnie
tę walił doraźnie zresztą sama tak chciała
tydzień temu z rodrigiem się przecież rozstała
ta dziewczynka mała tak niewinna przecie
w sobotę jej mama warkoczyk zaplecie
ona skończyła też i spodnie ubrała
don juan dłon powąchał przyjemność niemała
olejek z cipy; dekokt krakowski
w parku na plantach akord hiszpański lub włoski