Poeta
wyrzekła się matka
wydziedziczył ojciec
żona uciekła już z osiem lat
dzieci się nie przyznają
ze wstydu spłonęła ciotka
z niedowierzaniem głową kręci brat
z dala omija zgorszona sąsiadka
ksiądz proboszcz już nie uśmiecha się
nogę dała kolesi gromadka, przyjaciel odmeldował się
w odwrocie wyszydzona armia
warcholstwo wykorzysta uzbrojony wróg
bluźni oczerniony diabeł, sposępniał wysłany na terapię bóg
słowo wzruszyło przodków uniwersum
święty porządek zbezcześcił wierszowany bat
nad karą myśli zhańbiona ludzkość, zemstę szykuje zdeptany świat
w pustym pokoju, w jednym bamboszu
stoi on, wierszołap,
zamyślony wpatruje się w okno
w ręku niezapisany blat