Czas.
Nic nie wywiera na nim wpływu.
Ogień zbliżający się do zakorzenionego drzewa,
ktoś kto wcześniej tu był i był a teraz go nie ma.
Trudno jest mu odmówić konsekwencji,
bo nikt nie pamięta, czy kiedykolwiek choć raz się pomylił,
zawahał lub spóźnił.
Wszędzie go pełno już przed naszą erą
chron, wiek ,epoka ,okres i eon.
Potrzeba czasu, by dokonać rzeczy trudnych,
czasem całego życia, by przekonać siebie jak dobrze żyć
i trochę więcej niż to wszystko razem,
by się już nigdy nie mylić.
Jeszcze tylko nasze sny kpią sobie z czasu
i pozwalają nam widywać tych, którzy cieszą się na nową młodość.
Przychodzą do nas na łapach i stopach i boso
i w butach i usiłują coś powiedzieć...tylko co?
Dzień, doba, tydzień i miesiąc,
nowe i przebrzmiałe milenium.
Zegar zdaje się odmierzać w nieskończone.
Nieskończone?..
Upadłe mocarstwa i ich skamieliny,
milczą w tym temacie.
Wojny - błahe wojny.
Ślady cywilizacji wydeptane w kręgu.
Wszystko to co było postawione i ustawione
wywraca się, staje na głowie.
To wszystko w kwestii czasu.
To co pod skórą i na skórze, co się nosi
to się znosi, zedrze, wytrze i odejdzie w niełaskę.
Ale zanim to wszystko...
Ulubiony szalik, rosół,
drewno palone w kominku.
Skutecznie umilają mi mijanie.