Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

pneuma

Użytkownicy
  • Postów

    23
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez pneuma

  1. Rece wprawione w zadawaniu śmierci jednym ruchem

    mocno trzymają leżącego na ołtarzu zwierza

    skrępowanego więzami, przewróconego do góry brzuchem,

    a rytm pieśni jego bliski koniec odmierza.  

     

    Szamocze się bezsilnie ofiarna zwierzyna,

    dziki wzrok szuka wspracia w bezlitosnym kacie.

    Podniecony kapłan rytualny nóż ostrzyć zaczyna,

    demoniczna twarz przyzdobiona w farbie i brokacie.

     

    Palce na rękojeści grotu pewnie zaciśnięte,  

    dłoń na moment w powietrzu zastyga.

    Jeszcze chwila i życie zostanie przecięte,

    ciało szamana od ekstazy się wzdryga.

     

    Cios spada ciężko jak gilotyny ostrze,

    wilgotne mlaśnięcie w powietrzu wibruje.

    Zapach krwi i żółci drażni ludzkie nozdrze,

    ryk zwierzęcia w rozpaczy wtóruje.

     

    Boskie stworzenie bezlitośnie zgładzone

    po to na przykład, aby spadły deszcze.

    Gdyby nazajutrz spadły, byłby powód jeszcze

    by to, co zabite w innej postaci zostało wskrzeszone.

     

    Przebudźmy się nim ktoś nasze sumienia tą śmiercią obarczy,

    nim ponownie wsłuchamy się w słowa fałszywych kapłanów.

    Bo inaczej wolnych miejsca w niebie nie starczy

    dla tych wszystkich bezbronnych baranów.

  2. @Kot dziekuję za uwagi. Byłoby rozrzutnie, to taki kompromis, bo nic mi nie pasowało do okrutnie (które swoja droga bardzo mi pasowało), a chciałem zagrać tym, że snów sie nie odrzuca, bo sie ich poprostu nie da odrzucić. Taka ich natura... 

    No i chyba zbyt często pojawia się "lecz" :)

     

  3. Przychodzisz do mnie zawsze
    o tej samej porze.
    Leciutko pukasz do drzwi,
    wchodzisz boso
    czasem w czerni,
    a czasem w kolorze.

     

    Palec na ustach kładziesz,
    uśmiechasz się nieśmiało.
    Prosisz, bym nie myślał o tym
    co przyjdzie, lub o tym co się stało.

     

    Pod powieki wpełzasz,
    kladziesz się tuż obok
    i pytasz o mą duszę
    gdy zapada mrok.

     

    Dzięki tobie latam,
    by dotknąć palcem słońca.
    Innym razem spadam w otchłań
    bez hamulców, tak bez końca.

     

    Często gdzieś uciekam,
    lub czegoś się obawiam.
    W gniewie zabijam ludzi,
    lecz częściej z nimi rozmawiam.

     

    Niekiedy przyjdzie ona
    i stajemy się jednością.
    Lecz trwa to tylko chwilę,
    przyznaję to z przykrością.

     

    Odchodzisz tuż nad ranem,
    zostawiasz mnie samego
    czasem z uśmiechem na ustach,
    a czasem spoconego.

     

    I wiem, że przyjdziesz znowu
    dręczyć mnie okrutnie,
    lecz nie przyjąć cie ponownie
    byłoby rozrzutnie.

     

    Bo w tobie jest dróg wiele
    do piekła i świętości.
    Uchylasz drzwi pragnieniom,
    jesteś kluczem do nieświadomości.

  4. zygzak

     

    widzę cię z okna

    jak pełzniesz środkiem chodnika

     

    wstyd

     

    na oczach ogółu

    gubisz swoje łuski

     

    strach

     

    przez dziurkę od klucza

    twój język w ciągłym ruchu

     

    ból

     

    dwie kropki na piersi

    przez które ulatuje cały

    mój świat

  5. Spotkałem ją tam,

    gdzie się wczoraj pożegnaliśmy.  

     

    Powitała mnie palcem przytkniętym do ust.

    Ubrana jak nigdy, piękna jak zawsze

    nie pozwoliła mi się odezwać.

     

    Spojrzałem na nią zastanawiając się

    ile tak wytrzymam.

    Czterdzieści minut, może dłużej.

    Oby dłużej.

     

    Dym z papierosa

    pomaga w wymianie myśli.

     

    Słyszę śmiech dzieci.

    Idą po mnie.

    Muszę już iść.

     

    Kiwnęła tylko głową.

  6. @Nata_Kruk Czesc, dziekuję za komentarz. Co do samobójstwa, to był to pierwotny zamysł, jednak po namyśle, zboczyłem z tego kursu. Początkowo wiersz kończył się na "wszystko staje sie ciszą".  Ostatecznie chodziło mi o totalny reset. 

    Oddech/oddechu... sam nie wiem. 

    Miłego!

  7. Pachnąca, rozgrzana od słońca.

    Powoli obracam cię w dłoniach,

    bawię się tobą.

     

    Twój delikatny meszek

    przyjemnie gładzi mój policzek.

     

    Przykładam wargi, pieszczotliwie gryzę.

    Pękasz jak bańka mydlana.

    Odsłaniasz przede mną swój złocisty miąższ.

     

    Ciepły sok wypełnia moje usta.

    Jego nadmiar spływa cienką strużką po brodzie,

    w dół, po szyi, aż do brzucha.

     

    Lepkie palce, lepkie usta, lepka ty.

    Jeszcze chwila i dostanę się do ....

  8. Sam na plaży, na rozgrzanym piasku,
    rozglądam sie dookoła.

     

    Tu i ówdzie stopy ślad, jakiś strzęp, 
    mewy śpiew.

     

    Słońce w pozycji
    zostanę tu na zawsze

    napełnia mnie ołowiem.

     

    Ciepła dłoń prowadzi mnie do morza.
    Stopy przyjemnie zatapiają się 
    w mokrym piasku. 

     

    Na horyzoncie parują białe żagle,
    jak filiżanki kawy. 

     

    Po kolana, po pas w wodzie.
    Kołyszę się do przodu, do tyłu,
    zgodnie z pulsem księżyca. 

     

    Po pierś, po szyję, 

    dalej ku czarnej głębinie. 

     

    Tracę kontakt z dnem,
    zawisam nad ziemią, 
    unoszę się w próżni. 

     

    Nie dochodzi mnie tu
    żaden obraz, żaden dźwięk.
    Myśli tracą kształt.

     

    Zapominam, że muszę
    zaczerpnąć oddechu.

     

    Wszystko staje się ciszą.
    Wróciłem do matki. 

     

    Jeszcze sie nie narodziłem.

  9. @Ilona Rutkowska tak, bo dla mnie ojcostwo to proces (słowo sprawdzam) samokształcenia (drzazgi). Bo aby wychować dziecko na wartościowego czlowieka, to sami musimy stać sie lepszą wersją siebie. Przynajmniej ja tak to widze. 

    @w kropki bordo może ta nieoczywistość przyjdzie z czasem, a moze nie :) Cheers!

    @iwonaroma dla mnie nauka jazdy na rowerze to kwintesencja ojcostwa, nikt inny mi nie pasuje w tej roli. :) pzdr.

    @Nata_Kruk to co mozemy jako rodzice stworzyć dla naszych dzieci, to podwaliny samorozwoju. Reszta zalezy od nich. Dobranoc!

  10. Kusisz swoim kształtem.

    Stoisz naga, przezroczysta.

     

    Obejmuję twoją kruchość dłońmi,

    aby ogrzać cię ich ciepłem.

     

    Wypełniam cię po brzegi.

    Zimne krople pokrywają cię jak kryształy.

     

    Lekko pocieram twój łuk zwilżonym palcem.

    Błyszczysz, wibrujesz, wydajesz z siebie melodyjny pomruk.

     

    Pokusa jest ogromna, aby opróżnić cię jednym haustem.

    Ale ja się nie spieszę.

    Droczę się z tobą.

    Drażnię ustami twoją napiętą krzywiznę.

     

    Aż do ostatniej kropli.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...