A kiedy rany swe wygoję,
Na nowy bój już nie wyruszę;
Odłożę miecz i zdejmę zbroję,
Która chroniła moją duszę.
Potem mnie Wielki Sen omroczy,
Z którego nie będę chciał się zbudzić,
Bo spojrzą na mnie Jego oczy
I nie zatęsknię już do ludzi.
A wtedy księżyc oszaleje,
Zakipi światłem srebrno złotym
I powódź blasku mnie zaleje,
Uniesie cicho, jak narkotyk.
Pójdę bez lęku i bez trwogi
Nad mrocznym, pustym, obcym światem,
Aż spotkam u kresu srebrnej drogi
Mistrza i jego Małgorzatę.