Rycz, wściekła burzo! wichrze, zerwij te sznury,
Którymi dusi mnie nędzny twór — Ziemia!
Rzuć na pożarcie potworom, niech działa alchemia
I niech spłoną wydane na bestialskie tortury!
Ciemności przeklęte! Wasze drogi marne
Prowadzą tam, gdzie groby upiorne,
W urwisko, latorośli gardło tak dworne,
Syczące niczym połoz, to zwierze szkaradne!
Jestem tu niczym nędzarz zakuty w kajdany,
Lękam się zimnych gwiazd tego mrowiska,
Ogień szalony trawi wszelkie gruzowiska,
Pokutując w tym piekle, na męki wydany!
Morza wzburzone, słońca, wulkany,
Tyle przebrnąłem ścieżek, strapieniem nękany,
I cóż zdobyłem? Ten kwiat ze ciemnych pól,
Cichy, cudowny, przepiękny - niepojęty ból.