Marność nad marnościami a w marności tej, jeszcze większa marność zwiastująca, zaledwie jej początek.
Tylko jeden zalążek niemożności i utrapienia w tym wielkim padole znoju i cierpienia.
Jedynie stadium, które wydawać by się mogło tak blisko tego życia.
To jest marność nad marnościami a w marności tej będziemy tkwić już bez końca.
Ta głęboka niedola,trwająca dni,tygodnie, lata, niemalże pokolenia.
Ludzka marność w tym dnie, nie wiedząc nawet czy samo dno, jest już za nami.
Każde słońce i księżyc, takie same, z każdym rokiem, liście blaknące coraz bardziej.
Człowiek natomiast inny a zarazem ten sam w tej jakże oczywistej naturze.
Nasze naturalne siedlisko, niezmienne w swych egzystencjalnych prawach, zaś prawda nadal była, jest i wciąż będzie taka sama.
Nie świat, zmarnowany, lecz człowiek, marnością tego świata.