Zabrakłoby by mi kartki i atramentu w długopisie
By opisać twą obecnosc w moim życiorysie
Nie dałabym rady o tak poprostu zapomnieć
O latach z których mogłaby powstać powieść
Myliłam się myśląc że szczęściu nic nie grozi
Proszę Nligdy mi nie mów że jakoś się ułoży
Krople deszczu mieszaja się że łzami
Przepadło to co budowaliśmy latami
Czy stojąc nad przepaścią dałabym skoczyć
Nie wiem czy cofnąć się czy śmierci podlozyc
Wątpię czy wogole mam szanse na szczęście
Zostawię to jak jest co ma być to bedzie
Może innym okiem kiedyś na to spojrze
Niech los zdecyduje tak jest dużo prościej