Kakofoniczna muzyka zabrała mi
ostatnie tchnienie snów, których
tak bardzo mi brakuje. Wśród
pojebanych wizji ulepionych z ciszy.
Nie chciałem słuchać, teraz próbuje przestać.
Myśleć o tym, jak zabija nas codzienność.
Jak wiele mógłbym gdybym postawił wszystko na bezczelność.
Refleksja swoich czynów, bólem wiecznego piętna
Czemu tak rzadko wątpimy w swój intelekt
Znów porzucam wszystko by realizować idee
Może na starość tego pożałuje, dziś
Żyje ze świadomością, że śmierć mnie nie zatrzyma
Chciałbym wierzyć, że się jeszcze czegoś boję
Ale od zawsze ciągnie mnie w nieznane
Chodź w działaniu zawsze z rozwagą
Na grobie zamiast imienia napiszcie, że tu leży Pojeb.