-
Postów
33 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez They never reach me
-
-
Godzinę temu, Magdalena napisał:
Z tym wersem jest głębiej, ale czytelnik się zakłopocze
Może o to właśnie chodzi ;)
0 -
9 minut temu, Magdalena napisał:
Wybór wersu zmieni sens
Dlatego wolę "jak ja"
0 -
32 minuty temu, Magdalena napisał:
Jak ja, jako ja czy jak? Coś się rozmyło dla mnie jako dla mnie, pozdrawiam
Dlatego w roboczych. Nie jestem przekonany czy ja też czy jak ja. Choć to drugie bardziej mi odpowiada
0 -
W dniu 30.06.2019 o 15:35, Justyna Adamczewska napisał:
To mi wampiryzmem pachnie.
Autyzm ;)
0 -
ludzkie spojrzenia
oczy jak lustra
patrzą
nie widzą
ja też (jak ja)
poza spektrum
odbijam traumy
jestem tu
tylko
nienawidzialny1 -
8 minut temu, Justyna Adamczewska napisał:
Cudo. Zaczynałem od take care and control :)
I turn around to see you
Another one is there
Aż mi się moja pierwsza platoniczna miłość przypomniała, hehe. Lubię melancholię :)
0 -
3 godziny temu, Justyna Adamczewska napisał:
Ma się tego czuja. Pozdrowczyk. @They never reach me
Domyśliłaś się z heilige tod czy po prostu wpisałaś to w google? ;p
0 -
nie wybaczę
przelanej sierpem
kolejnej kropli zmierzchu
pierwszej rozmowy
o Jezusie, śmieciach i jurysdykcjinamiętnych pocałunków
penetrowanych bram Europy
widoku półek barowych
klęczących ciężarem
zakurzonych bogów1 -
56 minut temu, Justyna Adamczewska napisał:
Trafiłaś. Inspirowane Death in June :). Moje glówne natchnienie poetyckie
1 -
4 godziny temu, duszka napisał:
Wydaje mi się, że rozumiem wypowiedź Twojego wiersza, jednak jest jak dla mnie zbyt przerysowana, czy entuzjastyczna, przez co traci na wiarygodności... Bo przeszłości nie da się przecież w całości zamknąć w trumnie i nigdy nie jest ona w całości martwa.., część jej (tez jej ślady w sobie) zabierwmy ze sobą w nastepny dzień, w przyszłość... Podoba mi sie prosta forma i jednocześnie świeży, ciekawy, dynamiczny styl wiersza, ale treść wydaje mi sie trochę za bardzo poświęcona (powierzchownej) atrakcyjności. Ale to tylko moje wrażenie, z którym oczywiście nie musisz się zgodzić. :) Pozdrawiam.
Co tam odbierasz jako powierzchowną atrakcyjność?
0 -
Róża jest poza spektrum.
Co Ci się nie podoba z nogą?
0 -
ostatnim gwoździem
dobijam wieko
wczorajszej trumny
o świcie wstaję
tym razem prawą nogą
niech martwi się martwią
rozkwita jutrem
subtelne sieg heil
dla jednej róży zamienię
heilige tod
na heilige leben
1 -
2 minuty temu, Justyna Adamczewska napisał:
I Twój uśmiech, taki pół.
Tak... otchłań - jakie oczy ma?
Tylko jedno - szarozielone. Od betonu wymieszanego z trawą
2 -
Otchłani nic nie obchodzi. Tylko patrzy w ciebie. Patrzy i widzi. Wysysa energię, zostawia lęk. Dobrze wie, co brać
;)
0 -
No to albo obronna albo zaczepna. Tak przynajmniej mnie o granatach uczyli ;p
0 -
3 minuty temu, Magdalena napisał:
achaaa! Czyli już nikt nie wie o czy mówimy
Chyba o jakichś żonach i propozycjach ;)
Jak nikt nie wie, to może to szyfr?
0 -
2 minuty temu, Magdalena napisał:
dlatego to był żarrrt:)
Ja też poważny nie byłem ;)
0 -
Na tą chwilę żony nie mam, ale ja tam bym uważał na internetowe znajomości - można się przeliczyć ;)
Odpozdrawiam
0 -
zobacz
zielone światło by
przeżyć kolejny dzień
posłuchaj
jako w niebie
cichną modlitwy
tak i na ziemi
pękają kości
poczuj jak
nikogo nie obchodzisz
otchłań patrzy1 -
2 godziny temu, Sylwester_Lasota napisał:
A z drugiej strony... Przeczytałem jeszcze raz, to co napisałem wcześniej. Interpretując to odpowiednio:) :) :), to wcale tak daleko od założeń nie odbiegłem. Jest trauma, musi być jakaś ofiara, no i jednak ktoś odszedł.
A propos, dzisiaj jeden z moich znajomych z pracy zapytany jak się ma, odpowiedział mi, że nie najlepiej, bo jego dziewczyna odeszła. Próbowałem obrócić to w żart, powiedziałem mu, że nie on jeden znalazł, się w takiej sytuacji, że to nie koniec świata, że życie toczy się dalej, itd. itp. To wszystko raczej tak na wesoło. Później wspomniałem o tym drugiemu koledze. Powiedział mi, że wie, że ciężko chorowała i zmarła w piątek. W życiu takiej gafy nie popełniłem. Mam w teraz lekkiego kaca, jeśli mogę tak powiedzieć, i nadzieję, że jutro uda mi się to chociaż nieco naprawić.
Jeszcze raz pozdrawiam.
Przykro słyszeć... Mam nadzieję, że uda Ci się to naprawić
Również pozdrawiam
0 -
3 godziny temu, Sylwester_Lasota napisał:
Jeśli chodzi o tytuł i jeśli mógłbym coś zaproponować, to zmieniłbym jedynie zdychają na więdna. Odnoszę wrażenie, że tytuł jest najmocniejszym punktem tego tekstu, więc za dużo przy nim też bym nie manipulował.
Jeśli chodzi o tekst, to może tym razem zaczne od interpretacji. Odbieram go jak wyznanie osoby, której psychika została wstrząśnięta traumatycznymi wydarzaniami. Osoba ta otarła się w jakiś sposób o śmierć i nie może wyzbyć się wspomnienia ludzkich zwłok, nie może wyrzucić ich z pamięci. Co ciekawe, utwór został jak gdyby odwrócony, tzn. napisany z perspektywy ofiary, osoby, która odeszła/zginęła/została zabita.
To na razie tyle. Później postaram się jeszcze odnieść do formy.
Pozdrawiam
Fajnie, że Twoja interpretacja jest tak różna od założenia :).
chodziło o pożegnanie z byłą po traumatycznym związku.
dzięki
0 -
Myślałem nad "lilie"
0 -
Tytuł jest jeszcze mocno roboczy ;)
0 -
zakryłem ci twarz modlitwą
która wiem że
nie dojdzie nigdy
pamietaj o bólu
jak o mnie
ja
już zapomniałem2
Masa
w Proza - opowiadania i nie tylko
Opublikowano
Wyciskanie sztangi leżąc. Druga seria. Osiem powtórzeń. Teraz martwy ciąg. Trzecia seria. 280 kg. O dziesięć więcej, niż dwa cykle temu. Dwa powtórzenia. Jest znaczny postęp. Przegoniłem nawet Negro-781. Jestem szczęśliwy. Zostało pół obrotu do końca treningu.
II
Wychodzę z sali. Zatrzymuję się przy wyjściu i staję na podeście automatu do wydzielania cukierków. Skanowanie. Zapala się zielona lampka. Postęp. Dostaję większą porcję. Dobre są. Sprawiają, że stajemy się więksi i silniejsi. Żółte światło oznacza brak postępów. Czerwone - spadek masy.
III
Potem wspólny prysznic i jedzenie. Już nie takie smaczne, jak cukierki. Kleista papka bez smaku. Przyśpiesza regenerację organizmu, a to wystarczy by zrekompensować smak. Dwa obroty na odpoczynek przy masażerach w łaźni. Bieganie. Kolejny posiłek, a potem sen.
IV
Razem z Negro-625 i Latino-421 zostaliśmy wezwani do Mądrych na badania. Mądrzy posługują się innym językiem, niż my więc ich nie rozumiemy. Nasze wokalizery tłumaczą, ale w ich mowie jest tak wiele pisków i głuchych przerw... Pomimo, że poruszają ustami. Widocznie omawiają jakieś ważne sprawy, o których nie musimy wiedzieć. Albo nie chcą zakłócać naszych osiągów stresem. W końcu pracują nad takimi ważnymi zadaniami, a my im mniej mamy zmartwień, tym lepiej dla ciała. Negro pierwszy wszedł na wagę. 102 kg masy ciała na 201 cm wzrostu. Do ideału brakuje mu siedmiu kilo. Jak na swoje grube kości powinien mieć większe mięśnie. Tłuszcz w porządku, ale brak postępu. Żadnej nagrody i żadnej kary. Tyle samo cukierków. Następny wchodzi Latino. 75 kg masy ciała na 180 cm wzrostu. Kiepsko. Chyba spadł o jakieś pięć kilo od ostatniego badania. Nie słyszę nic z rozmów Mądrych. Kompletna cisza i wytrzeszczone ze zdziwienia oczy Latino. Zapala się czerwona lampka i natychmiast do pokoju wpada oddział trojga strażników. Latino wstał nerwowo. Chyba zbyt nerwowo. Najwyższy z nich krzyknął: "Nie stawiaj oporu" i dotknął go taką dziwną pałką. Latino runął na ziemię. Strażnicy to nasi przyjaciele. Jeśli jesteśmy w porządku i prawidłowo rośniemy, to nie mają do nas pretensji. Zazwyczaj nic nie mówią. Nie wiem, czy są tacy jak my. Na głowach mają takie podłużne, gładkie maski. Nie widać, gdzie patrzą, ani co mówią oraz jak mówią, bo nasze obroże tego nie tłumaczą. Otacza ich tylko cisza. Dziś pierwszy raz w życiu usłyszałem głos jednego z nich. Będzie co opowiadać. Zabrali Latino i poszli. Pewnie do żółtego pokoju. To dobrze. Nie będzie przeszkadzał reszcie. Mądrzy powiedzieli, że przybrałem trzy kilo suchej masy mięśniowej i że są ze mnie dumni, bo mam najlepsze osiągi. Dostałem całą garść cukierków, ale zabronili mi opowiadać o tym, co się stało. Reszta pewnie chciałaby usłyszeć o głosie strażnika, ale cukierki to cukierki! Po nich można poczuć się naprawdę świetnie. Nawet medytacja, którą mamy kilka razy na cykl, nie odpręża tak dobrze.
V
Po tamtym wydarzeniu Latino-421 nie był już taki, jak wcześniej. Bardzo szybko nabrał masy. Tak z dziesięć, może dwanaście kilo, na moje oko. I to w niecałe dwadzieścia cykli! Porobiły mu się rozstępy. W czasie przerw siedział osowiały, ale robił co do niego należało. Któregoś obrotu zaczepił mnie przy śniadaniu. Gadał bez ładu i składu. Miał rozbiegane oczy. Coś o tym, że odkrył jakąś wielką tajemnicę, że nie żyjemy tak jak powinniśmy, o jakimś "praniu mózgu" i inne tego typu dyrdymały. Nie miał okazji się nagadać, bo szybko zwinęli go strażnicy. Krzyczał, szarpał się i próbował z nimi walczyć. To wszystko bardzo dziwne... Zawsze mówiono nam, że agresja w żadnej sytuacji nie jest wskazana. I źle robi na mięśnie.
VI
(Ta kartka została napisana w dużym pośpiechu. Pismo jest niewyraźne, a części tekstu wogóle nie da się odczytać)
Teraz już wiem! Rozpracowałem ich i wiem, co chcą z nami zrobić! Postanowiłem zapisać to zanim będzie po mnie. Udało mi się przeprogramować obrożę tak, aby rozpoznawała ten ich inny język. Oni nas m... (spory fragment tekstu nieczytelny. Rozpoznać można tylko kilka pojedynczych, wyrwanych z kontekstu słów) ...sardynki...przeludnienie...wojny...genetycznie...niechciani...
Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto to przeczyta zanim będzie za późno. Tu nie chodzi tylko o mnie. Właściwie to i tak jestem już skończony. Schowałem fragment...
...by się dowiedzieli
VII
Kilka cykli później spotkałem Latino podczas treningu. Widziałem, jak idzie z obstawą czterech strażników. Był znacznie większy. Na oko sto kilogramów masy mięśniowej przy bardzo niskim poziomie tłuszczu. Gdy mnie zobaczył, przystanął na chwilę rozpraszając otaczający go konwój. Wtedy zauważyłem, że brakuje mu całego prawego przedramienia, a kikut po nim został uszczelniony próżniowo. Widząc moje zdziwienie, uśmiechnął się szeroko. Przednie zęby miał powyszczerbiane. Strażnik popchnął go do przodu i więcej go już nie zobaczyłem.
VIII
Jeszcze tylko dwie przecznice i wreszcie w domu, mogliby już wreszcie podpisać ten kontrakt. Jestem wykończony. Oho, telefon wibruje, pewnie znowu ten skurwiel... A, nie - kochana żonka.
"Hank, kup mięso na obiad. Tylko tym razem jakieś lepsze, nie takie jak ostatnio - ze skórą. Tak z 3 kilo. Nie mielone. Kocham, Betty"
Cholera, będę musiał zawrócić. Dawno minąłem pawilon handlowy. Może tam będzie lepsze, niż w osiedlowym. Serio nie zauważyłem wtedy tej okropnej, czarnej skóry.... Dobrze, że Betty ma takie czujne oko do żywności. Odesłałem jej zwrotną wiadomość, że najdalej za godzinę będę w domu.
IX
Właśnie otwierałem piwo, gdy z kuchni dobiegł mnie krzyk. "Hank! Coś ty znowu kupił!" Ani chwili spokoju... Przecież to był porządny kawał mięsa. Duży i soczysty, z kawałkiem kości. O co może znowu chodzić tej kobiecie? "Zobacz, co było w środku" - rzuciła we mnie czymś metalowym. "Czy ty już nic nie potrafisz dobrze zrobić"? Co to jest? Jakaś blaszka, nadpiłowana z jednej strony. Ślady zębów? Może jakiś pies to odgryzł. Poszedłem po okulary. Na odwrocie był tylko krzywo wydrapany napis "INO-421"