Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

jan122

Użytkownicy
  • Postów

    129
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez jan122

  1. To co napiszę nie dotyczy samego tekstu, tylko ogólnie wątku prawdy jako dziewiczości - jest błędny moim zdaniem. Prawda wymaga odniesienia się do czegoś z zewnątrz, doświadczenia czegoś, co dotąd wykraczało poza zastaną perspektywę poznającego. Inaczej nie wiązałaby się z przyrostem informacji i zmianą stanu wiedzy.

    Serducho daję, choć mnie w sumie lajki i szczypy czy głaski, i szczypy zaczynają przeszkadzać jako sposób porozumiewania się. 

  2. teraz kocham się w kimś innym i kocham kogoś innego*, ale kiedyś kochając się w Pomidorze (tak, nie żartuję) i idąc z punktu a do b, przechodziłem koło garaży. Zdjąłem okulary, wziąłem rozbieg i uderzyłem w ścianę. Garażu. Burroughs stwierdził, że miłość to najnaturalniejszy lek przeciwbólowy. Być może, bo zaczęło boleć dopiero na drugi dzień. Na pewno ma jedną zaletę: nic nie musi mieć sensu i nikomu nie trzeba się tłumaczyć, jak się kocha, nawet samemu sobie.

    *też kogoś innego, jednym z powodów mojej niemonogamiczności jest to, że zbyt łatwo się zakochuje i zbyt trudno się odkochuję.

  3. 9 minut temu, Ast Voldur napisał:

    Dla ateisty chwila słabości to choćby cień wątpliwości

    Ale ja nie z tych ateistów, ja nie wierzę w boga czy bogów, bo generalnie jestem wątpiący.

     

    10 minut temu, Ast Voldur napisał:

    Puenta - niech każdy postępuje zgodnie z własnym sumieniem a sam sobie stanie się Bogiem.Tak to odbieram.

    I tak, i nie. Znaczy podejrzewam, że najbliżej tego, czym miałby być bóg, którego mógłbym doświadczyć ja, jestem ja sam właśnie. Ale wtedy słowo "bóg" może być bardzo mylące.

    Teraz, jan_komułzykant napisał:

    A po co ten myk z darmowym koranem?

    Bo. Tak. Było, choćby nic nie było prawdą, a wszystko było dozwolone, mam darmowy Koran jako pamiątkę.

     

    1 minutę temu, jan_komułzykant napisał:

    Nikogo z biblią lub od Harre Kryszna nie było?

    Dokładnie, poza tym bym nie wziął, bo teksty krysznaków i biblię już mam.

    A pytanie jest retoryczne.

  4. Teraz, light_2019 napisał:

    "nie jestem pozbawiony uczuć"... "gdy modlisz się uważam Cię za głupca"

    to są te uczucia o których mówisz?

    Nie, to są te uczucia i to, co się im przeciwstawia - poczucie, że są głupie. I co boli moje samouwielbienie: bo wiem, że jestem dokładnie takim samym głupcem, pomimo niewiary.

    Bo jestem słaby.
    T o jest napisane w tekście, serio. Dosłownie.

     

    9 minut temu, light_2019 napisał:

    Moim zdaniem z wiarą jest jak z miłością... nie da się trochę wierzyć (kochać).

    Albo się wierzy albo nie.

     

    Moim zdaniem nie pisałem o wierze, tylko o jej braku (i to, że w chwilach słabości zaczynam wierzyć, tracę niewiarę). I moje zdanie jest tu ważniejsze niż twoje, bo jest na temat i dotyczy mojego tekstu i intencji, z którą go pisałem.

     

    10 minut temu, light_2019 napisał:

    Słaby tekst, ja jestem na nie.

     

    Słaby tekst, jestem na nie, bo nic z twojej oceny, że to słabe i deklaracji, że jesteś na nie, nie wynika. W dodatku i tu jestem współwinny, moja ocena i deklaracja, ponieważ jest powtórzeniem twojej, też jest logicznie bezwartościowa, a także jej ocena, że jest bezwartościowa, i jej, taka sama, ocena, itd., itp., etc.

    "Turtles all the way down"

  5. @Dag byłem tam raz, przez kilkanaście godzin, nie widziałem w sumie nic z tego, o czym piszesz. Ale i tak było ślicznie, oddałem honor pomnikowi partyzanta z IRA (chyba to było to), dostałem Koran za darmo no i potem trafiłem do tego pubu. 

    @Jacek_Suchowicz oczywiście, jeśli czujesz się określony i obrażony jako głupiec, jednocześnie, lub wydaje Ci się, że obrażam kogoś, tak określając, to mylisz się. W ogóle nie myślę o takich ludziach, których obraża sugestia, że są głupcami, bo wierzą w absolut. Głupcami lub idiotami. Ludzie których obraża to, że ze względu na ich wiarę w absolut muszą dokonywać czegoś umysłowo zwichrowanego (pytanie: jak w ogóle człowieczek może pojąć absolut?), ignoruję. Bo nie zasługują na moja uwagę, brak im wyobraźni.
    Trzeba być pozbawionym wyobraźni, by nie czuć się idiotą i głupcem, i wierzyć w wszechmocnego, wszechwiedzącego, i wszechdobrego stwórcę wszystkiego. I myślę, że trzeba być w dodatku bluźniercą. Jak inaczej przyjąć do wiadomości, że ktoś wierzy, że on jest (ten stwórca) i jednocześnie nie czuje się kompletnie umysłowo czy duchowo mały? Jak zestawić się kimś takim i nie poczuć swojej marności?
    A, zapomniałem, niektórzy "obraz i podobieństwo" rozumieją jako wymówkę dla bycia zadowolonym za darmo z samego siebie.

    Oczywiście, jeśli na serio Cię to obraża, a nie jest to tylko jakaś trudna dla mnie do wychwycenia ironia (też miewam braki wyobraźni), to zdrowia też Ci nie życzę i twojego zdrowia nie piję.

  6. ogólnie to nie wierzę
    czasem tak, jak mam taką chwilę, słabość
    ale staram się jak najmniej
     

    rozumiem więc słabość
    która każe komuś składać ręce
    wznosić głowę do góry i

     

    prosić
    skarżyć się
    dziękować
    itd.

     

    nie jestem pozbawiony uczuć
    a skoro nie jestem pozbawiony swoich
    to uczucia tak mają
    że cudzych też nie jestem
    wiem więc, o co chodzi
    wiem co czujesz razem z resztą stada

     

    dlatego gdy modlisz się
    uważam Cię za głupca
    ale hej
    witaj w klubie
    i wierz mi dlatego właśnie nie wolno Cię tknąć

     

    jak pijaka w tej knajpie, w Galway
    który miał święte prawo tańczyć wokół swojego krzesła

    "zdrowie idiotów"!
    amen

     

    ps. tak samo: po co deptać mrowiska?

    wskazówka interpreatcyjna

  7. tekst z czułością dedykuję dobremu doktorowi Christopherowi Hyattowi, bo nie uleczył mnie, bo nawet nie próbował, a przecież bardzo mi pomógł

     

    "naturalny porządek rzeczy"
    widoczny jak na widelcu
    soczysty, ale kruchy
    ślinka cieknie

    nawet gdy jestem syty


    zachwycające są te ruchy krajobrazu
    zapachy, kolory, dźwięki, smaki, kształty
    ich waga, ich kierunek
    zwłaszcza z nich wszystkich to życie
    którego przecież jestem częścią

     

    jest więc tak, że jest dobrze
    póki nie będzie źle
    zawsze może się powinąć noga
    nie ma więc co się zamartwiać

     

    inni...
    inni to niepokój i pokusa
    to najlepszy pokarm, i największa rozrywka
    największa pułapka
    dlatego, jako inny, innym mówię SMACZNEGO!

     

    ja...
    to słowo nie wiele znaczy
    ale gramatycznie łatwiej jest
    powiedzieć, że ja jestem najważniejszy
    i ja zawsze robię co chcę
    niż bez niego

     

    tak, wiem, mało w tym treści
    ale nic więcej ani nie chcę
    ani nie mogę dać
    także tym słowem właśnie, tym "ja"
    wyrażam wszystko, choć w sumie nic nie znaczy

     

    <ulotna chwila oświecenia>
    hehehe-hahahahaha!
    </ulotna chwila oświecenia>

  8. jest coś takiego jak satanizm laveyański. Twierdzę, że ta prosta piosenka kantry, w tym wykonaniu,  tłumaczy, czemu jest on do niczego: zamiast tworzyć Kościół Szatana wystarczyło śpiewać Jolene, ewentualnie Molly Malone, z uczuciem i ze zrozumieniem, a wszelkie oficjalne cele tej organizacji zostałyby osiągnięte, z nadwyżką i o wiele lepiej.

  9. 4 godziny temu, Sylwester_Lasota napisał:

    O! To widzę, że masz misję! Czyli jesteś misjonarzem?!

    Mam dość zwyczajną chęć, żeby świat działał w zgodzie z moją wolą. Zwyczajną dla mnie, osoby, które nie chcą, by świat działał z ich wolą i wyrzekają się takiego wpływu wydają mi się pomylone. Bo wydaje się błędem przekonanie, że można cokolwiek zrobić świadomie i nie poddawać jakiejś części świata swojej woli.

     

    4 godziny temu, Sylwester_Lasota napisał:

    Widzisz, nieco wcześniej, ja piszę o inżynierii umysłów, a Ty mi wyjeżdżasz z penisami i pochwami. Błeee...

    Widzę o czym piszesz i wolę określić to o czym piszesz jaśniej, i prościej, niż Ty: co najmniej sugerujesz, że poważnym zagrożeniem jest sytuacja, w której ludzie decydują się na robienie czegoś ze swoim ciałem, czegoś, co wydaje im się, co najmniej, że chcą.
    I jest to bzdura. Bełkot. Nonsens. W ten sposób jest to bzdurą, że np. istnieją zagrożenia, które, jeśli całkiem się spełnią, oznaczają potworne cierpienie mnóstwa ludzi. I istnieje możliwość, że ludzie będą, głupio lub niegłupio, decydowali się na zmienianie swojego ciała, także chirurgiczne. Jeśli jedno i drugie nazwać katastrofą, to słowo "katastrofa" nabiera mętnego, abstrakcyjnego i bardzo ubogiego znaczenia. Czyli takie używanie słowa "katastrofa" jest bzdurne, czyli to co napisałeś jest bzdurą.

     

    4 godziny temu, Sylwester_Lasota napisał:

    Przez Twoje komentarze przebija bardzo wysoki poziom agresji. Zawsze mnie ciekawiło jak ludzie nawołujący do tolerancji mogą być tak okrutnie nietolerancyjni.

    U mnie bierze się z tego, że agresywnie atakuję coś, co uważam za bzdury. Nie, nie jest to mądre (o niebo mądrzejsza jest obojętność wobec cudzych bzdur), ale mądrość wymaga zbyt wiele pracy nad sobą, a ja jestem leniwy - przecież, wiem to, mógłbym olać bzdury, które wypisujesz. Zwłaszcza, że wiem też, jak mało osiągnę tak reagując.

     

    No, owszem, nie chce mi się być lepszym, w sumie grzech. Ale wolę zgrzeszyć, niż gdybym miał po cichu pozwolić na to, że gotujesz mi krew bełkotem.

     

    4 godziny temu, Sylwester_Lasota napisał:

    I kto dał Ci prawo cenzurować, lub chociażby wpływać na to co ktoś inny ma pisać, mówić, czy myśleć.

    Niczego nie ocenzurowałem, natomiast nie potrzebuje prawa czy zewnętrznego przyzwolenia do tego, by starać się wpływać na to, co dzieje się u innych ludzi w głowie. W sensie: przestałbym to robić dopiero, gdybym spotkał się ze świetnym argumentem przeciwko takiej praktyce. W innym wypadku to zbyt duża frajda.

     

    4 godziny temu, Sylwester_Lasota napisał:

    Kto daje Ci prawo straszyć mnie zawężeniem kręgu moich czytelników tylko do mojej skromnej osoby, ba, straszyć mnie uniemożliwieniem mi publikowania moich przemyśleń?

    Przede wszystkim nie zależy mi na żadnej z wymienionych rzeczy, po prostu nie chce, by ludzie czuli i myśleli tak, jak myślisz Ty. Przyswajanie sobie treści, z którymi się ktoś nie zgadza nie jest niemożliwe.

     

    4 godziny temu, Sylwester_Lasota napisał:

    Oczywiście możesz robić co ci się rzewnie podoba, albo inaczej, co uważasz za słuszne, ale proszę zapoznaj się może z regulaminem tego forum. Jest tam jeden punkt, który mówi, że oceniamy i krytykujemy tutaj utwory, a nie ich Autorów. Myślę, że przekroczyłeś pewną granicę, której nie powinno się przekraczać.

    Ok, ocena samej osoby stojącej za utworem jest moim błędem. Ocena utworu nie. A wpis czy komentarz jest utworem. I ten który komentowałem był też bzdurą.

     

    Co do wiersza: ja nie dbam o twoje tajemne intencje, ba, nawet te bardziej jawne, które związane są z tym tekstem, ale nie są wyrażone wprost, są mi w znacznej mierze obojętne. Tekst jest na tyle dobry (prościej i wulgarniej: na tyle mnie się podoba), że można je zignorować, dalej ma treść i daje sporo radości jako taki. Domyślałem się, czytając tekst i znając twój tekst dotyczący Boga, o co Ci chodzi*. I zignorowałem to, zwłaszcza, że peel, chcą czy nie chcąc, zestawia się na równi z innymi wymienionymi postaciami**. Stąd oczywiście on może woleć być wierszem, ale oni konikami i pieskami. Różni go jedynie to co on chce - oczywiście to jest najważniejsze, to akurat czyni go odrębnym, a nie równym im, ale nie bezwzględnie lepszym. Co najwyżej lepszym np. dla mnie, bo ja też wolałbym być wierszem. Zresztą z powodu wymienionego w samym początku tego wpisu: wpływ na mózgi innych poprzez słowa to wpływ na rzeczywistość. Fajnie byłoby być taką mocą, która kształtuje rzeczywistość, cudownie byłoby być wierszem.

    No i gdybym nim był, to ta moc czyniłaby mnie beztroskim.

    Kończąc podkreślę: tak, to może być odczytanie twoich własnych słów niezgodne z twoją intencją. Pozwolę sobie na cytat: "Nie cofam się przed twoją własnością, ale zawsze patrzę na nią jak na moją własność, względem której nie mam żadnych zahamowań" (luźne tłumaczenie z angielskiego tekstu, który był oryginalnie niemiecki, ha). Max też Cię pozdrawia, to mój drogi kolega - zwłaszcza, że nie żyje od paruset lat i nie może niczemu zaprzeczyć.

     

    *swoją droga, jak łatwo "wiara w boga" jest tylko parawanem do przejmowania się tym, co kto robi ze swoimi narządami seksualnymi! tak łatwo, że tekst ujawniający wiarę w tego boga i swoje poglądy na temat tego, jaki jest, i czy odpowiada za ludzkie czyny, czy nie, od razu pozwala się domyśleć, że osoba uważa za coś niewłaściwego zabieg zmiany płci: chirurgiczny czy tylko polegający na akcie mowy czy geście, czy nawet tylko "powiedzeniu sobie czegoś po cichu". 

    **dygresja: nie mam pojęcia czy używam odpowiedniej terminologii i czy w wierszu występują według tej terminologii postacie, czy nie. Samo używanie słowa "podmiot liryczny" np. drażni mnie, bo nie różni się dla mnie "podmiot lyriczny" niczym od narratora. Taki już ze mnie prostak zazwyczaj interesowali mnie raczej umysłowi prostacy, tacy jak Bocheński, Quine czy Carnap, a nie spece od literatury.

  10. 25 minut temu, Sylwester_Lasota napisał:

    Wątpię żeby udało się powstrzymać to szaleństwo zanim doprowadzi do jakiejś większej katastrofy, ale myślę że można próbować...

    Nie. Raczej jest tak, że napisałeś świetny wiersz, a potem rozprzestrzeniasz intelektualną francę, zgodnie z którą katastrofą jest to, że ktoś może dobrowolnie poddać się amputacji penisa i konstrukcji pochwy czy co się tam konstruuję. I że homoseksualizm to choroba, rozprzestrzenia się zakaźnie. No i ja, obdarzony własnym smakiem stwierdzam, że to franca.

     

    Zaczynasz sprawiać wrażenie osoby, która wykonuje ruch (pisze coś), po czym oczekuję, że inni będą wykonywali tylko takie ruchy, jakie jemu się podobają. Dziwne szachy.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...