Stoję po środku cmentarza dusz
Cisza, mrok, chłód
Wokół noc
Konary drzew rozdygotane
Upiornymi myślami szumią
Milczące krzyże
Krzycząca cisza
Upiorny blask mogił
A pośrodku tego ja
Ja cichy i zamyślony
Rozdygotany strachem
Że za rogiem za trzecią mogiłą
Znajdę własne wnętrze
Świeży grób z krzyżem
A wokół tysiące przybyłych
Postaci beż twarzy
Wyzierająca nicość spod kaptura łypie
Ale nikt nie płacze
Nie płacze drzewo tuż obok
Nie płacze hiena w oddali
Nie płacze biedronka na czarnym trawniku
Ani żadna z tych martwych postaci
Tylko ten śmiech z nicości
Taki szyderczy
I te obłędne głosy w mej głowie
Ty głupi jesteś
Nienawidzą cię
Weź nóż
Ha, ha, ha, ha
Ciągle ten szyderczy śmiech
Skulony przed mogiłą klęczę
Modlę się do Ciebie Boże
Skróć mi tą mękę
Skróć raz na zawsze
Tak jestem tchórzem i brak mi już sił
Nie mam ochoty ani odwagi
Nie mam już siły by walczyć
Z samym sobą
Przeciwko sobie
Kładę własne ja na mogile
I łkam
A krople me spływają nań
Mogiłę duszy mej
Zniknęły bez twarzowe płótna
I tylko cisza
Upiornie lodowata cisza
Cisza