Pierwszy raz wrzucam gdziekolwiek coś co napisałam, ale jest druga w nocy a ja jestem cholernie samotna. Rytm jest zepsuty i sensu może też brakuje, ale trudno.
rzecz jest taka
że ludzie zwykle piszą takie rzeczy o jednej osobie
że serce im rozrywa w ten sposób, gdy myślą o jednej osobie
nie jest typowym ani mądrym opierać swój świat
na grupie ludzi którą ledwo znasz
dla których jesteś tylko jedną z osób gdzieś poznanych
z upływem dni wciąż tylko jedną z osób gdzieś poznanych
mi nie brakuje niczyjej uwagi
nie potrzebuję zajmować dużo miejsca
chcę tylko wiedzieć, że to miejsce jest moje
że gdy mnie nie ma i jest puste to nadal jest moje
może to wciąż za dużo, przecież staram się ograniczać
ja wiem, że nikt z was nie pisze o mnie wierszy
chciałabym też nie pisać o was wierszy
chyba po prostu z opóźnieniem przeżywam to
przez co musiała przejść każda gimnazjalistka
podczas gdy ja udawałam, że nie jestem gimnazjalistką
że wystarczy mi czuć ciepło przez szybę i przez chwilę
i nie dotyczy mnie ta śmieszna desperacja
żeby za wszelką cenę gdzieś należeć
wciąż nie wiem z jakiej racji miałoby mi się to należeć
i wyszło tak, że mam dwadzieścia dwa lata
a czuję się jak drzewo bez korzeni
zamiast żyć chwilą wciąż myślę o tym, co zostanie
mijają dni i mijam ludzi, i niewiele z nich zostanie
a ja gdzieś jestem zawieszona pod sufitem
i nawet rozhuśtana nie potrafię dotknąć ziemi
i nawet gdy się staram nie potrafię dotknąć kogokolwiek