Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

littlekinzi

Użytkownicy
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez littlekinzi

  1. Spadasz w przestrzeń bezkresną, serce gdzieś w gardle utknęło. Panikę czujesz przedwczesną, że wszystko nagle zniknęło. Lecz spokojnie, śnij dziecino, wstaniesz, a koszmary miną. Szukasz czegoś. Nie wiesz czego. Już uśmiechasz się subtelnie. Stajesz w biegu, to dlatego, że zgubiłeś się zupełnie. Lecz spokojnie, śnij dziecino, wstaniesz, a koszmary miną. Płomień trawi Cię od środka. Oddech coraz trudniej złapać, Patrzysz woda, całkiem mokra, lecz nie zdążysz tam doczłapać. Lecz spokojnie, śnij dziecino, wstaniesz, a koszmary miną. Niepokoju ziarno kwitnie, dusza zdjęta dziwną trwogą. Radość, była, zraz zniknie, żadne słowa nie pomogą. Niespokojnie śnij dziecino, z boku na bok się przewracaj, te koszmary będą kpiną, przy poranku, który wraca.
  2. @Waldemar_Talar_Talar Bardzo się cieszę :)
  3. (Wiadomo jakim filmem zainspirowane) Jeden, dwa, trzy, cztery - parzysta szczęście przynosi. Światła gasną. Do głowy myśli tysiąc, zawsze bezczelnie się wprosi. Oczy zasną. Firana, delikatnie odgięta, już denerwować zaczyna. Umysł czuwa. Zielona i lekko zmięta, wszystkich zmartwień przyczyna. Dusza fruwa. Spod koca wyjdę, wstanę, wiem- życia już nie naprawię. Lampa błyska. Światło zapalę i wreszcie przeklętą firanę poprawię. Bańka pryska.
  4. Co dzień, budzę się znowu, witana poranku szarością, wyrwana ze snu okowy i zdjęta dziwną lekkością. Co dzień miejsca te same, raz za razem dostrzegam. Widując kałuże rozlane, myślom gorzkim ulegam. Co dzień będąc tutaj, chciałabym tam już się znaleźć, logiki nawet nie szukaj, daj rozsądkowi poszaleć. Co dzień nowy przypadek mnie mierzi i denerwuje, zawsze okrutny wypadek, humor doszczętnie zrujnuje. Nie co dzień zaś, lecz czasami, rozmyślań nadchodzi chwila, że oto przed mymi oczami, mnie życie własne omija.
  5. Biegiem przed siebie gnając, przez swoje sprawy trywialne, za sobą znów zostawiając kwadraty na białym tle czarne, pędzimy pokorni za zgrają podobnych do nas tułaczy. Ci celu przed sobą nie mają, nie dzierżą natury badaczy. W tyle gdzieś dawno zginęły, noc gwiezdna, w wazonie kwiaty, nie raz się kolana ugięły w wyścigu po złote karaty. Z Awinionu panny odeszły tam już nikt ich nie szuka, słońca promienie nie wzeszły, głęboko ukryła się sztuka.
  6. Popchnąć, może palcem wskazać, wyśmiać, zakpić bez litości. Krzyknąć, kopnąć gniew okazać, życie, to nie przyjemności. Powiesz, to jest niemoralne, zbyt brutalne i okrutne. Im jest bliskie i normalne, czasem trochę nazbyt butne. Zobacz tutaj wkoło wszyscy, nieskalani grzechem żadnym. Idealni, z sercem czystym, zachowaniem swym przykładnym wyższość swoją ukazują. Winni im dodawać blasku, cześć oddawać, nie ujmując ze wspaniałych,szczerych zasług. Ci wspaniali, naturalnie i swobody większe mają mówić mogą co popadnie, robić tak jak uważają. Przekonania wziąć za pewnik, nie słuchając ludzi wokół, przemierzając dumnie trawnik niosąc wciąż te belkę w oku.
  7. Bardzo luźne przemyślenia ofiary przemocy domowej.
  8. Dziś będzie inaczej zupełnie. Wstanę chyżo o poranku, do lustra uśmiechnę pięknie. Cicho powiem: Mój baranku, on przytuli, w czoło pocałuje, kawę zaparzy, tę ulubioną. Widzę jak rękę moją ujmuje swą steraną, mocną dłonią. A ja z radości sięgnę sufitu, podlecę jak ptak wysoko. Nie słuchając żadnego mitu, w sercu nieść będę głęboko, że natura ludzka zmienna, to twór co nas zaskoczy. Blaga to jednak nikczemna. Dziś się jak zwykle potoczy. Zsiniałe oczęta otworzę do lustra podejdę niepewnie, Cicho powiem: Ty potworze płakać w duszy będę rzewnie.
  9. Skrada się na paluszkach,w kącie przysiada. Wie, że tutaj miejsca nie zagrzeje długo. W końcu ją znudzi ta płonna maskarada i prędko stąd ucieknie w pogoni za ułudą. Łatwo ją przeoczyć, chociaż ona błaga byś uwagę zwrócił na jej egzystencję. Krótkowzroczność Twoja wcale nie pomaga, powątpiewasz ciągle w jej ponurą atencję. Lecz nie zawsze tak było,lepszymi czasy ona trzymała się blisko, przy tobie siadała. Wyraźna i piękna jak rosyjskie arrasy, pokrzepiające słowa do ucha szeptała. Końca dobiegła ta wasza wspólnota, nie wiedzieć czemu, tak stać się musiało. Nieodzyskanie jej, wielka to będzie głupota, przez którą Twe życie będzie gnuśniało.
  10. Srdecznie dziękuję za wszystkie rady, na pewno pomogą mi w przyszłości. Teraz po ponownym przsczytaniu widzę, że rzeczywiście w niektórych miejscach rytm się rwie, mam nadzieję że w kolejnych wierszach będzie tylko lepiej ?
  11. Gdy mrok już otuli wąskie ulice, płaszczem przykryje, co przykryć musi Bezszelestnie lecz z gracją w te okolice, zapuści się Ona, co dręczy i kusi. Przez wąziuteńką w oknie szczelinę, przemknie do domu potwornie cichego. Zastanie w środku drzemiącą rodzinę spojrzy spod oka nieprzychylnego. Do sypialni wpełznie, nie budząc nikogo włosy odgarnie, nad uchem nachyli i będzie czas długi szeptać złowrogo, aż się słoneczko zza rogu wychyli. Każdemu co innego bezwstydnie wychrypi, snuć będzie opowieści o ponurym losie. Niesprawiedliwości świata się uczepi, by w końcu porażek wspomnieć pokłosie. Przebiegła zjawa, krew w żyłach rozgrzeje, w omamionym sercu gniew ogromny zrodzi. Niepokoju czerstwe ziarenko zasieje, i nikt spod jej jarzma się nie wyswobodzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...